Artykuły

Tragedia w lumpeksie, pokoik Rumunów, dzikie konie Hiszpanów

Dni Sztuki Współczesnej w Białymstoku podsumowuje Monika Żmijewska w Gazecie Wyborczej - Białystok.

Wieczorną przeróbką "Wariata i zakonnicy" Teatru Formy finalizowały się w niedzielny wieczór (26.05) tegoroczne, 28. Dni Sztuki Współczesnej. Może nie były tak odkrywcze jak ubiegłoroczne, ale fundowały wiele interesujących propozycji. Przede wszystkim dobry teatr przekraczający granice gatunku. Znalazło się w nim miejsce i na sztukę kameralną, tradycyjną, i na rozbuchany miks, w którym nie wiadomo, gdzie kończy się dramat, a zaczyna się happening.

DSW 2013 to blisko 30 propozycji przez 10 dni, w tym dwa intensywne weekendy (pierwszy opisaliśmy już przed tygodniem, teraz skupmy się na ostatnich dniach). Były spektakle, koncerty, wystawy, akcje uliczne - do wyboru, do koloru. Na większości spektakli - czy była to sala mała, czy też sala duża na kilkaset osób -miejsca zajęte do ostatniego, co cieszy; po twarzach widać, że festiwal zyskuje nową widownię. Teatralny program był starannie dobrany i bardzo różnorodny - poczynając od spektakli będących muzycznym audioperformance, przez happening wciągający do akcji widzów, po surrealistyczne opowieści w tradycyjnym stylu. Niemal po wszystkich widowiskach można było posłuchać, co twórcy mają do powiedzenia poza sceną - Białostocki Ośrodek Kultury zorganizował sporo spotkań autorskich.

Na festiwal ściągnięto sporo spektakli nowych, świeżo nagrodzonych, uznanych w środowisku teatralnym. Łączył ich często temat odmienności, wiele produkcji dotykały tematu wykluczenia, samotności.

Gorzka opowieść o samotności i tajemniczy stolik

Choćby "Lubiewo" Teatru Nowego w Krakowie - mistrzowski popis aktorski dwóch aktorów odgrywających starzejących się homoseksualistów, którzy jakby zeszli z kart książki "Lubiewo" Michała Witkowskiego. Ten jeden z najgłośniejszych debiutów literackich ostatnich lat na scenie zyskał świetną interpretację - oto dwa niebieskie ptaki, tęskniące do przeszłości, peerelowskiego klimatu miejsc zakazanych, brudnych, ale przez nich uwielbianych - niespodziewanie zbliżyły się do widza, przekroczyły niewidzialną barierę, przestały być wyłącznie dziwolągami, stały się ludźmi, samotnymi, zgorzkniałymi, snującymi półironicznie, nieco kontrowersyjne opowieści, jak to kiedyś bywało. Publiczność (wypełniła całą salę kina Forum) reagowała bardzo żywo, a po spektaklu wypytywała aktorów o styl pracy, inspiracje, podpatrywanie gestów.

Ciekawostką była druga wersja "Stolika" Grupy Karbido (pierwszą można było zobaczyć w 2009 roku). Za każdym razem robi wrażenie - oto kilku panów montuje na oczach widzów niepozorny stolik, a potem zaczyna wyprawiać z nim niestworzone rzeczy. Drewniany stół okazuje się być urządzeniem specjalnym, elektroakustycznym, każdy dotyk, szept, stuk, głask daje na nim niezwykłe efekty. Dla wtajemniczonych - konstrukcja stolika to: klonowy blat niczym afrykański balafon, dwa pudłofony, atrapa digeridoo, flet pasterski, pięciostrunowa cytra, czterostrunowa gitara, dwustrunowy bas, dwa monochordy, a wszystko to połączone systemem mikrofonów i przetworników. Trudno uwierzyć, bo z pozoru to nadal zwyczajny stół. Efekty dźwiękowe jednak mówią za siebie.

Był spektakl monodram, podkreślający wizualną siłę kostiumu w teatrze - Ewa Ciszewska w niezwykłym stroju Marii Stuart opowiedziała historię o kobiecości i przenikaniu się przeszłości i współczesności. Każdy mógł potem kostium - rodzaj dekoracji -przymierzyć.

Elementy scenografii można było też wykupić, i to po wyjątkowych cenach - ale już w innym spektaklu, innego dnia, po nagłym zwrocie akcji i potężnym zaskoczeniu, któremu został poddany widz. Interesującą propozycję przywiozło bowiem ze sobą trio Elsner/Pawełska/Kapral -"Tragedia w lumpeksie. Czyli opowieść o przeciętnym Polaku (i Polce)". W spokojny rytm spektaklu dziejącego się w second-handzie wdzierają się nagle napastnicy, którzy pomylili to miejsce z bankiem, robi się groźnie... Kończy się zaś wyprzedażą wszystkiego, co stanowi scenografię. Niektórzy kupili sobie torby, niektórzy ciuchy, zadowoleni wyszli też ci, którzy nic nie kupili.

Pokoik Rumunów, kosmos Hiszpanów

Kompletnie surrealistyczny, ciekawy spektakl (choć zdecydowanie przydługi) przywieźli Rumuni z Młodego Teatru Piatra Neamt. W cudownej zakręconej scenografii Iuliany Vilsan, stanowiącej pełnoprawnego bohatera spektaklu, toczyła się historia odmieńca, pana Pawła, który wraz z siostrą (świetne kreacje aktorskie) mieszka w zagraconym mieszkanku. Do czasu -kiedy zakusy na jego pokoje zaczął mieć młody spadkobierca sąsiedniej fabryki... Historia Tankreda Dorsta przetworzona przez rumuńskich artystów pokazuje, jak ogromne znaczenie ma w spektaklu scenografia - bez niej świat opisany wyłącznie poprzez dialogi byłby jednak dużo uboższy. Jest tak bogata, że skłania do kontemplacji każdego szczegółu. Przez zagracony pokój pana Pawła przechodzą różne postaci - wchodzą przez ściany, szafy, wyglądają z luster, wychodzą z kątów, do tego dodać jeszcze trzeba niezliczoną ilość wypchanych zwierzątek - współmieszkańców pokoiku, garnki, meble skrywające rozmaite tajemnice i niespodzianki, korzenie różnych roślinek przebijające się przez sufit...

Zaraz po "Panu Pawle" ci, co zjawili się na festiwalu w sobotę, mogli przeżyć kompletnie inne doznanie: przeniesieni z zagraconego pokoiku w przestrzeń wirtualną i żywą -wygenerowaną za pomocą niepokojących dźwięków, komputerowego obrazu i tańca na żywo. Z projektem "Stocos" przyjechał hiszpański duet: Muriel Romero i Pablo Pacio, współpracujący z artystą multimedialnym i badaczem sztucznej inteligencji Danielem Bisig. W trójwymiarowej przestrzeni oglądać można było hipnotyczne obrazy, do których tańczyły dwie tancerki. Czasem było odwrotnie: obrazy - zapętlające się linie - goniły tańczące postaci. Plamy rozlewające się na ludzkich ciałach, opasujące je cienie niczym rój pszczół - wszystko to robiło spore wrażenie, działo się tu i teraz, a jednocześnie trudno było ogarnąć, jak to możliwe w sensie technologicznym. Tu ruch odzwierciedlał obraz i dźwięk i odwrotnie, różne technologie zaś tworzyły wielopłaszczyznowe struktury.

- Obrazy w naszym spektaklu mogą mieć wpływ na muzykę, muzyka na aktora i odwrotnie. Chodzi o koncept, zmieszanie tych wszystkich elementów - mówił po spektaklu Daniel Bisig. Pablo Palacio dodawał: -Muzyka jest generowana na żywo poprzez użycie techniki stochastycznej, czyli konceptu przypadkowości i określoności. Opiera się na obrazowaniu cząstek, zderzają się one ze sobą w przypadkowy sposób. Mówiąc bardziej obrazowo - stochastyka jest jak kontrolowanie dzikich koni. Gonimy szorstkość, dzikość. Zaczynamy w kosmicznej przestrzeni i próbujemy ją okiełznać.

Hiszpański projekt kojarzył się nieco z ubiegłorocznym, zresztą pokazanym w tym samym miejscu, projektem japońskiego artysty Hiroaki Umedy. Ci, co byli na festiwalu w ubiegłym roku, mogli mieć wrażenie pewnej powtórki. Hiszpanie jednak bardziej postawili na taniec, skądinąd piękny.

Południce - jak należy

Zestaw muzyczny ostatnich dni festiwalu trafił przede wszystkim do miłośników muzyki elektronicznej i awangardowego popu przesiąkniętego psychodelią. W Famie jako przedstawiciel tego ostatniego gatunku w piątek zagrał Out of Tune, a w sobotę - intrygujący zestaw: electropunkowa łódzka Demolka oraz goście z Rosji - Barto, jeden z najbardziej niepokojących zespołów rosyjskiej alternatywy. Swój koncert w ramach festiwalu miały też Południce i producent muzyki klubowej Liquid Molly. Dziewczyny, śpiewające muzykę tradycyjną w połączeniu z klubowym tłem, idą jak burza - coraz śmielej, dają coraz więcej koncertów. W festiwalowej Famie wreszcie było jak należy -nieodklejone od siebie pieśni białoruskie i ukraińskie i oddzielnie muzyka elektroniczna (o czym pisaliśmy po wcześniejszych koncertach), a wszystko razem jak na płycie. Efekt - bardzo dobry.

Tegoroczny DSW to też wystawy -grafik i fotografii. Jeszcze po festiwalu oglądać je będzie można w Famie (rysunki Patrycji Garczyńskiej), Forum (fotografie Tomasza Tyndyka i Anny Grzelewskiej), Oki Doki (fotografie Agnieszki Brodowicz) czy scenografii wspomnianej Iuliany Vilsan (Białostocki Teatr Lalek). Na murach opuszczonego tunelu przy Hetmańskiej zostanie tez kilkanaście malowideł 15 streetartowców z Polski, Łotwy i Niemiec, wykonanych w ramach tradycyjnego punktu DSW -ESSA.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji