Artykuły

Udało się cofnąć czas

O II Festiwalu Kultury Żydowskiej w Warszawie. Piszą Jan Bończa-Szabłowski i Bartosz Marzec w Rzeczpospolitej.

"Posłuchaj pan, panie podróżny, co się zdarzyło na Próżnej...". Te słowa Agnieszki Osieckiej nabrały szczególnej aktualności w miniony weekend.

Próżna, plac Grzybowski, synagoga Nożyków i Teatr Żydowski gościły wielu artystów i tłumy mieszkańców Warszawy - a wszystko to za sprawą II Festiwalu Kultury Żydowskiej Warszawa Singera. Imprezę zakończył wczoraj wieczorem koncert plenerowy "Cuda Rebego".

Jedną z największych gwiazd festiwalu był z pewnością Joseph Malovany. Mieszkający od lat w Nowym Jorku słynny kantor zaprezentował późnym niedzielnym popołudniem w synagodze przejmujący recital pieśni żydowskich. Mówił też ze wzruszeniem o swoim ojcu urodzonym w Pułtusku.

Na wiele imprez brakło biletów już kilka tygodni przed festiwalem. Trudno było się dostać do Teatru Żydowskiego na koncert skrzypcowy Wadima Brodskiego z udziałem pianisty Waldemara Malickiego. Obaj artyści zaprezentowali mało znane utwory muzyki klasycznej nawiązujące do kultury żydowskiej.

Wśród gości specjalnych festiwalu był Alfred Schreyer, jeden z ostatnich uczniów Brunona Schulza. W sobotę publiczność zgromadzona w Klubie Klezmera ze wzruszeniem wysłuchała opowieści o jego wielkim nauczycielu. Z myślą o Schreyerze zaproszono spektakl "Ulica krokodyli" wrocławskiego Teatru Formy.

-To jedna z najlepszych realizacji scenicznych prozy Schulza, jaką dotąd widziałem - przyznał "Rz" Alfred Schreyer.

Brawami nagrodzono sobotni spektakl "Aj waj! czyli historie z cynamonem" Grupy Rafała Kmity. Krakowscy artyści znakomicie podali specyficzny żydowski humor. Wszystkie sceny spektaklu były ze sobą powiązane - przenosiliśmy się z karczmy na plac handlowy, z zakładu krawieckiego do domu rabina, który w każdej chwili oczekiwał nadejścia Mesjasza.

O historii żydowskiego kabaretu opowiadał Ryszard Marek Groński: -Postacie z dowcipu to między innymi: pechowiec, który złamie nos, gdy się przewróci na plecy, i żona, która najpierw zapada na zdrowiu, potem jest chora, choreńka, a wreszcie zostaje wdową.

Groński przypomniał Arnolda Szyfmana, twórcę kabaretu Figliki, drugiego w Polsce po Zielonym Baloniku, Pikusia Ursteina, aktora, który świadomie operował szmoncesem ("mój wuj ma tak krzywe nogi, że jest modelem w fabryce giętych mebli"), a także kompozytorów -Warsa i Petersburskiego.

- Wszystko skończyło się tragicznie w 1939 r. - mówił Groński. - Ostatnim rozdziałem był kabaret gettowy. Jego twórcy mówili nie bez racji: możemy przestać żartować, ale cmentarz i tak nie przestanie być cmentarzem.

Dzięki II Festiwalowi Kultury Żydowskiej warszawska Próżna była w czasie tego weekendu jedną z najbardziej obleganych ulic. A jej wymarłe kamienice, od czasów wojny czekające na remont, zaczęły tętnić życiem. Powrócili uliczni handlarze, w niewielkich oficynach znów zagościli kupcy, antykwariusze i restauratorzy. W knajpkach podawano tradycyjne dania - karpia po żydowsku, żydowski kawior, czulent i humus.

Na chwilę udało się cofnąć czas. Jednak pustki po dawnym świecie nic już nie będzie w stanie wypełnić. Przypomniała o tym Krystyna Piotrowska. Jej instalacja "Pokój na Próżnej" pokazała tragizm żydowskiego losu.

- Żydzi zwyczajowo powtarzają sobie: "W następnym roku spotkajmy się w Jerozolimie" - powiedział Szymon Szurmiej. - Po tym festiwalu możemy zmienić to życzenie, mówiąc: "W następnym roku spotkamy się w Warszawie".

Na zdjęciu: scena z przedstawienia "Aj waj! czyli historie z cynamonem" Grupy Rafała Kmity z Krakowa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji