Artykuły

Pył w oku widza

Gdyby fabułę "Szkarłatnego pyłu" streścić tak oto: było sobie dwóch dżentelmenów, niejaki Cyryl Poges i Bazyli Stoke, którzy, kupiwszy w Ir­landii stary, walący się dwór, postanowili go przekształcić w wielkopańską, feudalną rezy­dencję i żyć "na łonie natury"; nie odróżniają wszakże byka od krowy, a że na dodatek z talentów - jakie mężczyzna powinien mieć - posiadają je­dynie zdolność robienia pie­niędzy, więc nic dziwnego, że po pewnym czasie dwie "ladies" (Susan i Avril, nie na­zywajmy ich brzydko utrzymankami) rzucają wspomnia­nych dżentelmenów i przy od­głosach przewalającej się bu­rzy (ach, te namiętności!) od­chodzą z O'Killigainem i O'Dempseyem, którzy wpraw­dzie pieniądze mają mniejsze, ale zdolność kochania większą; w tym czasie powódź (uwa­ga: symbol!) podmywa dwór a bardzo symboliczny, bo gi­gantycznych rozmiarów, rak robi szczypcami ciachu-ciachu... i po strachu, bo kur­tyna omdlewająco opada; gdy­by zatem tak streścić fabułę "Szkarłatnego pyłu", to Sean O`Casey na własnej skórze, na własnym ciele (utwory pisarza to wszak jego ciało!) odczułby działanie tej broni, którą w "The Purple Dust" walczy z "tymi wstrętnymi Anglikami"; broń to obosieczna, a nazywa się - tendencyjność.

Sean O`Casey w "Szkarłat­nym pyle" jest tendencyjny jak w rzadko którym swoim utworze. Konwencja farsy przesyconej elementami fantastyki i poezji, uwypukla ten­dencyjność rozłożenia akcen­tów: Cyryl Poges i Bazyli Stoke - "obśmiani od stóp do głów" - to, oczywiście, Angli­cy; dzielni O`Killigain i O`Dempsey - mający w ręku konkretny fach i umiejący konkretnie rozmawiać z dziew­czyną - to, oczywiście, syno­wie Irlandii; jedynie w odnie­sieniu do Susan i Avril nie­istotne jest to, jakiej są naro­dowości, bo to przecież kobiety, a te zawsze u O`Caseya re­prezentują samą Naturę.

Sean O`Casey nacjonalistą? Boże (protestantów i katoli­ków) chroń wyznawcę Dionizo­sa przed takim posądzeniem. Toż właśnie autor "The Shadow of a Gunmam" bojkoto­wany był przez swoich współ­rodaków, spędził trzydzieści pięć lat na wygnaniu w Anglii, i sympatyzował z komunizmem ("The Star Turns Red", 1910), oburzała go nietolerancyjność Irlandczyków, potrafił być hu­manistą i wznieść się ponad ciasne doktrynerstwo ("Red Roses for Me", 1943) - a tu takie posądzenie!

Oddalmy je przeto czym prę­dzej - lektura spuścizny O`Caseya uprawnia do takiego po­stępowania. Nie zmienia to jednak faktu: "The Purple Dust" jest sztuką kompensa­cyjną, sprawy przybierają w niej nieco inny obrót niż w życiu - piękne kobiety wy­bierają mężczyzn z charakte­rem, nie z pieniędzmi, posia­dacze fortun są bezsilni, itp. Zabiegi magiczne, jakim autor poddaje swoich bohaterów, przypominają działania czarno­księżnika, uśmiercającego ku­kłę wroga. Wypada w tym miejscu zgodzić się z prze­konaniem Cecylii Wojewody, tłumaczki wielu sztuk O`Caseya, zawartym w zdaniu: "Gdyby [O`Casey] dożył chwili całkowitego wyzwolenia się Irlandii spod supremacji An­glii, gdyby jako pisarz znalazł należny mu posłuch, na pew­no śmiałby się ze swych czar­no-białych wizerunków przed­stawicieli perfidnego Albionu" (tak na marginesie: w "Szkar­łatnym pyle" wizerunki przed­stawicieli Albionu są zdecydo­wanie czarne, tzn. zdecydowa­nie negatywne, choć traktuje­my je z humorem, nie czarno-białe).

Pal diabli Anglików! Farsa, czy w ogóle komedia, toleruje uproszczenia w rysunku psy­chologicznym bohaterów. Je­żeli "Szkarłatny pył" nie na­leży do szczytowych osiągnięć O`Caseya, to nie z powodu wspomnianych uproszczeń. Go­rzej, że dramat jest płyciutki myślowo. Filozofijka, jaka się z niego wyłania, jako żywo przypomina tę, która się nieco później wylęgła w głowach "dzieci kwiatów". Nic dziwne­go, że "dziadek" O`Casey znalazł uznanie u "wnuków" ("dziadek", bo autor "The Pur­ple Dust" urodził się w roku... no, właśnie, którym! "The Conciste Oxford Companion to the Theatre", wydany w 1972r., twierdzi, że w 1880, polskie wydawnictwa, że w 1884; i bądź tu mądry).

To mimowolne nawiązanie do J. J. Rousseau jest nawet sym­patyczne. Ale - po trafnym wyszydzeniu w "Pługu i gwia­zdach" (sztuce osnutej na tle powstania z 1916 r., wystawio­nej w 1926 r.) bełkotu o krwi i oczyszczaniu się przez wojnę, którym popisuje się agitator w II akcie sztuki - w "Szkar­łatnym pyle" autor uświęca pozytywnych bohaterów, ota­czając ich aurą swoistej "mitologii ziemi i krwi". O`Killigain i O`'Dempsey są lepsi, bo zrodziła ich Irlandia, mają­ca znakomitą przeszłość, krew w nich płynie szlachetna, bo są bliżej natury. Tak tedy wróciliśmy do pierwszego roz­działu naszych rozważań. Kół­ko się zamknęło.

Czy z tego wynika, że nie należy grać "Szkarłatnego py­łu"? wprost przeciwnie - na­leży. I to dobrze. Jeno nie klękajmy, póki nie pomyślimy, przed czym mamy klęknąć. O`Casey to wielki dramaturg. Ale czy wielcy zawsze mają rację?

"Szkarłatny pył" jest intry­gujący dla teatru. Jest wyzy­wający - poddaje ostremu egzaminowi techniczne możli­wości teatru, wyobraźnię i smak inscenizatora. Jeżeli Piotr Paradowski, wystawiając "The Purple Dust" (przekład Wacławy Komarnickiej) we wrocławskim Teatrze Polskim, wyszedł - jak to się enigma­tycznie mówi - obronną ręką z tego przedsięwzięcia, to głównie dlatego, że opracowanie sceno­grafii powierzył Lidii i Jerze­mu Skarżyńskim. Czytelnicy dramatów O`Caseya wiedzą z jaką lubością autor powołuje do istnienia materię miejsca akcji. W "Szkarłatnym pyle" bezustannie rozpadający się i ciągle remontowany zamek jest niemal głównym bohaterem utworu. Jego zmurszała - acz­kolwiek książęca - uroda, podkreślona delikatnością, jak­by nierealnością przyrody da­jącej o sobie znać z głębi sceny, łącząc się - w oku wi­dza - z nagością pleców Susan i piersi Avril, ewokuje aurę, w której naturalizm go­dzi się z poezją, farsa z pato­sem, dosłowność z wizjami bli­skimi ekspresjonizmu czy nadrealizmu (inna rzecz, że z winy czy to tłumaczki, czy naszych przyzwyczajeń, poezja "Szkar­łatnego pyłu" wydaje się nieco podejrzana). Właśnie w tym, że udało się doprowadzić do "pokojowej koegzystencji" róż­nych stylów i nastrojów, tkwi walor spektaklu. I w krea­cjach aktorskich (Igor Przegrodzki - Cyryl Poges, An­drzej Mrozek - Bazyli Stoke, Zdzisław Kozień - ksiądz ka­nonik, Andrzej Wilk - O`Dempsey, Anna Koławska - Susan, Ewa Lejczakówna - Avril; z tym że czarne charaktery - jak zwykle - scenicznie były ciekawsze). Warstwa wizualna spektaklu, w wielu momen­tach rzeczywiście "szkarłat­na", frapująca, atakując oko widza, stawała się pyłem utrudniającym dostrzeganie nie­bezpiecznych myślowych mie­lizn, wyłaniających się dość często z morza teatralnych po­mysłów O`Caseya (i Paradow­skiego).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji