Artykuły

Warszawa. Wszystkie symfonie Pendereckiego na płytach

Krzysztof Penderecki udowodnił, że w wieku 80 lat zdarzają się rzeczy, które artysta robi po raz pierwszy.

Słuchaczom, ale i sobie, kompozytor sprawił niebywały prezent z okazji urodzin. Na pięciu płytach CD zarejestrował wszystkie swoje symfonie, którymi osobiście dyryguje.

- Każdą z nich już wcześniej nagrywałem, całego kompletu jednak nigdy - wyjaśnia "Rz" Krzysztof Penderecki.

- Pracując z artystą tej klasy, mieliśmy świadomość, że tworzymy historię. I było to bardzo przyjemne uczucie - dodaje Małgorzata Polańska z firmy DUX, wydawcy pięciopłytowego zestawu symfonii Pendereckiego.

Kompozytor miał wiele orkiestr do wyboru, także wśród tych najbardziej znanych na świecie. Zdecydował się na działającą od pięciu lat Sinfonię Iuventus, w której grają najlepsi studenci i absolwenci polskich uczelni muzycznych.

- Ci młodzi ludzie mają ogromny potencjał, trzeba tylko umieć go z nich wydobyć - mówi Krzysztof Penderecki. - A co najważniejsze: rozumieją i chyba lubią moją muzykę. Byli niesłychanie otwarci. Ja natomiast starałem się nie zachowywać jak mistrz, który wyłącznie narzuca swoje idee.

- Myślę, że dokonał słusznego wyboru, decydując się na Sinfonię Iuventus - ocenia Małgorzata Polańska. - Doświadczone orkiestry mają określone nawyki, niejako same wiedzą, jak należy grać dany utwór. Ten zespół, pozbawiony jeszcze rutyny, chłonął wszystkie uwagi, był podatny na sugestie. Muszę jednak dodać, że nagrania toczyły się bardzo sprawnie. Nie było żmudnego dłubania detali, jak to się niekiedy zdarza.

Zadanie było jednak trudne, poszczególne utwory powstawały w różnych etapach życia kompozytora, którego twórczość podlegała gwałtownym przemianom. Od wykonawców wymagają więc stylistycznej różnorodności, ale i spójności. Kiedy słucha się tych symfonii po kolei, łatwo bowiem dostrzec wspólne cechy muzyki Pendereckiego.

Dotychczasowy dorobek symfoniczny Pendereckiego to siedem dzieł z luką chronologiczną pośrodku, bo wciąż nie narodziła się VI Symfonia, na którą kompozytor miał pomysł już 20 lat temu. Zajęty innymi zamówieniami, nie napisał jej, choć ciągle to obiecuje.

W ostatnich latach najczęściej słuchamy tych najnowszych. "Siedem bram Jerozolimy" powstało dla uczczenia 3000 lat tego miasta i pomyślane było początkowo jako oratorium. Ostatecznie przemieniło się w VII Symfonię, pozostając wielkim dziełem na pięć głosów solowych, recytatora, chóry i orkiestrę.

Wokalno-instrumentalna jest też VIII Symfonia "Pieśni przemijania". To rodzaj intymnego pamiętnika Pendereckiego, w którym poprzez wybrane przez siebie wiersze niemieckich poetów opowiada o swych botanicznych pasjach, dzieli się refleksją o życiu, które mija.

Pierwszych pięć symfonii to utwory wyłącznie orkiestrowe, zgodnie z klasycznymi regułami, jest w nich zresztą wiele odniesień do formy i sposobu myślenia dawnych mistrzów: Beethovena, Brahmsa czy Mahlera. Pendereckiego jako późnego romantyka znamy zresztą dobrze i z innych dzieł, choćby "Polskiego Requiem".

Zaskoczeniem dla wielu słuchaczy może być I Symfonia, która powstała w 1973 r. Kompozytor sumował wówczas lata awangardowych poszukiwań, a nowatorskie rozwiązania brzmieniowe dopasował do klasycznej, czteroczęściowej formy symfonicznej. Powstała całość zaskakująco świeża i przykuwająca uwagę, również teraz, po 40 latach.

- Jest muzyka, którą się podziwia, i taka, którą się lubi - ocenia Małgorzata Polańska. - O utworach Pendereckiego można dziś powiedzieć i jedno, i drugie.

- Sam kompozytor natomiast dodaje: - Nareszcie w tych nagraniach mogłem pokazać w pełni mój zamysł.

Penderecki, I i II Symfonia, CD, DUX, 2013

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji