Artykuły

Praca w kuchni

OBEJRZYJCIE "Kuchnię". Mi­mo że nie jest to ani wybitny tekst, a fragmenty ma nawet wręcz ułomne; ani w całości oszała­miająco wyreżyserowany; ani kon­certowo przez cały (prawie 30 aktorów) zespół zagrany, gdyż przerasta to możliwości teatru.

Obejrzyjcie przynajmniej akt pierwszy "Kuchni" ze względu na jego teatralną specyfikę. Kuchnia na scenie jest naturalistycznie prawdziwa i monstrualnie wielka. Reżyser, Wanda Laskowska, odsła­niając ją przed rozpoczęciem przed­stawienia, liczyła na zysk, ale nie przewidziała straty - przedwczes­nego rozładowania napięcia wizual­nego pomiędzy sceną a widzem przychodzącym ze swego M-3. A przydałoby się ono dla wsparcia przydługiego rozruchu kuchni. Kiedy scena ukazuje się w pełni świateł, oddziałuje już nie jej ogrom, lecz zawieszona nad bielą sprzętów czerń kopciu (sugestywny pomysł sceno­graficzny Z. Pietrusińskiej).

Cały akt pierwszy to rozruch i praca kuchni. Wprawdzie nie kroi się żywego mięsa i nie bucha z kotłów para, ale sprzęty, naczynia i urządzenia są autentyczne, tłuką się gęsto najprawdziwsze talerze (paniom, na widowni aż żal tej za­stawy). Kelnerki są w ciągłym ruchu, kucharze wykonują pantomimiczne czynności tak sugestywnie, że akt pierwszy przemienia się w godzinę fizycznej, zbiorowej pra­cy. I autorowi, i reżyserowi szło najwyraźniej o to, aby widz nie tylko przyjrzał się pracy, ale także doznał jej skutków. I to się udaje teatrowi: odczuwamy niemal fizycz­ne zmęczenie, ginie zupełnie poczu­cie teatralnej sztuczności. Jest tylko kilka momentów, i to krótkich, kiedy czynności aktorów są chao­tyczne, już nie modyfikowane, a jeszcze bez rytmu. Te chwile za­miast wciągać widzą i męczyć, zaczynają nużyć. Być może ów finalny kołowrotek, owo "łupanie tempa", o którym wspomina autor, należało wypróbować wcześniej, i to nie raz. Schodzi zespół aktorski na przerwę z brawami przy otwar­tej kurtynie.

Akt drugi jest, niestety i w tek­ście, i w realizacji gorszy. Stanowi pewnego rodzaju komentarz do aktu pierwszego. Trwa przerwa w pracy. Oczyszcza się tło z nadmiaru po­staci. Pozostają ci, których sylwetki wyraziściej zarysowały się poprzed­nio w działaniu. Rozmawiają, od­rywają się myślami od kuchni, marzą. Ponieważ rytm tej części jest bardziej rozlewny i dzieję się na scenie mniej ciekawie, można wtedy zacząć myśleć o czym innym. Choć­by o tym, że już w akcie pierwszym, tak przecież zespołowym, zarysowały się wyraźniej od innych niektóre propozycje aktorskie. I że A. Hrydzewicz, jako Peter, i J. Peszek, jako Kevin, pozostaną w pamięci. Ale kończy się przerwa wracają inni. Wśród nich B. Abart (charak­terystyczna sylwetka rzeźnika-psychologa), S. Wiśniewska (murzynka Berta), E. Kamas (Monika, pysznie "noszona" sylwetka). Zaczyna się praca, identyczna jak w akcie pierw­szym, przetykana rodzajowymi epi­zodami, wysysająca ludzkie siły. Można by się spodziewać, że ludzie podekscytowani marzeniami zaczną się przeciwstawiać, buntować. Ale myśl, że przecież oni tak codziennie w czasie przerw marzą i narzekają, a potem robią, co trzeba, do końca dnia, ta myśl uspokaja. Zanosi się na to, że finał przedstawienia bę­dzie podobny do finału aktu pierw­szego. Tylko ta czerń kopciu nad ludźmi nie pozwala o sobie zapom­nieć.

NIEKTÓRZY krytycy pisali o teatralności tekstu Weskera, nie wyjaśniając o co chodzi. A mnie się wydaje, że jest to tekst zupełnie nieteatralny; że zo­stał on napisany jakby przeciw teatrowi literackiemu. Nie ma w nim ani ostrzej zarysowanego kon­fliktu dramatycznego, ani wyraźnej akcji, ani wyodrębnionych z tłumu (może poza Peterem) postaci. Z punktu widzenia konstrukcji dra­maturgicznej jest to teatralna mag­ma, która dopiero na oczach widzów staje się teatrem; trudnym tech­nicznie, symultanicznym, oszałamia­jącym, wciągającym widza w śro­dek dziania się (nie gry!). "Kuchnia" w czytaniu nie jest literaturą, lecz scenariuszem mogącym skusić tylko reżysera. Jest to zatem teatr, który zdołał się oderwać od literatury, zaczął żyć samoistnie.

Obejrzyjcie "Kuchnię" ze względu na jej treść. Jest to bowiem nie tylko sztuka o pracy, lecz teatr będący pracą, pracą fizyczną. Pracy nie czyni się tutaj jedynie tłem, a w uniformy pracowników fizycz­nych nie ubiera filozofów ani lite­ratów. Wesker chyba nie jest inte­lektualistą, a tam, gdzie chwilami usiłuje nim być w akcie drugim, przegrywa; jest sobą tam, gdzie daje powody do myślenia, a nie wyręcza w myśleniu.

W myśleniu o czym? Najpierw staje pod znakiem zapytania for­muła mówiąca, że praca uszlachet­nia. Praca fizyczna w "Kuchni" tłamsi człowieka. Narkotyzuje mu umysł i ciało, pochłania, wysysa siły. I przyzwyczaja - tak, że nawet trudno potem spojrzeć na siebie z ubocza. "Nie wytrzymałbyś zmiany"

powiada jeden z bohaterów. Tępieją w pracy marzenia, rodzą się napięcia nerwowe, ludzie chwytają się od czasu do czasu za łby. Co oddzia­łuje nawet w pewnym sensie pozy­tywnie, bo rozładowuje napięcia, daje chwile wytchnienia, wytrąca z obłędnego rytmu grożącego zupeł­nym zmechanizowaniem człowieka. Rodzi nawet bunty. Peter chwyta przecież w końcu za siekierę. Na szczęście nie przeciw kapitaliście - wyzyskiwaczowi. Instynkt artysty ustrzegł autora i reżysera przed takim spłaszczeniem sprawy. Tekst wskazuje na to, że właśnie Peter jest dla właściciela najbardziej wy­rozumiałym, pracownikiem kuchni, a Hrydzewicz gra nie buntownika - rewolucjonistę, lecz odrobinę stu­kniętego, niezrównoważonego franta, postać raczej barwną niż myślącą. Spowodowanie awantury nie spra­wia mu trudności, dopiero wczoraj podbił koledze oko. A siekiery imał się nie tyle przeciw kapitaliście, co z powodu koleżanki, która nazwała go "szkopem" (scysje na tle naro­dowościowym były w kuchni na porządku dziennym). Praca pozosta­je pracą w każdym ustroju.

Można by tobie wyobrazić bunt Petera o wiele teatralnie efektow­niej, np że wysadza on kuchnię w powietrze. Ale byłoby to rozwią­zanie efekciarskie, myślowo fałszy­we. Nie poszedł też reżyser w za­kończeniu śladem autora, nie przy­wrócił naturalnego toku pracy w kuchni. W bezpośrednim starciu z właścicielem Peter kapituluje, a nad dalszym ciągiem dziejów kuchni zawieszony zostaje znak zapytania. Koszmarna czerń kopciu ani nie opada na kuchnię, ani nie jest z niej zdjęta. Nie wiadomo, czy bunt przeciw pracy byłby buntem zupełnie jałowym, czy jest się na nią nieodwołalnie skazanym? A jeśli tak, to czy warto sobie uświadamiać niedole bytu i dźwigać swój los z godnością heroicznego humanisty; czy może lepiej nie uświadamiać sobie wszystkiego, robić, co trzeba, i żyć w błogim spokoju ducha? Albo próbować pokochać ten mus pracy? "A ja to uwielbiam" - powiada przecież jeden z boha­terów. A może całkiem po prostu trzeba pracować, żeby zarobić na wypoczynek; eksploatować się, żeby potem mieć przyjemność z regene­rowania sił?

Niedawno dyrektor Wawrzynek prowadził swoich aktorów do fabry­ki, na stanowiska pracy robotników. Ideą życia Weskera był teatr robot­niczy, słynny "Centre 42". Dopeł­niałoby się marzenie autora, gdyby robotnicy przyszli do Teatru Pol­skiego. Jest także we Wrocławiu jedyny w naszym kraju, kulturoznawczy kierunek studiów. O kul­turze teatralnej środowiska robot­niczego na dobrą sprawę nikt nic nie wie. Niech obejrzą "Kuchnię" robotnicy, a przede wszystkim per­sonel kuchni hotelowych, restaura­cyjnych, stołówkowych; niech po­wiedzą, co myślą o takim teatrze. Czy oczekują teatru o sobie, poma­gającego im spojrzeć na swoje spra­wy z boku; czy mają dosyć swoich problemów w pracy i nie chcą uświadamiać sobie całej ich złożo­ności, a wieczorem wolą pójść do operetki? Czego oczekują od teatru? Co mogą odpowiedzieć na pytanie postawione przez właściciela kuchni: płacę wam przyzwoicie, jedzenie macie dobre. Czego jeszcze chcecie?

Dyrektor Wawrzynek jest wy­trawnym menażerem, niechby zor­ganizował widownię, a kulturoznawcy niechby ją spróbowali opisać. Z dużym nakładem, sił i środków wystawiona sztuka mogłaby przy­nieść zysk dodatkowy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji