Artykuły

Dzięki teatrowi mamy przyjaciół w całej Europie - Teatr Feta ma 10 lat

Zaczęli działać kilkanaście lat temu, a od 10 lat mają swoją nazwę. Do dziś pracują wtedy, kiedy są potrzebni. O Fecie - Teatrze na Specjalne Okoliczności rozmawiamy z jego szefową, Elwirą Twardowską. Najbliższa okazja by ich zobaczyć będzie w czwartek 9 maja, o godz. 21 w parku przy klubie Plama GAK, gdzie odbędzie się otwarta próba przygotowywanego właśnie przez Teatr Feta spektaklu - "Te białe kwiaty".

Łukasz Rudziński: Czemu wybraliście sobie nazwę festiwalu?

Elwira Twardowska: To było inaczej. Zanim nazwaliśmy się jako teatr, robiliśmy różne akcje teatralne czy parateatralne, ale nie mieliśmy potrzeby nazwania siebie. Inni zaczynają działalność od nazwy. Mi wystarczyło, że coś robimy. Gdy w 2003 roku pojawiła się propozycja by wystąpić na 300-lecie Sankt Petersburga, wymyśliłam "Goldwassera", którego przygotowaliśmy specjalnie na tę okazję. Mieliśmy być częścią polskiego wkładu w te obchody. I nagle padło pytanie, jak się nazywa nasz teatr. Jechaliśmy robić fetę dla Sankt Petersburga, a ponieważ działaliśmy też przy innych akcjach (m.in. Święto Miasta Gdańsk, otwarcie Jarmarku Dominikańskiego) to ustaliliśmy, że nazywamy się Feta - Teatr Na Specjalne Okoliczności.

Ma Pani monopol na reżyserię w Teatrze FETA?

- Nie zależy mi na tym. Oprócz mnie, zrobił z naszym teatrem przedstawienie Przemek Grządziela z Teatru Pinezka, Sławek Kochańczyk, a wciąż obecne w naszym repertuarze "Garkotłuki" stworzył Piotr Chlipalski. Mamy zgrany zespół, który sporo potrafi - to już zaprawiona w bojach ekipa. To ważne, bo w teatrze ulicznym wszystko od początku do końca robi się własnymi siłami - rozkłada się scenografię, dba o kostiumy, przygotowuje role. Tak się składa całość - od drobiazgów często wszystko zależy.

Na Festiwal Teatrów Plenerowych i Ulicznych FETA przygotowujecie spektakl oparty na baśniach romantycznych.

- Powodem zrobienia spektaklu "Te białe kwiaty" był pomysł na to, jak on ma wyglądać. Kanwą spektaklu są "Lilie" Adama Mickiewicza, ale podstawową inspiracją była inna jego ballada - "To lubię". Tam straszy, są stare cmentarze, gdzieś toczy się jakaś głowa. Spektakl przygotowywany jest specjalnie do przestrzeni parkowej. Początkowo miałam reżyserować go sama, ale bardzo chciał do nas dołączyć Jarosław Rebeliński z Teatrem Poza Tym. Chcemy tę "niesłychaną zbrodnię", że "pani zabiła pana" potraktować nieco z przymrużeniem oka. Bo co to za zbrodnia niesłychana, skoro wciąż jesteśmy przytłaczani informacjami o kolejnych morderstwach? Prawie nie używamy tekstu. Zapalimy za to mnóstwo świateł. Podczas premiery na Reducie Wilk będzie 200 lampionów na dole i kilkadziesiąt u góry oraz małe lampki solarne. Chcemy zbudować klimat zapomnianego cmentarza. Chciałabym zachować rytm "Ballad i romansów" Mickiewicza w tym spektaklu. Czy to się uda? Nie wiem.

Pracuje Pani ciągle z tymi samymi ludźmi?

- Nawet gdybym tak chciała, to po prostu niemożliwe. Nasi aktorzy podejmują pracę, wyjeżdżają za granice czy... rodzą dzieci. Oczywiście pozostajemy w dobrych relacjach. Przez lata wychowaliśmy na przykład mnóstwo szczudlarzy - większość z tych, którzy umieją machać flagami przeszło przez ten teatr. Było w Fecie - Teatrze na Specjalne okoliczności wiele osób dziś rozpoznawalnych, jak Barbara Piórkowska, Anna Urbańczyk. Jest nas więc w sumie całe stado, myślę, że koło setki.

Jesteście teatrem amatorskim, ale jeździcie po kraju i Europie kilkanaście razy w roku. Jak to możliwe?

- Przy każdej produkcji i wyjazdach trzeba wziąć pod uwagę zastępstwa. Ktoś ma obronę dyplomu, ktoś inny egzamin. Moi aktorzy robią teatr z pasji, ale poza tym uczą się i pracują. Niektórzy, jeżdżący z nami w różne zakątki Europy, praktycznie nie mają wolnego poza wyjazdami z Fetą. Nauczyłam się tolerancji. Nie mogę mieć w tej sytuacji pretensji do nieobecności na próbach. Oczywiście jak ktoś imprezuje w tym czasie w jakimś klubie to jest inna sytuacja, ale moi aktorzy nie robią takich rzeczy. Przecież nikomu nie zależy na tym, aby źle wypaść. I jakoś sobie radzimy. Dla nich i dla mnie jest to wielka przygoda. Objechaliśmy już całą Europę z tymi spektaklami. W naszych wyjazdach nie chodzi o kasę, bo "wynagrodzenie" jest symboliczne, a o frajdę robienia czegoś nowego.

Ma Pani jakieś plany na teatr w nieco dalszej perspektywie?

- W tym sezonie mamy w repertuarze trzy spektakle - "Nić Ariadny", "Garkotłuki" i "Te białe kwiaty", które zamierzamy pokazywać. Będzie też trochę "specjalnych okoliczności" - Święto Miasta Gdańsk, 140 lat gdańskich tramwajów, otwarcie i zakończenie Jarmarku Dominikańskiego. Chcę też w końcu zrobić małą formę. Taką, która zmieści się do busa. Bo przede wszystkim chcemy się bawić teatrem. To zawsze wielka przygoda i szkoda, by nasze plany były ograniczone przez koszty transportu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji