Artykuły

Gdynia. Premiera "Króla Leara po polsku" w CK

Aktor, który ma już dość grania w reklamach i odtwarzania postaci, które nie mają nic do powiedzenia - to główny bohater najnowszego spektaklu, który powstaje właśnie na gdyńskiej scenie SAM pod artystyczną opieką prawdziwej legendy polskiej rozrywki scenicznej i ekranowej, Jerzego Gruzy.

O swym najnowszym dziele opowiada reżyser przedstawienia, Krystian Nehrebecki.

Przemysław Gulda: Pana najnowszy spektakl jest z punktu widzenia aktorów w jakimś sensie autotematyczny. Czy to ułatwia czy utrudnia pracę?

Krystian Nehrebecki: Na pewno znajomość środowiska artystów teatru ułatwia zrozumienie, "czucie" spraw, zwalnia z obowiązku "researchu". Ale jest tu i pewna pułapka patrzenia i widzenia mało obiektywnego, sam więc sobie narzucam dużą dyscyplinę zrozumienia środowiska. Jestem jak najbardziej człowiekiem teatru, próbującym "wyskoczyć" z tej rzeczywistości, aby możliwie trzeźwym okiem dojrzeć i opowiedzieć oceny pozostawiając publiczności.

W jakim stopniu będzie to przedstawienie o losie aktora we współczesnym świecie, a w jakim - o współczesnym świecie, oglądanym przez pryzmat tej specyficznej grupy?

- Nie lubię procentowego ujęcia w odniesieniu do sztuki. Brrr na samą myśl tak technicznego ujęcia ale... najtrafniejsza odpowiedź to ... 50% na 50% . Paradoks.

Na czym polega przy tej realizacji rola Jerzego Gruzy?

- Nauczyciel i mistrz. Mentor i ... punkt odniesienia, oraz.... pomoc w sytuacji wymagającej "szybkiego reagowania".

Scena SAM, wciąż jeszcze młoda i "na rozruchu", staje się jednym z najaktywniejszych teatrów w Trójmieście. Jak się Panu pracuje w warunkach, jakie oferuje?

- Znakomicie. Pracownicy Centrum są oddani temu projektowi na 1000%, dyrektor Wojciechowski - "rodziciel" teatralnego cudu - kocha, wychowuje i dopieszcza to trzyletnie dziecko, a ma do pomocy dobrego ducha, by nie powiedzieć anioła, w osobie Prezydenta Szczurka. Pod ich opiekuńczymi skrzydłami scena, idea i... misja, jakkolwiek górnolotnie to brzmi, rozwijają się. Są takie miasta w których "słowo staje się ciałem" i to nie jest bynajmniej jakiś cud, to efekt pracy, konsekwencji i chęci. Jakie to proste i jakie to trudne!

Na zdjęciu: Izabella Olejnik i Andrzej Baranowski

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji