Artykuły

Klasyczne urodziny

Nikt nie wierzył, że młodemu absolwentowi filozofii uda się spełnić marzenie o budowie w Warszawie nowoczesnej instytucji kulturalnej. W tym roku Teatr Polski prowadzony przez Andrzeja Seweryna obchodzi setną rocznicę powstania i przyjmuje imię założyciela Arnolda Szyfmana - pisze Iza Smelczyńska w magazynie EXKLUSIV.

- Co do tego teatru, o którym piszesz, to daj Boże, ale wtedy powiem ha ha ha!!, gdy będziesz miał kontrakt w kieszeni - tak małą mam wiarę w polski zapał - przepraszam, ale małą - pisała 7 listopada 1909 roku Maria Przybyłko-Potocka, czołowa aktorka ówczesnego pokolenia, w liście do Arnolda Szyfmana. Nie zraziło to niespełna trzydziestoletniego doktora filozofii i miłośnika sztuki do snucia śmiałych projektów założenia wielkiego prywatnego teatru dramatycznego i budowy nowoczesnego gmachu przy ulicy Karasia. Co więcej, prace przygotowawcze i organizacyjne trwały jedynie dwa lata. Budynek postawiono i wyposażono w niecały rok.

- To, co się działo w teatrze i na scenie Teatru Polskiego w ostatnich dniach przed otwarciem jest nie do opisania. Teoretycznie technicy przerywali pracę, gdy zaczynały się próby, a w praktyce instalowano na widowni krzesła, zmieniano tabliczki z numerkami niewłaściwie rozmieszczonymi, kończono montowanie ostatnich, brakujących lub źle uregulowanych grzejników, które syczały, a niespodziewanie, od czasu do czasu zaczęły gwizdać świdry na nieukończonej sznurowni nad sceną i hałasować maszyny w stolarni. (...) W ciągu ostatnich trzech dni przed otwarciem wszyscy upadali z sił, lecz pracowali prawie bez odpoczynku. Niektóre próby trwały do szóstej nad ranem, a nowe zaczynały się o dziesiątej lub jedenastej - wspominał Arnold Szyfman. Mimo sceptycznego nastawienia warszawskiego środowiska, ataków prasy i nieprzychylności przyjaciół, Szyfman nie podawał się. Pełniąc role budowniczego i reżysera jednocześnie doprowadził 29 stycznia 1913 roku do uroczystego otwarcia Nowego Teatru Polskiego.

Od Irydiona do Irydiona

Działalność sceny zainaugurował "Irydion" Zygmunta Krasińskiego. W premierowym spektaklu zagrali wówczas aktorzy mało jeszcze znani, m.in. Józef Węgrzyn (rola tytułowa), Jerzy Leszczyński, Stanisława Wysocka i Aleksander Zelwerowicz. Publiczność warszawska dobrze przyjęła spektakl, lecz niewiele brakowało, by tak ważny dzień skończył się katastrofą.

- Premiera zaczęła się o dwudziestej, a skończyła dopiero o drugiej w nocy ze względu na błąd maszynisty. Obsługa techniczna złożona była z pionierów, którzy pierwszy raz dostali tak wspaniałą i wymagającą zabawkę. Nie ustrzegli się błędów. Na skutek destrukcji dekoracji i wynikającej stąd konieczności naprawy, publiczność została zmuszona do pozostania w teatrze o godzinę dłużej. I została cierpliwie. Po spektaklu wszyscy poszli na bankiet do Hotelu Bristol. Z tego wydarzenia pozostało zdjęcie, na którym widać smutnego Szyfmana i rozradowanych widzów - mówi Jarosław Gajewski, obecny dyrektor artystyczny Teatru Polskiego. Równo sto lat po pierwszej premierze "Irydiona" Andrzej Seweryn na nowo zmierzył się z tym dziełem. Było to jakby powtórzenie założycielskiego aktu Szyfmana.

- O anegdotach z jubileuszu stulecia wolałbym jeszcze nie wspominać. Bardziej mnie bolą niż śmieszą. Może za jakiś czas będę o nich mówić z pogodą i uśmiechem - śmieje się

Teatr odważny

Stuletnia historia Teatru Polskiego odzwierciedla wszystko to, co działo się przez ostatnie stulecie w życiu publicznym. Teatr żył dniem dzisiejszym i życiem swoich widzów. W pierwszych latach publiczność nazywała go warszawską Comedie-Francaise albo ,,domem Fredry". A za sprawą monumentalnych spektakli "Dziady" i "Kordian" wyreżyserowanych przez Leona Schillera Teatr Polski stał się przodującą sceną w kraju. Najważniejsze wydarzenia społeczne stawały się najważniejszymi wydarzeniami teatru, który w metaforyczny sposób komentował codzienność. Po odzyskaniu niepodległości symbolicznym gestem było wystawienie "Wyzwolenia" w reżyserii Juliusza Osterwy, podczas której honorowe miejsce na widowni zajął Józef Piłsudski. Ponownie tę sztukę wystawił Kazimierz Dejmek w początkach stanu wojennego.

- Był to niezwykły akt odwagi, przypominający ,,Dziady" w Teatrze Narodowym w 1967 roku - wspomina Gajewski.

Dla obecnego dyrektora artystycznego Teatru Polskiego szczególnie ważnym okresem było objęcie stanowiska dyrektora przez Kazimierza Dejmka.

- Jego obecność w historii Teatru Polskiego jest znacząca. Również ze względu na początki mojego życia zawodowego, bo wówczas debiutowałem, jako student trzeciego roku - wspomina. - Było to w marcu 1983 roku na Scenie Kameralnej przy ulicy Foksal. Odbyła się premiera ,,Szewców" Stanisława Ignacego Witkiewicza w reżyserii Jerzego Krasowskiego. Wraz z pięcioma kolegami statystowaliśmy jako dziarscy chłopcy. Dyrektor Dejmek postanowił uzupełnić zespół o młodzież aktorską. Dzień premiery pamiętam doskonale. Pamiętam, że nic nie pamiętałem. Stojąc w kulisach, byłem bardzo podniecony, a będąc na scenie, nie pamiętałem nic oprócz drżenia całego ciała. Po zejściu ze sceny czułem ogromną ulgę i niezidentyfikowaną radość, kiedy znalazłem się już w kulisach. Na trzecim roku studiów graliśmy jeszcze kilka razy i zawsze było to bardzo miłe przeżycie.

Obchody jubileuszu stulecia Teatru Polskiego zaplanowane są na cały rok. Repertuar skupia się na sztukach polskich, które niejednokrotnie wystawiano już na tej scenie. Wspomniany "Irydion", niedawna premiera "Zemsty" czy planowane na listopad "Wesele" ma przypomnieć widzowi o nieprzemijającej żywotności polskiej klasyki. Planowana na kwiecień adaptacja "Quo Vadis" będzie teatralną prapremierą powieści Sienkiewicza na rodzimej scenie dramatycznej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji