Artykuły

Tworzenie i konfrontacja

Dla krakowskiej sceny narodowej nadchodzi czas eksperymentów i otwartości na ryzykowne projekty - o spektaklach "Dumanowski. Side A" w reż. Konrada Dworakowskiego oraz "Dumanowski. Side B" w reż. Sebastiana Krysiaka pisze Tomasz Kaczorowski z Nowej Siły Krytycznej.

Dumanowski - bez niego nie byłoby wolnej Polski.

11 listopada 2012 roku słuchałem na antenie Radia Kraków przygotowanego przez Jana Klatę i Sebastiana Majewskiego słuchowiska "Dumanowski". Zrozumiałem wówczas, że tak powinno się mówić o historii i trudnych tematach: śmiejąc się, bawiąc w mnożenie alternatyw, zderzając je z powagą narodowego Święta Niepodległości. Klacie i Majewskiemu perfekcyjnie wyszła realizacja o tajemniczym, zapomnianym bohaterze narodowym, który m.in. ocalił marszałka Piłsudskiego. Twórcy na cały dzień zawładnęli anteną Radia Kraków. Przygotowali reklamy, audycje i wiadomości (w tym relacje z marszów niepodległości!) i przeplatali je rozmowami o Józafacie Dumanowskim - ostatnim urodzonym w wolnej Rzeczpospolitej szlacheckiej i pierwszym zmarłym w niepodległej Polsce, postaci wymyślonej przez Wita Szostaka (autora powieści), który chciał sprawdzić, jak buduje się narodową tożsamość i tworzy mity założycielskie dumnego państwa zakochanego w martyrologii.

Pomyślałem, że taka akcja mogłaby być świetną zapowiedzią premiery otwierające dyrekturę Klaty w Teatrze Starym. Tak się jednak nie stało, ale w głowie nowych dyrektorów zrodził się pomysł iście szalony: zrobić dwa spektakle w oparciu o tę samą powieść, przez dwie różne ekipy realizatorów i zaprezentować je na jednej scenie, tego samego wieczoru. Ale w tym szaleństwie jest wszak metoda...

***

Nowe stare

W "Dumanowskim. Side A" w reżyserii Konrada Dworakowskiego czterej mężczyźni i siedem kobiet odgrywają sceny z życia Józafata Dumanowskiego. Wchodzą w postaci, które Dumanowski spotykał w swoim długim 123-letnim życiu (od 1795 do 1918 roku). Opowiadają o jego spotkaniach z Mickiewiczem i Słowackim w Krakowie, o planach zmiany Krakowa w funeralną stolicę Europy, wyprawach na "świtezianki" (tj. do domów publicznych), o uwodzeniu kolejnych wdów bronowickich i o gawędach z marszałkiem Piłsudskim.

Część "A" to arcydzieło. Jest budowana bardzo oszczędnymi środkami aktorskimi i inscenizacyjnymi: kilkanaście prześcieradeł, wielofunkcyjne skrzynie, które są też stołami lub budkami telefonicznymi, proste animacje (przywódcy narodu od Piłsudskiego, przez Sikorskiego i Jaruzelskiego, po Jana Pawła II, utrwaleni na zdjęciach i opowiadający o bohaterze Dumanowskim), sugestywne i delikatne światło. Brawurowo prezentuje się zespół aktorski, który przede wszystkim dobrze się bawi, śpiewając sparafrazowane pieśni patriotyczne i przyśpiewki ludowe, wykonując przy tym niebywale precyzyjne ruchy. Bawią i rozśmieszają krakowską publiczność lokalnymi anegdotkami o martwym Krakowie, zadufanym "trupie dawnej stolicy".

Dworakowski razem z dramaturżką Martyną Lechman wydobyli prawdziwe smaczki z powieści Wita Szostaka. Stworzyli widowisko z bardzo żywym, barwnym i pikantnym (ale nie wulgarnym!) językiem.

Reżyser zawarł w przedstawieniu mnóstwo odniesień do legendarnych spektakli Starego Teatru, wokół których zdążyły narosnąć liczne mity: od "Dziadów" w reżyserii Konrada Swinarskiego (np. jedzenie jajka na scenie), przez "Trylogię" Klaty, po spektakle Mikołaja Grabowskiego z zeszłorocznym "Panem Tadeuszem" na czele. Dworakowski prowadzi akcję niesamowicie konsekwentnie. Stworzył spektakl bardzo atrakcyjny, przyjemny dla oka, ale i piekielnie inteligentny, pełen smaczków spełniających zapowiadaną linię programową na tę część sezonu BIO.S.

Science-Fiction

Krótka przerwa wystarcza na kompletną zmianę przestrzeni. Druga część przenosi nas w zupełnie inny świat. Na część "B" publiczność usadowiona zostaje na klasycznie położonej widowni Dużej Sceny, przy części "A" rzędy krzeseł ustawione były na scenie. Widzowie teraz znajdują się w lustrzanym odbiciu swojego poprzedniego położenia, jakby na arenie.

W Krakowie panuje zaraza, która dziesiątkuje mieszkańców Starego Miasta. Przez megafony nadawane są komunikaty, żeby nie opuszczać domów i że wszystko jest pod kontrolą. Scena tonie w dymie i kurzu. Jak mówi jeden z mieszkańców, ubrany w prowizoryczny kombinezon, mający chronić przed ową tajemniczą zarazą: "w takim tempie za dziewięć godzin na Starym Mieście nie będzie żywej duszy". Liczba trupów w plastikowych workach wzrasta z każdą chwilą. Służby nie nadążają z ich utylizacją. Ludzie mają dość: boją się, kombinezony są niewygodne i duszne, odchodzą ich bliscy.

Jak sobie poradzić z tą tragedią narodową w dumnym zaściankowym Krakowie, który myśli, że jest centrum wszechświata? Potrzebny jest (super)bohater narodowy! Józafat Dumanowski, który swoim przykładnym 123-letnim życiem, czterema śmierciami (trzema podczas walki za ojczyznę, czwartą naturalną, we własnym łóżku), pokazał, jak zwyciężać mamy! Potrzebny jest teraz - w tym momencie!

Naród szuka. Wyławia wspomnienia z lekcji historii w szkole, próbuje przypomnieć sobie, kim był, jak wyglądał i co zrobił Dumanowski. Jak to się stało, że został wyniesiony na piedestał? Dlaczego stawiane mu są pomniki? Nikt dokładnie nie pamięta...

Genialna adaptacja tekstu (Tomasz Jękot) powieści, tworzy dla inscenizacji ramy science-fiction. Aktorzy bawią się historią, przeinaczając ją i dopowiadając fakty. Twórcy próbowali sprawdzić, jak można mówić o historii. Tekst Jękota odziera "polskość" z całego sztafażu dumy i celnie diagnozuje umiłowanie Polaków do męczeństwa, kreowania fikcyjnych bohaterów, czy stwarzania pseudomitów fundacyjnych. To właśnie tekst, którego zabrakło przy "Poczcie Królów Polskich". Jękot precyzyjnie dotyka bolesnych epizodów w historii Polski i wnika w to, jak ona wpływa na mentalność i osobowość - tak narodu, jak i pojedynczych jednostek.

Szkoda, że spektakl "Dumanowski. Side B" jest piekielnie nudny i jednostajny. Godzinne przedstawienie to właściwie jeden obraz: dym, ledwie widoczni i ledwie słyszalni aktorzy. Zmieniają się tylko kolory świateł: scena zabarwiona jest raz na zielono, raz na czerwono, innym razem na bladoniebiesko. Aktorzy próbują działać, ale giną w bezczynności. Właściwie jedynym ciekawym momentem jest monolog Andrzeja Rozmusa, który opowiada o zupełnie nieprzemyślanym koncepcie (a w zasadzie braku konceptu) urbanistycznego Krakowa: w głowę szczególnie zapada fragment o "Szkieletorze" (niedokończonym wieżowcu przy Rondzie Mogilskim), który niedokończony straszy od blisko dwudziestu lat i niedługo rzeczywiście zamieni się w jakiś obelisk...

Potencjał części "B" spektaklu jest ogromny, ale zupełnie niewykorzystany. Może problemem jest konwencja sci-fi, praktycznie zupełnie obca w Polsce? Próbował jej w "Trzech stygmatach Palmera Eldritcha" - pierwszym spektaklu w Starym w 2006 roku (!) obecny dyrektor Jan Klata. Spektakl wypadł dosyć szybko z repertuaru. Nie przypadł publiczności i krytyce do gustu, a szkoda, bo było to świetnie zrobione przedstawienie, które zawierało mnóstwo diagnoz o kondycji współczesnego człowieka i rozwoju technologii. Żałuję, że w pomysłach scenicznych Sebastiana Krysiaka dało się tylko filmowe (klasy B raczej) inspiracje. Zwyciężyło stawianie na wizualne efekty, niestety pozbawione mocy.

Summa

Czy przedstawienia traktować jako dwa oddzielne spektakle, czy może jako integralną i nierozłączną całość? Ja skłaniam się ku temu drugiemu. To dwie różne estetycznie części, związane jedynie punktem wyjścia. Ciekawe jest je ze sobą skonfrontować, ale chyba jednak należy ich łączyć.

Kolejne premiery po objęciu dyrekcji w Starym Teatrze przez Klatę i Majewskiego pokazują, jaki nadchodzi czas dla krakowskiej sceny narodowej: czas eksperymentów i otwartości na ryzykowne projekty, czas młodych (choć pewnie nie tylko) twórców. Do Starego wkracza powiew świeżości, po przecież również bardzo dobrych i owocnych artystycznie 11 latach dyrekcji Mikołaja Grabowskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji