Artykuły

Dwa razy Strawiński w Poznaniu

"Wieczór Strawińskiego - Król Edyp/ Święto wiosny" w choreogr. Jacka Przybyłowicza i Paula Juliusa w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Pisze Anna S. Dębowska w Gazecie Wyborczej - Poznań.

"Wieczór Strawińskiego" to nowa premiera w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Ciekawe zestawienie dzieł tak różnych jak "Król Edyp" i "Święto wiosny" [na zdjęciu], dla których wspólnym mianownikiem miał być taniec.

Dlatego dwuaktową operę-oratorium "Król Edyp" wyreżyserował choreograf Jacek Przybyłowicz, dyskretnie wprowadzając do akcji dramatycznej elementy baletu współczesnego. W przeciwieństwie do baletu "Święto wiosny" "Król Edyp" niezmiernie rzadko pojawia się na polskich scenach. Najsłynniejsza inscenizacja powstała w 1962 r. w Warszawie - reżyserował Konrad Swinarski, dyrygował Bohdan Wodiczko. W Poznaniu utwór zabrzmiał pod batutą Gabriela Chmury, dyrektora artystycznego Teatru Wielkiego im. Moniuszki.

Igor Strawiński ukończył "Króla Edypa" w 1927 r., 14 lat po głośnej prapremierze "Święta wiosny" w Paryżu, które okazało się największym skandalem w historii muzyki. Operę-oratorium ze słynnym baletem łączy - oprócz osoby kompozytora - postać Sergiusza Diagilewa, genialnego impresaria, szefa Baletów Rosyjskich, bez którego "Święto..." być może by nie powstało. "Edypa" Strawiński skomponował na 20-lecie działalności Diagilewa.

Miał już za sobą zwrot w stronę neoklasycyzmu, partytura tej opery przynosi więc zupełnie inny język muzyczny niż w "Święcie wiosny", które było dziełem rewolucyjnym, zwłaszcza w zakresie rytmiki. Strawiński uprościł środki kompozytorskie - "Król Edyp" jest dziełem oszczędnym i skondensowanym. Jest to opera pod wieloma względami niezwykła. Rzadko się zdarza w tym gatunku zastosowanie klasycznej jedności czasu, akcji i miejsca, ale przecież libretto, które napisał Jean Cocteau, opiera się na tragedii Sofoklesa. Strawiński sięgnął do korzeni gatunku operowego i dla osiągnięcia specyficznego kolorytu posłużył się pastiszami stylu barokowego i klasycystycznego, co rozwinie później znakomicie w "Życiu rozpustnika". Ponadto jest to chyba jedyna opera, w której śpiewa się po łacinie - jedynie partia Narratora napisana została po francusku i może być wykonywana w językach lokalnych (w Poznaniu wybrano polski). Był to zabieg w pełni świadomy, Strawińskiemu chodziło o efekt archaizacji i zbliżenia muzyki do rytuału poprzez sięgnięcie do języka starożytnego.

Nie pierwszy raz dał wyraz zainteresowaniu obrzędami. "Święto wiosny" odwoływało się przecież do prasłowiańskich rytów przywoływania życiodajnej pory roku. W balecie, aby świat mógł się odrodzić, potrzebna jest symboliczna ofiara z krwi dziewicy. Życie odradza się więc kosztem śmierci jednego z członków zbiorowości. W "Królu Edypie" los protagonisty jest z góry przesądzony: ma zamordować swego ojca i poślubić własną matkę, a w konsekwencji zostać wykluczony ze wspólnoty.

Długowłosy Edyp i niemy Kreon

Edyp jest więc męczennikiem i jako takiego przedstawił go debiutujący jako reżyser Jacek Przybyłowicz. Śpiewający te partię Jacek Laszczkowski (tenor) ma długie włosy, brodę, ubrany jest w luźną białą tunikę. Z kolei w ostatniej scenie, gdy oślepiony Edyp kieruje się ku bramom Teb, gdy zawinięty zostaje w szeroki szal, jak mumia, królewska czerwień szala staje się symbolem cierpienia.

Jacek Przybyłowicz dobrze poradził sobie ze swoim pierwszym pełnospektaklowym zadaniem reżyserskim, na dodatek przygotowywanym w krótkim czasie. Pierwotnie wieczór miał należeć do wybitnego izraelskiego choreografa Itzika Galilego, jednak z przyczyn od niego niezależnych Teatr Wielki w Poznaniu musiał zrezygnować z planów, a Przybyłowicz, dyrektor poznańskiego baletu, wziął na siebie ciężar realizacji spektaklu. Dobrze posługuje się skrótem scenicznym - np. w scenie, w której ludność Teb (chór męski), błagając Edypa o pomoc w znalezieniu mordercy starego króla, zasiada w amfiteatralnie ustawionych ławach i od tego momentu staje się sędzią w procesie swego władcy. Tak dobrych, wymownych scen było jednak mało. Przejęty reżyserią Przybyłowicz, bardzo dobry przecież choreograf, nie pokazał tym razem pazura jako autor układów tanecznych. Choreografia oparta na balecie współczesnym była raczej dopełnieniem, rzadziej kontrapunktem dla akcji. To mogło rozczarować wielbicieli Przybyłowicza choreografa, którzy pamiętają choćby jego warszawską "Alphę Kryonię Xe" z muzyką Aleksandry Gryki, w której tak bardzo zaznaczona była fizyczność tańca i tancerzy. Orkiestra pod dyrekcją Gabriela Chmury brzmiała dobrze, chór niestety parokrotnie rozmijał się z instrumentami.

Jacek Laszczkowski jako Edyp śpiewał w sposób przykuwający uwagę, choć nie każdy musi gustować w barwie jego głosu. To zresztą ciekawy przypadek zmiany wokalnego emploi. Laszczkowski swoją karierę rozpoczął wiele lat temu w Warszawskiej Operze Kameralnej, ale jako sopranista. Od pewnego czasu wykonuje partie tenorowe, np. w "Graczach" Szostakowicza w Operze Bałtyckiej.

Partnerująca Laszczkowskiemu Agnieszka Zwierko jako Jokasta imponowała mocnym mezzosopranem, jednak nie było to wykonanie dla ceniących subtelność w muzyce. Pozostałe ważne postacie - adwersarz Edypa, Kreon, oraz ślepy wieszczek Tejrezjasz - pozostały w tym przedstawieniu bezbarwne, zarówno aktorsko, jak i wokalnie. Baryton Jerzy Mechliński (Kreon) nie zdołał się nawet przebić przez orkiestrę.

Słaba choreografia, mocna Ofiarowana

Drugą część wieczoru wypełniło "Święto wiosny" (29 maja minie sto lat od jego prawykonania) w wykonaniu baletu poznańskiego. Jednak w choreografii Paula Juliusa powinno zmienić nazwę na "Delikatne tchnienie wiosny". Wulkaniczna muzyka najwyraźniej nie pobudziła wyobraźni niemieckiego choreografa - zwłaszcza w pierwszej części ("Uwielbienie ziemi") próżno było szukać śladów koncepcji interpretacyjnej. Tancerki pląsały, w duetach damsko-męskich nie wyczuwało się napięcia erotycznego, które pulsuje w każdym niemal takcie baletu Strawińskiego, ani jakiejkolwiek ciekawsze interakcji. Nie trzeba wspominać Béjarta, Bausch czy nawet pierwszej choreografii tego dzieła autorstwa Wacława Niżyńskiego, aby dostrzec, że Paul Julius nawet nie próbował być partnerem dla muzyki.

Coś zmieniło się dopiero w drugiej części ("Ofiarowanie"), gdy na plan pierwszy wyszła Shino Sakurado jako Ofiarowana. Dzięki silnej osobowości scenicznej tej tancerki coś w ogóle zaczęło się dziać. W jej wykonaniu Ofiarowana sama decyduje o swoim losie. Jej taniec nie jest tańcem ofiarnym, ale aktem wyniesienia się ponad wspólnotę. To raczej afirmacja własnej seksualności i sił życiowych, którymi Ofiarowana się upaja.

Dyrygował Grzegorz Wierus. Podobało mi się, że było w tym wykonaniu sporo soczystości, własnego słyszenia współbrzmień i detali partytury, wydobywania mniej słyszalnych linii melodycznych w instrumentach solowych. Dla dętych drewnianych, które mają tam mnóstwo partii solowych, wykonanie "Święta wiosny" było sporym wyzwaniem. Orkiestra nie zawsze brzmiała dobrze: a to fagot grał za wysoko, a to waltornia za nisko, zaś w prologu do "Ofiarowania" dęte drewniane i kwintet smyczkowy były fatalnie niedostrojone.

Orkiestry nie są niestety mocną stroną polskich teatrów operowych. Coraz częściej strona teatralna staje się ważniejsza od muzycznej, a orkiestra traktowana jest jako akompaniator, od którego mało się wymaga. We Wrocławiu dobrego poziomu pilnuje Ewa Michnik. Również Gabriel Chmura osiąga dobre efekty - orkiestra brzmi selektywnie i gra świadomie. Dobry teatr operowy nie może istnieć bez dyrygenta jako dyrektora muzycznego bądź artystycznego. W Operze Bałtyckiej w Gdańsku od dwóch lat go nie ma (obecnie dyrektor naczelny Marek Weiss chce zaprosić do współpracy Tadeusza Kozłowskiego). W Warszawie jest nim Carlo Montanaro, ale jako wzięty na świecie dyrygent operowy stale jest w rozjazdach i rzadko pracuje z orkiestrą, co niestety słychać.

"Wieczór Strawińskiego" - "Król Edyp", "Święto wiosny", Teatr Wielki w Poznaniu, premiera 27 kwietnia 2013 r.

30 kwietnia można posłuchać "Święta wiosny" pod dyrekcją Łukasza Borowicza w Operze Narodowej w Warszawie. Na wieczór baletowy składają się aż trzy choreografie: Niżyńskiego, Béjarta i Gata.

2 czerwca rozpoczyna się 10. Poznańska Wiosna Baletowae istnie

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji