Artykuły

Biedermann powrócił?

Nie wiem, co to może znaczyć, ale fakt pozostaje faktem - nasz teatr przypomniał sobie nagle o autorach, którzy święcili triumfy w Polsce po roku 1956; mianowicie o Friedrichu Dürrenmatcie (jedna premiera za drugą) i o innym słynnym (choć na pewno mniej) Szwajcarze - Maksie Frischu. Kilka jego sztuk grano u nas przed laty na wielkiej fali repertuarowej odwilży i fascynacji dramaturgią absurdu, ironii i groteski. Erwin Axer przygotował wtedy, z wielkim powodzeniem, właśnie "Biedermanna i podpalaczy", a potem wystawiano również "Andorrę", "Don Juana, czyli miłość do geometrii" i "Biografię". Jak brzmi Frisch po latach i co pozostało z "Biedermanna..."? Otóż powiem wprost, że nie wydaje mi się, iżby brzmiał najlepiej, a pozostało niewiele. Czas, który przeminął, podziałał chyba na niekorzyść tego tekstu - gdy zabrakło pozateatralnego rezonansu tamtych lat, który sztuce przydawał sensów parabolicznych, zabrakło i... życia. W każdym razie, na scenie Miniatury obnażyła się niejedna ze słabości, które wytknął kiedyś Jan Kott, pisząc, że autor "miał pomysł na skecz i rozciągnął go do trzech aktów". Wątła to dzisiaj literatura, choć na swój sposób zręczna i efektowna (czasem efekciarska). Najgorzej czas obszedł się z epilogiem, który już w latach 50. wyglądał, jakby był dopisany "na siłę", tyle że motyw rozrachunku z nieodległym faszyzmem wiele jeszcze znaczył. O tym, jaką rolę w powstaniu dwudziestowiecznych totalitaryzmów, a faszyzmu zwłaszcza, odegrało mieszczaństwo, naprawdę wiemy dzisiaj znacznie więcej (choć, oczywiście, gdy idzie o sztukę teatralną, a nie dzieło historyka, nie może to być miara oceny jedyna i ostateczna). Ale Mikołaj Grabowski, reżyser bardzo świadomych wyborów i upodobań literackich, doskonale przecież o tych słabościach "Biedermanna..." wiedział. Starał się więc wydobyć to, co rzeczywiście mogłoby dzisiejszego widza dotknąć, czyli sprawę "banalności zła", o której znów - po Hannah Arendt, po Simone Weil - nie jest łatwo powiedzieć coś oryginalnego, również ze sceny. "Biedermann..." Grabowskiego - i zgoda na to -jest współczesnym moralitetem o współczesnym Każdym, który sam sobie tworzy moralność zależnie od okoliczności; prowadzi niby porządne życie, a przyzwala na zło, a więc je pomnaża. I ów mechanizm, czy raczej spiralę "samonakręcającego się" zła-, pokazano w Miniaturze sprawnie, ze sporą dozą pomysłowości - już w samym rozwiązaniu przestrzeni i "pirotechnice". Mariusz Wojciechowski gra Biedermanna, który nie ma w sobie nic z czarnego charakteru; jest, jak trzeba, schludny, uprzejmy, chwilami wręcz sympatyczny, ale niewiele rozumie, a ludzi traktuje obrzydliwie, bo instrumentalnie. Babette Iwony Bielskiej, dorodna i duża, to "ciepła żonka", wpatrzona w swój mężowski ideał. Oboje aktorzy czują doskonale i wydobywają śmieszność replik i reakcji swoich bohaterów, zabiegających o "oswojenie" podpalaczy. Z nimi natomiast jest już gorzej, i nie bez winy reżysera. Rysowani są nazbyt grubą kreską: w przypadku Schmitza można to jeszcze przyjąć (bo to "griaduszczij cham" w tym duecie), ale niepodobna, gdy idzie o Eisenringa. Ta rola wymaga znacznie subtelniejszych środków, koniecznych do zróżnicowania kilku jego "twarzy" (tak grał Andrzej Łapicki we wspomnianej prapremierze). Eisenring to nie tylko oberkelner po odsiadce, ale może przede wszystkim - by użyć języka "Z archiwum X" - mutujące się diabelstwo, które bywa chamowate, lecz i sceptyczne, a nawet, powiedziałabym, snobistyczne. Słowo daję na koniec, że się nie "czepiam", tylko staram się zrozumieć, dlaczego Frisch w Miniaturze zabrzmiał tak obojętnie. Zaprawdę, czas tej sztuki chyba minął (choć nie minął np. czas "Stillera" Frischa). Tak czy inaczej racje, dla których Grabowski sięgnął po "Biedermanna..." i o których mówił w telewizyjnym "Magazynie Teatralnym" (gdzie kreowano spektakl na wydarzenie) - nie są całkowicie jasne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji