Artykuły

Sny o kobiecej potędze

"Lizystrata" w reż. Michała Ratyńskiego w Teatrze Śląskim w Katowicach. Pisze Henryka Wach-Malicka w Dzienniku Zachodnim.

Michał Ratyński nie jest hipokrytą. Ma odwagę powiedzieć publiczności prawdę - Arystofanes to dla większości z was tylko encyklopedyczne hasło, a tytuł "Lizystrata" niewiele wam mówi. Ale może się zdarzyć, że będąc w muzeum przystaniecie przed gablotą ze starożytnymi maskami i zechcecie wiedzieć więcej o kulturze antyku i ojcu teatralnej komedii. Moja sceniczna gra z motywami "Lizystraty" to zachęta do takiej podróży.

Za Głosem Przewodnika

Na scenie Teatru Śląskiego nie ma kolumn z tektury ani szkolnej "rekonstrukcji" teatru greckiego. Nie ma też, z założenia, specjalnej wierności tekstowi. Jest za to zabawa formą i przenikanie się teatralnych konwencji. Przechodzimy z jednej w drugą tak, jak zwiedzamy muzeum, po którym prowadzi nas Głos Przewodnika -Grzegorza Przybyła.

Michał Ratyński jest artystą konsekwentnym w kapryśnym traktowaniu materii dramaturgicznej, ale jego siłą pozostaje jasny sens ryzykownych inscenizacji. Postmodernizm, a tak czyta "Lizystratę", nie jest u niego chaotycznym zlepkiem cytatów z historii kultury, lecz przemyślanym kodem znaków. Składa z nich zaskakująco trwałą budowlę; jedynie kabaretowy finał przedstawienia wydaje mi się nieco naciągany.

Szlaban w łóżku albo koniec wojen

Jak świat światem, mężczyźni wybierają wojaczkę, kobietom pozostawiając niepokój o los rodziny, a często także ojej byt materialny. I zawsze kobiety buntują się przeciw porządkowi, który zaspokaja ambicje ich partnerów, ale im - strażniczkom uczuć i dobytku - odbiera wpływ na bieg wypadków. Komedia Arystofanesa - choć mocno erotyczna - w gruncie rzeczy nie jest rechotem człowieka, podglądającego niezaspokojone seksualnie żony wojowników. Dziś powiedzielibyśmy nawet, że Arystofanes występuje z pozycji feministycznych. Jeśli kobiety szantażują w jego komedii mężczyzn - głosząc: szlaban w łóżku albo koniec wojen - to nie czynią tego z wyuzdania, lecz z desperacji. Nie mają sił przez kolejne dziesięciolecie szarpać się z biedą, wychowywaniem dzieci (płodzonych w przerwach między bitwami) i upadkiem państwa. Zanim wprowadzą w życie strajk erotyczny, napadną przecież na ateński skarbiec i spróbuj ą wpłynąć na nierozgarniętych ustawodawców... Nie przypadkiem w starych polskich przekładach, tytułowa Lizystrata ma na imię Gromiwoja, co raczej nie ma seksualnego podtekstu.

Aura barwnego snu

Reżyser katowickiego spektaklu, eksponując wątek łóżkowej rozgrywki, nie umniejszył pozostałych. W tej inscenizacji to nie mężczyźni grają zresztą kobiety (jak nakazywał zwyczaj), lecz aktorki, gdy trzeba, wkładają maski i mówią kwestie mężczyzn. Anna Kadulska, Alina Chechelska i Dorota Chaniecka budują swoje postacie w różnych stylach i z różnym natężeniem dystansu, dzięki czemu widz szybko daje się wciągnąć w wielowarstwową grę mitów i rzeczywistości. Ale przedstawienie nie jest tanim chwytem pod kobiecą publiczkę. Nie wydaje się, by reżyser brał czyjąś stronę. To po prostu opowieść, nie pozbawiona dowcipu, o rozmijaniu się płci i nierozstrzygniętej walce o dominację w związku.

Warto obejrzeć propozycję Teatru Śląskiego także z powodu pięknej kompozycji plastycznej. Operowanie kolorem, światłem, ruchem scenicznym, a także... ciszą, kontruje dosadność tekstu, a całości nada-je zgolą nieoczekiwaną aurę barwnego snu. Może o kobiecej potędze, a może jednak o klęsce... To zależy od tego, czy szklanka naszych doświadczeń jest w połowie pełna czy w połowie pusta.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji