Artykuły

Jak ukraść dziewięć "Ibsenów"

W polskim teatrze długo panował terror specyficznie pojmowanej uczciwości. Dramat klasyczny ma docierać do widza naguśki, taki, jakim go pan autor stworzył. Jeśli koniecznie już trzeba mu pośredników (choćby tłumacza), mają oni się zachowywać dyskretnie i skromnie, polować na ducha dzieła, jednocześnie ustępując mu drogi pisze - Joanna Derkaczew dla e-teatru.

Inaczej skandal, uzurpacja i łapaj złodzieja "prawdy o Czechowie, Goethem, Sofoklesie". Wiele postdramatycznej wody zdążyło upłynąć od czasów wojny z "gwałcicielami klasyków", ale adaptacja do dziś nie przestała być obiektem podejrzanym, zbyt frywolne tłumaczenie - takoż.

Wedle tej spiskowej logiki nieobecna gwiazda zakończonego właśnie szczecińskiego festiwalu Kontrapunkt, Frank McGuinness (w programie znalazła się premiera jego sztuki i prezentacja antologii dramatów) to bandyta i łotr. Irlandczyk McGuinness słynie w angielskojęzycznym teatrze nie tylko jako dramatopisarz, ale głównie jako autor "wersji". Na swoim koncie ma nie tylko teksty jak "Greta Garbo przyjechała" czy "Ktoś, kto będzie nade mną czuwał", ale też "Wujaszka Wanię", "Yermę", "Heddę Gabler", "Elektrę", "Operę za trzy grosze". W sumie dziewięć "Ibsenów", dwóch Czechowów (w tym wersję "Trzech sióstr" przygotowaną specjalnie dla sióstr Cusack), dwóch Brachtów, czterech "greckich klasyków" (m.in. "Króla Edypa" dla Ralpha Fiennesa i Clare Higgins). McGuinness nie zna przy tym ani norweskiego ani rosyjskiego, ani greki. Za każdym razem, gdy przystępuję do pracy nad "wersją" zamawia przekład u profesjonalnego tłumacza-rzemieślnika. "Im mniej w tym przekładzie ambicji literackich, tym lepiej - nie potrzebuję konkurencji" - mówił McGuinness "The Guardian".

Pracując nad surowym tekstem sporo przerabia dostosowuje do własnych doświadczeń i wrażliwości. "Muszę sprawić, by ożyły jako sztuki teatralne, muszę dać im sekretne życie, własne życie wewnętrzne, o którym autor bezpośrednio mi opowiada. To jakbyśmy uprawiali ze sobą miłość, dając życie czemuś nowemu, ja i Czechow".

Irlandczyk nie działa sam. Wersje klasycznych tekstów tworzą dla anglojęzycznego rynku teatralnego także inni dramatopisarze, jak David Mamet, Tony Kushner, Brian Friel, Martin Crimp, Tom Stoppard, Tom Murphy, Marina Carr. Co więcej - tego właśnie "przerabiania klasyków" oczekuje od nich publiczność i krytycy.

Teatry szczycą się tym, że wystawiły "Mizantropa", "Nosorożca" czy "Mewę" w nowej "wersji" wybitnego autora naszych czasów. Współczesna wersja jest wydarzeniem, osobnym dziełem sztuki, często związany z wysokim wynagrodzeniem (Tony Kushner, zanim ukończył "Anioły w Ameryce" żył z tantiem za adaptacje i wolne tłumaczenia "Matki Courage", "Dobrego człowieka z Seczuanu", "Dybbuka", dramatów Calderona).

Oczywiście w Polsce wielu wybitnych zajmowało się tłumaczeniami. Od czasów "Księcia niezłomnego" Calderona/Słowackiego żaden tekst nie funkcjonuje jako dzieło dwóch równorzędnych autorów (chyba, żeby liczyć "Finneganów Tren" Krzysztofa Bartnickiego, który dla większości uczestników kultury pozostanie na zawsze bytem abstrakcyjnym). Może i Barańczak wyostrzył Shakespeare'a, może i Agnieszka Lubomira Piotrowska przywróciła Czechowowi jego brutalny humor. Do teatru jednak i tak chodzi się na starych mistrzów, a twórcy mówiący językiem swojego pokolenia mają ich jedynie nie zagłuszać.

*

Frank McGuinness, "Wspomnijcie synów Ulsteru i inne sztuki", przeł. Jacek Kaduczak, Michał Lachman, Klaudyna Rozhin, ADiT (przy wsparciu Ireland Literature Exchange)

Frank McGuinness, "Greta Garbo przyjechała", przeł. Małgorzata Semil, reż. Anna Augustynowicz, Teatr Współczesny w Szczecinie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji