Artykuły

Pod pręgierzem tyrad

Szekspirowskie przedstawienie w poznańskim Teatrze Nowym za­czyna się świetnie. Najpierw na pu­stej scenie pojawia się dziecko, po­tem zjawiskowo elektryzująca w tej sekwencji królowa - Antonina Choroszy. Z góry zjeżdża okno. Śnieg sy­pie, a z zapadni wyłania się Błazen i w ślad za nim cała, jakże efektowna teatralnie, orkiestra.

Scena z obu królewskimi braćmi Mirosławem Konarowskim i Mariu­szem Sabiniewiczem równie przypa­dła mi do gustu. Potem jednak, gdzieś tak od początku II aktu napię­cie na widowni wyraźnie zaczyna opadać. Krzysztof Warlikowski bar­dziej miał pomysł na dodawanie te­atru do Szekspira niż na zmaganie się z jego tekstem. I im więcej pada ze sceny aktorskich tyrad w tej jak­że gorzkiej baśni o zżerającej psychi­kę Króla zazdrości, tym większe znu­żenie zaczyna ogarniać widownię. Jednak w scenie pasterskiej znów się ona ożywia. Jest to piękne wizualnie i dobrze zagrane przedstawie­nie, ale jakby zbyt wie­le w nim teatralnych piękności, znaczeń, symboli i podtekstów, a za mało selekcji ma­teriału i koncentracji w konstruowaniu same­go przesłania. Ale tak to już jest teraz z tym Szekspirem w pol­skim teatrze. Nie ina­czej rzecz ma się przecież z Szekspirem w Starym Teatrze na najnowszej jego "Burzy"'. Też jest to do­brze zagrane przed­stawienie, ale mo­mentami dziwnie jało­we i nudne. Poznański Szekspir Krzysztofa Warlikowskiego jest ciekawszy od krakow­skiego. ,,Zimowa opowieść" chwilami rzeczywiście frapuje. Wydaje się, że gdyby skrócić o poło­wę pierwszą część przedstawienia, mógłby to być naprawdę dobry spektakl. I bardziej też klarowny. Bo nie ukrywam, że chwilami nuży on i męczy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji