Premiera tylko z D/C
"Zimowa opowieść" Szekspira to kolejna premiera, na którą was zapraszamy. Nie obawiajcie się Szekspira. Wielu z was wydaje się on nudziarzem, na którego szkoda czasu. Zaręczamy, że przedstawienie w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego nie jest ani nudne, ani tak odległe, jak by się mogło wydawać widzowi 1997 roku.
Krzysztof Warlikowski to reżyser, który lubi ludzkie namiętności. W "Roberto Zucco" m (spektaklu, który nie tak dawno też był "Premierą tylko z D/C") była to agresja, w "Zimowej opowieści" - zazdrość. Czy tego typu uczucia interesują go najbardziej, czy może wychodzi z założenia, że widz wychowany na ,,Pulp Fiction" czy "Urodzonych mordercach" gustuje tylko w tego typu krwawych historyjkach? -
Tekst podpowiada sposób, w jaki się go robi. Ale też żyjemy w pewnym świecie. Nie sądzę, aby świat w epoce Szekspira był inny niż obecny, jeśli chodzi o agresję. Może nawet był bardziej krwawy. Ludzie topili się we krwi, były wojny domowe, na przykład Noc św. Bartłomieja. Nie myślę, żeby czasy się tak bardzo zmieniły. Szekspir rozumiał świat takim jaki jest. A jest on gorzki, agresywny, okrutny. Nasz jest taki sam, tylko sposoby mordowania się zmieniły - mówi K. Warlikowski.
Szekspira można robić na dwa sposoby. Na klęczkach - scena po scenie, wsłuchując się w autora. Albo też inaczej - po swojemu, aktualizując, dopasowując do czasów dzisiejszych. Przedstawienie Warlikowskiego zostało ubrane w kostium współczesny, ale to nie znaczy, że reżyser coś zmienił w sztuce. Wydobył z niej to co najważniejsze. Zło, które zabija, którego nie można wytłumaczyć. Wielkie namiętności mogą doprowadzić do katastrofy. To właśnie jeden człowiek swoim nagłym atakiem zazdrości powoduje śmierć, sieje spustoszenie i krzywdzi ludzi wokół. Pozornie to zostaje wygładzone happy endem, ale naprawdę sytuacja do końca pozostaje bolesna.
Reżyser mówi, że chciał być wierny myśleniu Szekspira, oddać jego ducha. - Wystarczy zaufać Szekspirowi - zauważa K. Warlikowski. Mój sprzeciw. A co by powiedział Szekspir, gdyby zobaczył irokeza na głowie jednego z bohaterów - Floryzela. A tak się właśnie dzieje w jego przedstawieniu. - To nie jest tak, że jeżeli ten Floryzel dostaje irokeza na głowie to już nie jest bohaterem Szekspira. Jest nim, ale w sensie problemowym. Gdy teraz spojrzymy na dzieci z dobrych domów, które się buntują to one też mają dziwne fryzury. Floryzel jest postacią, która się zbuntowała przeciwko własnemu ojcu. I jak się on może zbuntować? Często jest to bunt powierzchowny. Kochamy nie tego, kto się podoba naszemu ojcu, nosimy się nie tak jak by chciał tego nasz ojciec. To nie jest tak, że coś jest szekspirowskie, a coś innego nie szekspirowskie - stwierdza reżyser. W przedstawieniu występują między innymi Mirosław Konarowski, Mariusz Sabiniewicz, Antonina Choroszy, Szymon Bobrowski, Agnieszka Różańska, Krystyna Feldman oraz słuchacze Akademii Sztuk Wizualnych w Poznaniu. Scenografię zaprojektowała Małgorzata Szczęśniak, choreografię opracował Wojciech Misiuro, a muzykę skomponował Paweł Mykietyn. Jaka będzie wasza opinia na temat: Czy Szekspira można uwspółcześnić? 12 czerwca zapraszamy do Teatru Nowego na "Premierę tylko z D/C". Oceny już wystawione, sesja na półmetku. Czas pomyśleć o strawie dla ducha.