Artykuły

Świecie bez Dekalogu, dokąd podążasz?

"Quo vadis słowami Sienkiewicza, Eliota, Audena i innych" w reż. Janusza Wiśniewskiego w Teatrze Polskim w Warszawie. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.

Przedstawienie "Quo vadis" Janusza Wiśniewskiego w stołecznym Teatrze Polskim ma głęboką w swej wymowie klamrę kompozycyjną. Spektakl otwiera Neron, prowadząc orszak i wygłaszając monolog o potędze swojej władzy, a przedstawienie kończy święty Piotr. Obie te postaci doskonale grane, Neron przez Halinę Łabonarską, a święty Piotr w wykonaniu Wiesława Komasy, pozostają ze sobą w kontrze. Przychodzą wszak z diametralnie różnych porządków i każdy z nich przynosi inną wizję świata. Neron to symbol władzy totalitarnej, niszczącej, święty Piotr zaś to nadzieja i ocalenie.

Między tymi dwiema kluczowymi scenami: początkową i finałową, toczy się życie. A właściwie biegnie w szalonym tempie. Co jakiś czas bowiem rytmicznie do muzyki Jerzego Satanowskiego przebiega przez scenę tłum ściśnionych postaci, jedna za drugą. To bieg przez ludzką egzystencję, trwający nieustannie bieg przez życie. Odbywa się w pośpiechu, takim samym ruchem dla wszystkich według płynącego z głośnika, narzuconego rytmu.

Imago mundi

Dopiero między tymi przejściami korowodów pojawiają się króciutkie scenki indywidualnych ludzkich losów, wydarzeń, historii składających się na ludzkie życie. A to młoda kobieta (interesująca Marta Kurzak) najpierw kilkakrotnie pojawia się z niemowlęciem, które karmi piersią, a potem widzimy ją z różańcem w ręku, zbolałą po śmierci dziecka. W innej scence młoda kobieta (Joanna Halinowska), wyskakując z pociągu, popełnia samobójstwo z miłości do człowieka, który odrzuca jej uczucie. Jeszcze w innej odsłonie wdowa rozpacza po śmierci męża, nie umie się odnaleźć w tym świecie (przejmująco poprowadzona postać przez Ewę Domańską). Przerywnikiem między scenami jest postać osła (świetny, wyrazisty Piotr Cyrwus), a także Śmierci (Marcin Jędrzejewski). Jest też wątek Petroniusza (w tej roli Jerzy Schejbal), scenka z jego ukochaną Eunice (Marta Dąbrowska), jest spotkanie potentata internetowego Billa Gatesa (Krystian Modzelewski) ze Steve'em Jobsem (Marek Kudełko) itd., itd. Każda z tych miniscenek i każdy z podjętych wątków ma swoją wymowę i kończy się pointą. Nikt tu nie jest szczęśliwy, każdy przeżywa jakiś ból i lęk.

W tych przechodzących, przebiegających korowodach od czasu do czasu widzimy też Nerona. Postać cesarza pojawia się kilkakrotnie, za każdym razem jest wprawdzie tym samym Neronem, ale zawsze w trochę innej wersji. W zależności od tego, jaki tekst mówi. Na początku Neron wygłasza monolog w oparciu o tekst "Tym czasom" Audena, gdzie postacią centralną jest Herod. Neron, mówiąc słowami Heroda, niejako utożsamia się z nim, podkreśla, że jest tetrarchą, że władzę otrzymał od Boga, ale chce być równy Jemu, ba, nawet Go przewyższyć. W innej scenie jawi się jako osoba przez chwilę wrażliwa na piękno poezji, mówiąc "Sonety" Szekspira, by za chwilę pokazać, że jest tyranem. W finałowej scenie spożywania posiłku mówi o swojej śmierci. Obrzydliwa postać je, a właściwie pożera makaron w nieestetyczny sposób, co doprowadza go do śmierci z przejedzenia. Scena wyraźnie inspirowana filmem "Mondo cane". Tak dogorywa władza nawet największych potęg, wydawałoby się niezniszczalnych.

Dokąd idziemy

Halina Łabonarska w każdej z tych scen prezentuje coraz to nową przestrzeń funkcjonowania Nerona i odsłania coraz to inne jego cechy charakterologiczne. Wspaniale poprowadzona rola. Ubrana w mundur żołnierza z epoletami generalskimi i zawieszonym na piersi orderem, o niebywale, wręcz karykaturalnie pogrubionej sylwetce, z wypomadowaną na biało twarzą i krótką, przylizaną fryzurą przypomina hitlerowskiego "fryzjerczyka". Ale też w innym miejscu ma coś z sowieckiego generała czy wcześniej Heroda. Neron Haliny Łabonarskiej jest symbolem władzy, i to władzy totalnej, która bezkarnie może robić, co zechce. Neron nie musi się przed nikim tłumaczyć, naród jest dla niego masą całkowicie podporządkowaną władzy. Ale owa tyrania nie jest tu pokazana wprost, Halina Łabonarska zmusza widza do współpracy, do wyłowienia owej tyranii dyktatora ze stylu mówienia, zachowania, zmiany tonacji głosu, na przykład gwałtownego zwrotu sylwetki w przeciwną stronę, by sprawdzić, czy lud zachowuje się karnie itd., itd.

Neron w doskonałej, bogatej znaczeniowo, w pełni przekonującej interpretacji Haliny Łabonarskiej jest postacią pełną obrzydliwości, symbolizuje świat, który nurza się w brudzie, upadku wartości, wynaturzeniu. To świat, który podeptał Dekalog i pragnie żyć bez Boga, co prowadzi do upadku cywilizacji chrześcijańskiej, a to z kolei tworzy przestrzeń dla nowych, neopogańskich systemów wyniszczających człowieka. Zło jednak nie może bezkarnie tryumfować.

Scena śmierci Nerona, niszczyciela ludzkich dusz, demona, nie kończy przedstawienia. W spektaklu od czasu do czasu pojawia się postać człowieka różniącego się od pozostałych. W pewnym momencie mówi przepiękny wiersz Józefa Wittlina "Ból drzewa", identyfikując się z drzewem krzyża, na którym Pan Jezus został ukrzyżowany, a tym samym dokonało się zbawienie świata. Dopiero w finale ujawnia się jako święty Piotr, który na tle płonącego Rzymu wskazuje na wartości, do których musimy wrócić: Bóg, wiara, Kościół. Cóż za wspaniała i głęboko zinterpretowana rola Wiesława Komasy, który wskazując drogę ocalenia ludzkości i całej cywilizacji, przejmująco wypowiada słowa wzięte z "Księcia niezłomnego" Juliusza Słowackiego: "Bóg jest ucieczką moją i obroną".

Myślę, że przedstawienie Janusza Wiśniewskiego ze swoją wyrazistą i jednoznaczną wymową ideowo-światopogladową jest także credo samego reżysera. I choć spektakl ten, w którym reżyser wykorzystał oprócz tekstu "Quo vadis" Henryka Sienkiewicza także wiele innych utworów, m.in. Eliota, Rilkego, Achmatowej, Cwietajewej, to jednak jest to autorski teatr Janusza Wiśniewskiego. Taki, jaki oglądaliśmy i jaki już znamy z jego poprzednich spektakli. Tak pod względem formalnym, estetycznym, jak i pod względem wymowy ideowej. Sienkiewiczowskie pytanie: "Quo vadis, Domine?", Janusz Wiśniewski w swoim spektaklu uniwersalizuje i pyta: "Dokąd podążasz, człowieku, świecie, cywilizacjo, odrzucając Dekalog?". Ważny, przejmujący spektakl, jakże ogromnie potrzebny na dziś.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji