Zima, lato, jesień...(fragm.)
Do Łodzi zawitał zespół poznańskiego Teatru Nowego z "Zimową opowieścią" Williama Szekspira i "Czajką" Antoniego Czechowa.
"Opowieść zimowa", jedna z ostatnich sztuk Szekspira, choć kwalifikowana jako komedia, bywa nazywana "drugą wersją Otella". Jej pierwsza cześć jest dramatem obłąkanej zazdrości, druga - niby radosnym i szczęśliwym rozwiązaniem konfliktu. Krzysztof Warlikowski uczynił z "Zimowej opowieści" dramat jeszcze okrutniejszy niż "Otello" - w tragedii dano szansę na katharsis, a w tej niby komedii radosne oczyszczenie ustąpiło miejsca piekłu świadomości, z którą bohaterowie będą żyć do końca.
Warlikowski brawurowo żongluje konwencjami - raz jest to Fellini z niemal cyrkową orkiestrą ze "Słodkiego życia", a za chwilę "Zimowa opowieść" zmienia się w sypiącą śniegiem "Opowieść wigilijną". Przeraźliwe napięcie finału pierwszej części nieoczekiwanie rozbija biały niedźwiedź "spod samiuśkich Krupówek", bardzo werystycznie rozdzierający Antygonusa ku sporej uciesze widowni. Sielankowa uczta przypomina sceny z życia bośniackich wieśniaków, skorych do walki i świętowania. Przychodzi kolejne skojarzenie, tym razem z Kusturicą i jego Undergroundem. Z tyłu, za stołami - groźny, pełen agresywnego seksu taniec godowy Perdity i Floryzela, księżniczki i księcia, tak samo prymitywnych jak cuchnący pasterze. Mistrzem ceremonii jest Błazen, będący raz Czasem, raz Reżyserem - z wyższością, jaką daje wtajemniczenie, pobłażliwie komentuje rzeczywistość.
"Zimowa opowieść", Warlikowskiego jest korowodem masek i póz, gdzie rzadko dochodzi do głosu natura-prawda. Przebieranki stają się drugą naturą, choć może jedynym sposobem dotarcia do prawdy.
W tym świecie, lodowatym jak styczniowy wieczór, chłód ceremonii nie pozwala nawet na żywszą barwę mieniącego się uczuciami oblicza - gdy król sądzi swoją żonę za domniemane cudzołóstwo, oboje mają ubielone, zakryte twarze, zaginiona królewna szybko uczy się, kiedy jakie pozy przybierać.
Bardzo ten Szekspir przewrotny i zmienny. I jednocześnie bardzo współczesny - nie pozwala na gnuśność w przyzwyczajeniu do jednego, stałego obrazu świata.