Artykuły

Antidotum na trudne czasy

Tak jak artyści w stanie wojennym grają głównie, choć nie jedynie, w kościołach. Nie poruszają tematów błahych, lecz te, które dotykają Polski w jej najistotniejszych aspektach: polskiej kultury nierozerwalnie związanej z wiarą katolicką, narodowej historii, tradycji i obyczajów - pisze Adam Kruczek w Naszym Dzienniku.

Dojrzałą grę aktorską i wysmakowaną oprawę muzyczną łączą ze starannie dobranym repertuarem, w którym strofy wieszczów koegzystują z tekstami najwybitniejszych Polaków i z głęboką, choć podaną w lżejszej formie kabaretu literackiego, refleksją.

- Spotkać można opinię, że "Nasz Teatr" służy odbudowie ducha Narodu Polskiego. Nie powiem, żeby to nie było naszą intencją, gdyż w utworach, które prezentujemy w spektaklach, ich autorom przyświecała właśnie ta idea - mówi Barbara Dobrzyńska, założycielka "Naszego Teatru". - Była ona potrzebna Polakom nie tylko kiedyś pod zaborami czy za komuny, ale jest aktualna również dziś.

Sursum corda

"Nasz Teatr" nie jest teatrem instytucjonalnym. Stanowi przedsięwzięcie artystyczne bez stałych etatów, a większość aktorów pracuje zarobkowo w innych miejscach. Łączy ich miłość do teatru, jakiego brakuje w tej chwili w Polsce, odwołującego się do tradycyjnych polskich wartości i kultywującego piękną polszczyznę. Dla tej idei aktorzy potrafią często grać bez pobierania honorarium.

Zespół stanowią aktorzy scen warszawskich: Barbara Dobrzyńska, Zuzanna Lipiec, Witold Bieliński, Tomasz Bieliński, Maciej Gąsiorek, Jan Józef Kasprzyk; akompaniuje Maria Silva i Witold Wołoszyński. - Łączy nas to, że chcemy robić rzeczy piękne i prawdziwe, szukać w tym, co nas otacza, w poezji i w teatrze rzeczy, które czy to widza, czy to nas mają rozwijać i podnosić na wyższy poziom duchowy - podkreśla Zuzanna Lipiec. - Staramy się znaleźć dla wszystkich ten moment podnoszenia serca w górę, to sursum corda!

Do pierwszego spektaklu "Lekcja historii według Juliusza Słowackiego, Adama Mickiewicza, Stanisława Wyspiańskiego i Mariana Hemara" próby trwały ponad miesiąc, codziennie po parę godzin, by wszystko było dopracowane w najdrobniejszym szczególe. Barbara Dobrzyńska przykłada wielką wagę do kultury wypowiedzi, dba, by słowo było wypowiadane z pietyzmem, nie toleruje żadnych potknięć językowych. Aktorzy bardzo poważnie traktują publiczność. - To się też bierze z nazwy. "Nasz Teatr" - teatr widzów i aktorów. Nie chcemy, aby rampa na scenie tworzyła jakąś granicę między nami, ale to ma być budowanie wspólnoty wokół polskiej kultury. Czuje się taki powiew wiosny Polaków - podnosi Jan Józef Kasprzyk, aktor, historyk i prezes Związku Piłsudczyków, który współpracuje z panią Barbarą Dobrzyńską od 1997 roku. Artysta wskazuje, że jego uczestnictwo w "Naszym Teatrze" wynika m.in. z poczucia potrzeby odpowiedzi na aktualną diagnozę Marszałka Józefa Piłsudskiego, który w II RP ubolewał, że "w odrodzonym państwie polskim nie nastąpiło odrodzenie duszy Narodu". - Jestem głęboko przekonany, że w tym odrodzonym państwie, w którym teraz żyjemy, też nie nastąpiło odrodzenie duszy Narodu - uważa Jan Kasprzyk. - A odrodzenie tej duszy musi również następować przez kulturę, przez słowo naszych wieszczów, przez słowo Mariana Hemara. Artysta przypomina, że większość utworów prezentowanych w programie "Naszego Teatru" Hemar wygłaszał na antenie Radia Wolna Europa w czasach, gdy to radio było głosem budzącym sumienia. - Taką rolę pełni dziś Radio Maryja, Telewizja Trwam czy - miejmy nadzieję - "Nasz Teatr" - uważa aktor. - Chcemy budzić ducha Narodu przez przypominanie wieszczów, przypominanie Hemara, przypominanie słowem, muzyką i piosenką o tych wartościach, które się nie zmieniają i ciągle są bardzo ważne. Nie tylko sztuka, ale też modlitwa odgrywa w "Naszym Teatrze" dużą rolę. Każdy spektakl, choć publiczność tego nie widzi, zaczyna się od zawierzenia artystów Matce Bożej i od prośby o pomoc św. Michała Archanioła. Po przedstawieniu artyści znów tworzą krąg modlitewny, by dziękować za udany występ.

- Zespół stanowią ludzie wierzący, niewstydzący się Pana Boga, a także myślący - że się tak wyrażę - po polsku, stąd łatwiejszy jest nasz wspólny kontakt ze sobą - stwierdza Barbara Dobrzyńska. - "Nasz Teatr" pragnie żyć treściami literackimi, które są wysokiego lotu artystycznego, literackiego, duchowego. I to nas właściwie połączyło.

Pięć miesięcy i cztery premiery

Nowa warszawska scena zainaugurowała swoją artystyczną działalność pięć miesięcy temu, 17 listopada 2012 roku spektaklem literacko-muzycznym pt. "Lekcja historii według Juliusza Słowackiego, Adama Mickiewicza, Stanisława Wyspiańskiego i Mariana Hemara".

Kolejną premierą był spektakl pt. "Wigilia w domu polskim" wystawiony 29 grudnia w podziemiach kościoła Wszystkich Świętych w Warszawie. Było to barwne, pełne radości, zabawy i głębszej refleksji familijne przedstawienie.

Następna premiera jako wyraz czci dla największego polskiego zrywu narodowowyzwoleńczego odbyła się w wigilię 150. rocznicy wybuchu Powstania Styczniowego i nosiła znamienny tytuł "Ja jestem Traugutt". W przedstawieniu gościnnie wystąpił Ryszard Morka, wybitny polski bas, solista Teatru Wielkiego - Opery Narodowej. - To było wielkie i niepowtarzalne przeżycie - opowiada artysta. - Niewiele jest koncertów, które na mnie zrobiły tak kolosalne wrażenie, i muszę przyznać, że momentami, słuchając tych tekstów, trudno było opanować wzruszenie. Trzeba było mocno zebrać siły, żeby przenieść treści i emocje zawarte w utworach, które śpiewałem. Bogu dziękuję, że mogłem wziąć udział w tym wydarzeniu artystycznym i gdzieś ten maleńki znaczek w ludzkich sercach zrobić.

Z kolejną premierą artyści "Naszego Teatru" udali się aż do Londynu. Tam w siedzibie Ogniska Polskiego i w Windsor Hall na Ealingu wykonali dla polonijnej publiczności spektakl "Hemar - semper fidelis". Z tysięcy utworów tego wybitnego, choć zapoznanego w Polsce poety, króla polskiej satyry i kabaretu, bezkompromisowego przeciwnika totalitaryzmu komunistycznego, za co peerelowskie władze pobawiły go paszportu, Barbara Dobrzyńska wybrała te, które zilustrowały jego tyle dramatyczne, co znamienne dla polskiej emigracji wojennej losy: lwowską młodość, ucieczkę z kraju przed gestapo, szlak bojowy z bitwą pod Tobrukiem, aż do londyńskiej emigracji.

Wystawienie spektaklu z utworami Mariana Hemara w miejscu, gdzie działał teatr Hemarowski i gdzie część widowni doskonale pamięta jego autorskie przedstawienia, był - zdaniem aktora Witolda Bielińskiego - jak dotąd największym wyzwaniem artystycznym zespołu. Przedstawiciele starej londyńskiej emigracji nie ukrywali, że zawsze bali się konfrontacji z kolejnymi próbami reaktywowania Hemara, zwłaszcza w wykonaniu artystów z Polski, gdyż często nie były to udane próby. W przypadku "Naszego Teatru" było inaczej. - Pani Barbara Dobrzyńska napisała bardzo dobry scenariusz. Trafiła w dziesiątkę z doborem wierszy i piosenek Hemara. To plus wspaniała gra wykonawców złożyło się na bardzo udany program - nie żałowała słów uznania pani Irena Delmar-Czarnecka, prezes Związku Artystów Scen Polskich za Granicą, wybitna aktorka występująca w sztukach Mariana Hemara. - Od tej gwiazdy jego teatru usłyszeliśmy, że gramy właśnie tak, jak należy grać Hemara. I to był dla nas największy komplement - podkreśla Witold Bieliński.

- To było wzruszające przeżycie, ponieważ patrzyłem w oczy ludzi, którzy go doskonale znali - dzieli się swoimi wrażeniami Maciej Gąsiorek, który wcielił się w spektaklu w rolę Mariana Hemara.

Pod patronatem "Naszego Dziennika"

Od początku patronat nad działalnością artystyczną "Naszego Teatru" sprawuje "Nasz Dziennik". Aktorzy teatru uważają, że dzięki temu mecenatowi medialnemu, a także uzyskaniu stałego miejsca przedstawień w dolnym kościele Wszystkich Świętych w Warszawie ich wcześniejsza okazjonalna współpraca mogła przybrać charakter ciągły.

- Staliśmy się stałym zjawiskiem na teatralnej mapie Warszawy, mamy swoją widownię, która przychodzi na kolejne premiery czy spektakle, a nasi widzowie rozpoznają nas na ulicy, podchodzą i pytają, kiedy będzie kolejna premiera, opowiadają o swoich wrażeniach, interesują się losami "Naszego Teatru" - wskazuje Witold Bieliński.

Na ścisły związek Naszego Teatru z "Naszym Dziennikiem" wskazuje też Barbara Dobrzyńska. "Nasz Dziennik" posiada wspólny z "Naszym Teatrem" nie tylko pierwszy człon nazwy, ale również tę samą hierarchię wartości.

- Mamy teraz może jedyną wiarygodną polską gazetę, którą jest "Nasz Dziennik", piszący prawdę i mający określonych czytelników, więc chcielibyśmy, aby "Nasz Teatr" był jakby kontynuacją przekazywanych tam myśli i idei w tworzywie artystycznym tak jak my aktorzy je rozumiemy i odczuwamy - podkreśla Barbara Dobrzyńska.

Wolny wstęp na spektakle będący w dzisiejszych ciężkich czasach nieraz warunkiem uczestnictwa w życiu kulturalnym sprawia, że utrzymanie się zespołu teatralnego na wysokim poziomie bez dotacji i stałych funduszy to niezwykle trudne zadanie. Na szczęście od czasu do czasu pojawiają się sponsorzy, dzięki którym teatr może funkcjonować. To dzięki pani Elżbiecie Kasprzyckiej z Londynu, wieloletniej nauczycielce polonijnej, nowa scena mogła rozpocząć działalność. Sponsorem "Naszego Teatru" jest także jego publiczność, która skromnymi datkami przyczynia się do realizacji kolejnych spektakli.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji