Artykuły

Lalkowy Aladyn w Guliwerze

"Nieznane przygody Aladyna" w reż. Jevgenija Ibragimova w Teatrze Lalek Guliwer w Warszawie. Pisze Karol Suszczyński w serwisie Teatr dla Was.

"Nieznane przygody Aladyna" w warszawskim Guliwerze to spektakl niezwykły z kilku powodów. Przede wszystkim jest to produkcja międzynarodowa, czemu spektakl zawdzięcza swą wielokulturowość niemal na wszystkich płaszczyznach przekazu. Ponadto jest to długo wyczekiwana premiera, której najsilniejszym elementem są lalki (od dawna mówi się o potrzebie powrotu do spektakli, w których lalka nie musiałaby konkurować z aktorem-animatorem, i choć nie jest to spektakl czysto lalkowy, to z pewnością jest to krok w dobrą stronę). W końcu warto podkreślić, że przedstawienie zachwyca rozmachem, plastyczną kompozycją całości i potężną, zgraną obsadą - w "Aladynie" możemy oglądać prawie cały zespół Guliwera.

Spektakl wyreżyserował Jevgenij Ibragimov, rosyjski reżyser o kaukaskich korzeniach, który od kilku lat związany jest z South Bohemian Theater w Czeskich Budziejowicach, a z warszawskim Guliwerem współpracował już w ubiegłym roku. Od razu widać wpływ czeskiego zespołu na jego pracę. W "Nieznanych przygodach Aladyna" Ibragimov wykorzystał nie tylko klasyczne czeskie marionetki, ale i popularną u naszych południowych sąsiadów technikę czarnego teatru. Jednak na tych dwóch gatunkach nie poprzestał, bo w spektaklu odnaleźć możemy chyba wszystkie lalkarskie techniki (prócz wyżej wymienionych są jeszcze pacynki, jawajki, maski czy teatralne cienie). Z początku to mieszanie konwencji powoduje zdziwienie, jednak im więcej pomysłów i elementów inscenizacyjnych reżyser wprowadza na scenę, tym bardziej przekonuje nas, że chodzi mu po prostu o świetną zabawę. A ta w spektaklu rozkręcana jest przez dynamiczną grę zespołu, elementy tradycyjnego tańca, niezliczoną wręcz ilość lalek (w pewnym momencie na scenie pojawia się ich tyle, że ciężko je ogarnąć wzrokiem), częste zmiany akcji i przede wszystkim nowy (choć momentami dyskusyjny) tekst.

Autorem "Nieznanych przygód Aladyna" jest Szauoh Ibrahima, a tłumaczenia podjął się Marek Waszkiel. Pomimo wyraźnej inspiracji arabską literaturą ludową, tekst ten zwraca uwagę swą współczesnością. Niestety momentami ociera się o stylistykę telewizyjnych sitcomów - liczne wtręty i gagi wyraźnie podzieliły publiczność (dzieci i dorośli świetnie wychwytywali komiczne wstawki i często reagowali na nie śmiechem, jednak w czasie przerwy i po spektaklu dało się słyszeć uwagi, że te zabiegi rozbijały baśniowy charakter dramatu). Ale jak już wcześniej pisałem, twórcom chodziło o dobrą zabawę i nie da się ukryć, że osiągnęli zamierzony cel.

W tym miszmaszu gatunkowo-stylistycznym świetnie odnalazła się też autorka scenografii - Mishalem. W szczególności uwagę zwracało połączenie lalek z parawanami tworzonymi z poprzykrywanych wielkimi płachtami ludzi (nie do opisania scena wędrówki po górach i scena w grocie). Co prawda kolorowo i jaskrawo ubrani aktorzy zdominowali trochę lalki w pastelowych odcieniach, jednak w scenach czysto lalkowych, wymyślne postaci absorbowały swą baśniowością wszystkich na widowni. Szkoda, że autor pominął całą historię z latającym dywanem, choć samych latających dywanów w spektaklu jest bardzo dużo, i jest to wyraźny zamysł plastyczny scenografki.

Całość dopełniała bardzo bogata oprawa muzyczna (Nikołaj Jakimov i Mohamed Saleh), która raptem w jednym momencie zazgrzytała (zupełnie niepotrzebny podkład jazzowy w jednej ze scen - w końcu byliśmy w muzułmańskim kręgu kulturowym).

Ci, którzy znają klasyczną historię z "Księgi tysiąca i jednej nocy", albo jej disneyowską adaptację, z łatwością odnajdą się i w tej wersji przygód dzielnego Aladyna. Choć niespodzianek czeka nas wiele. Najciekawsza różnica opiera się na pomyśle, że mamy nie jednego, a kilku dżinów (kapitalny pomysł wprowadzenia do tekstu motywu odnalezienia worka ze starymi zepsutymi lub zużytymi lampami, w których zamieszkują równie nieużyteczni magowie, a w konsekwencji niesforność ich zachowań i czarów, powodowały radość i aplauz tak młodszej jak i tej starszej publiczności), tytułowy bohater zaś może liczyć na pomoc aż dwóch z nich - jednego mieszkającego w lampie, drugiego w czarodziejskim pierścieniu. Obie te postaci są raczej epizodyczne a ich działania symboliczne, ale dzięki temu całość akcji skupia się głównie na osobie Aladyna. Ciekawie poprowadzony jest także motyw miłości Aladyna i perskiej księżniczki, co szczególnie uwydatnia pełna magii scena, w której aktorzy animujący lalki zapominają o nich, a te zawieszone niejako w pustej przestrzeni, zaczynają żyć własnym życiem, ukazując potęgę miłości.

Oczywiście dobro zwycięża, choć w zakończeniu historii brakuje ostatecznego porachunku ze złą wiedźmą, która jest sprawczynią całego, magicznego zamieszania. Być może jest to pozostawienie sobie furtki do kontynuowania historii.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji