Artykuły

Warszawa. W Studio kontrowersyjna sztuka z Marcinem Bosakiem

Marcin Bosak, jeden z najciekawszych aktorów młodego pokolenia, przygotowuje w Teatrze Studio monodram. Scenariusz oparty jest na kontrowersyjnej powieści Jana Wolkersa "Rachatłukum".

Przez dziewięć lat był aktorem Teatru Dramatycznego, od tego sezonu możemy oglądać go na scenie Studia. Zadebiutował tu wyrazistą komediową postacią Podkolesina w "Ożenku" Gogola w reżyserii Iwana Wyrypajewa.

Szerszej publiczności Marcin Bosak może być znany z ról na małym ekranie, np. w serialu "Londyńczycy" czy "Ekipa", a kinomanom z filmu "W ciemności". Teraz przygotowuje premierę monodramu "Rachatłukum". Tytuł to nazwa słodkiego przysmaku, popularnego w krajach arabskich.

Rozmowa z Marcinem Bosakiem, aktorem

Izabela Szymańska: Jadłeś kiedyś rachatłukum?

Marcin Bosak: Tak, kilkakrotnie, a pierwszy raz w Sarajewie. Rachatłukum ma konsystencję gęstszą niż galaretka, jest bardzo słodkie, posypane cukrem pudrem. To popularny przysmak w rejonie Bałkanów, Grecy też mają swój odpowiednik.

Dlaczego powieść Jana Wolkersa to dobry materiał na monodram?

- Nie szukałem tekstu, który mógłbym wystawić, było odwrotnie. Mój znajomy Michał Brzozowski prowadzi wiele inicjatyw w Łodzi, między innymi księgarnię Mała Litera, i zaproponował mi nagranie audiobooka.

"Rachatłukum" to książka u nas zapomniana. Została wydana w podobnym czasie jak "Kompleks Portnoya" Philipa Rotha - może on przyćmił powieść Wolkersa? Roth opisuje świat intelektualnie, a Wolkers jest organiczny, zwierzęcy.

Kiedy zacząłem czytać "Rachatłukum", to na początku mnie odrzuciła, zastanawiałem się, dlaczego jest napisana tak ostrym językiem. Ale zrozumiałem, kiedy przeczytałem. Wolkers był człowiekiem, który intensywnie przeżywał rzeczywistość, nie chodził na kompromisy. W opowieści podkolorowuje świat, jego opisy są zmysłowe, momentami brzmią jak poezja.

Czytając książkę, miałam wrażenie, że główny bohater, rzeźbiarz, który został porzucony przez kochankę, jest zgorzkniały.

- Myślę, że raczej bardzo doświadczony. Strata, o której mowa w powieści, mocno go dotyka, ma poczucie krzywdy, niezrozumienia, zdecydowanie się sprzeciwia. Chyba jest taka prawidłowość, że im bardziej ktoś ma rozbudowane ego, tym po rozstaniu odczuwa większy ból i ma skłonność do kierowania go przeciwko osobie, którą kochał czy nadal kocha.

Historię z powieści Wolkersa próbujemy zderzać ze współczesnością. Jest mnóstwo przedsięwzięć, głównie programów telewizyjnych, które są pięknie obudowane, słodkie jak rachatłukum, a w środku mają olbrzymie oszustwo. U niego pornografia jest w słowach, my oglądamy pornografię duszy - zmanipulowani uczestnicy rujnują sobie życie za pieniądze, sprzedają ukrywane przed rodziną sekrety. Do telewizyjnego show będzie nawiązywała scenografia naszego spektaklu.

Materiał jest bardzo ciekawy, chciałbym, żeby nasze przedstawienie nie było odebrane jako skandalizujące. Jeśli nie będzie rozumiane przez intelekt, to przez uczucia.

W tym roku mija 10 lat, od kiedy skończyłeś Akademię Teatralną. Jakie w tym czasie miałeś najważniejsze spotkania zawodowe?

- Było ich bardzo dużo. Kamieniami milowymi na pewno była praca z Krystianem Lupą, a ostatnio z Iwanem Wyrypajewem. Z Iwanem przyjaźnię się i znam od wielu lat, ale teraz po raz pierwszy spotkaliśmy się w teatrze. Jestem kompletnie oczarowany tym, co on proponuje: to jest tak inne, wyjątkowe i osobne na mapie tego, co się teraz dzieje, że ja się tej pracy oddaję cały. Niesłychanie mnie cieszy, że mam szansę próbować rzeczy z kompletnie dwóch różnych biegunów, bez wartościowania, które są lepsze i ciekawsze. Teraz, nie ukrywam, bliżej mi do Iwana, to doświadczenie świeże i bardzo intensywne.

W kinie oczywiście ważna była współpraca z Agnieszką Holland przy "W ciemności".

Najnowszy spektakl przygotowuję z Sebastianem Chondrokostasem. Pisaliśmy razem adaptację, po raz pierwszy nie koncentruję się na wykonaniu, tylko staram się aktywnie uczestniczyć na wielu polach i sprawia mi to ogromną frajdę. Napisaliśmy również scenariusz filmowy na podstawie "Rachatłukum", mamy już wstępne zainteresowanie firmy producenckiej. Czekamy na prawa autorskie i wiosną przyszłego roku startujemy ze zdjęciami.

Zmieniłeś teatr z Dramatycznego na Studio. To było tylko przejście przez plac czy zmiana podejścia do sztuki i widza?

- Byłem bardzo związany z Dramatycznym, ale każdy wie, że pewna epoka tego teatru się skończyła. W Studiu dostałem możliwość rozwijania się, realizowania autorskich projektów. To wyzwanie. Studio ciągle się formułuje, ciekawi mnie, jakim miejscem się stanie.

Teatr Studio, "Rachatłukum" Jana Wolkersa, reżyseria: Sebastian Chondrokostas, adaptacja: Marcin Bosak, Sebastian Chondrokostas, scenografia: Urszula Bartos-Gęsikowska, choreografia: Anna Bosak, światło: Petro Aleksowski. Występuje: Marcin Bosak. Premiera w środę (17 kwietnia), godz. 18. Spektakl dla widzów dorosłych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji