Artykuły

Janda, Stuhr i Gogolewski o życiu, miłości i uśmiechu

Aktorzy nie tylko żartują i zabawiają publiczność, ale także odkrywają przed nami zakamarki teatru, pytają o jego znaczenie, o sens bycia aktorem - o spektaklu "32 omdlenia" w reż. Andrzeja Domalika w Teatrze Polonia w Warszawie pisze Barbara Pitak z Nowej Siły Krytycznej.

Spektakl "32 omdlenia" miał premierę w Teatrze Polonia prawie dwa lata temu. Od samego początku cieszył się ogromnym zainteresowaniem widzów, gdyż oglądać można w nim wyjątkowe osobowości: Krystynę Jandę, Ignacego Gogolewskiego i Jerzego Stuhra. Został przygotowany z okazji czterdziestolecia pracy artystycznej Jerzego Stuhra.

"32 omdlenia" powstały na podstawie krótkich dzieł scenicznych Antoniego Czechowa: "Niedźwiedź", "Oświadczyny", "Impresario pod kanapą" i "Pierwszy amant". Po premierze trzeba było na pewien czas znieść spektakl z afisza. Na szczęście przerwa ta trwała stosunkowo krótko. W tym roku, na deskach Teatru Polonia, znów możemy podziwiać kunszt i umiejętności aktorskiego tria: Janda - Gogolewski - Stuhr.

Przedstawienie wyreżyserowane przez Andrzeja Domalika inspirowane jest stylem wodewilowym. Lekkie komediowe scenki, energiczne dialogi i barwne postaci. Dekoracja została ograniczona do trzech krzeseł - w ostatniej odsłonie pojawia się jeszcze wieszak na sceniczne stroje. I to wszystko. Żadnych zbędnych elementów, świateł, efektów specjalnych. Najważniejsi są aktorzy. Wybitne osobowości polskiego świata teatru swoim talentem i umiejętnościami wciągają widza w kreowany świat. Teksty Czechowa, choć napisane dawno temu, okazują się wciąż aktualne. W żartobliwy i jednocześnie kąśliwy sposób charakteryzują społeczeństwo. W tej trafnej i dowcipnej charakterystyce świetnie odnajdują się Krystyna Janda i Jerzy Stuhr, którzy swoją grą rozbawiają publiczność do łez. Wtóruje im mistrz Ignacy Gogolewski. To ogromne szczęście - szczególnie dla młodej publiczności - oglądać tego aktora w teatrze.

Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że spektakl "32 omdlenia", wystawiany ponownie po poważnych problemach zdrowotnych Jerzego Stuhra, ma w sobie coś magicznego. Na scenie widzimy nie tylko fantastycznego aktora, ale także - człowieka. Stuhr gra z wyjątkowym spokojem. Bez zbędnych popisów. Dzięki niemu spektakl ogląda się z wielką przyjemnością. I choć w mówieniu o teatrze nie lubię takiego sformułowania, to w przypadku tego przedstawienia wyrażenie "prawda wprost tryska ze sceny" wręcz ciśnie się na usta. Aktorzy nie tylko żartują i zabawiają publiczność, ale także odkrywają przed nami zakamarki teatru, pytają o jego znaczenie, o sens bycia aktorem. Ci dojrzali i doświadczeni artyści - za pomocą tekstów Czechowa - otwarcie, bez skrupułów i sztuczek aktorskich, mówią o życiu i pytają o sens istnienia.

Zdumiewające wrażenie robi ostatnia scena spektaklu, w której Jerzy Stuhr jako Podżarow zwraca się do publiczności:

"Kiedyś - aktor mówił nienaturalnym, grobowym głosem, grzmocił pięścią w stół, pod ziemię się zapadał, ale za to, ile było w tym ekspresji. A teraz co? Teraz ma być jak w życiu Patrzysz na scenę i widzisz... tfu! Widzisz wyciursa jakiegoś filuta. Patałacha w podartych portkach, plotącego trzy po trzy. Byleby było jak w życiu! A czy tego nam potrzeba? Życia i tak mamy po dziurki w nosie, znasz je na pamięć, do znudzenia, a odczuwasz potrzebę czegoś takiego... czegoś takiego, żeby mróz poszedł po kościach."

Mnie ów mróz przeszedł po kościach, podobnie jak większość publiczności. "32 omdlenia" zakończyły się owacją na stojąco.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji