Artykuły

Dulska w teatralnej awangardzie

Dulska wystroiła się jak stróż w Boże Ciało. Pod presją wdziałem stosowny tużurek, który wyciągam od czasu do czasu z szafy. Tak wystrojeni udaliśmy się do Starego Teatru, gdzie w foyer przywitał nas nowy dyrektor sceny. To było całkiem miłe, choć Dulska nie zorientowała się, z kim ma do czynienie, bo uroiła sobie, że włodarz takiego miejsca wygląda nieco inaczej - zwierzeń Felicjana Dulskiego wysłuchała Magda Huzarska-Szumiec.

Dulska wystroiła się jak stróż w Boże Ciało. A mówiłem jej, że teatralny code dress przewiduje teraz jedynie dżinsy i kolorowe swetry. Ale ona powiedziała, że do teatru nie będzie chodzić ubrana jak do kina. Szacunek dla aktorów, wyjątkowego wieczoru i tym podobne przesądy, które od czasu do czasu wygłasza nadętym tonem. Cóż miałem robić? Pod presją wdziałem stosowny tużurek, który wyciągam od czasu do czasu z szafy, żeby nie przesiąkł naftaliną. Tak wystrojeni udaliśmy się do Starego Teatru, gdzie w foyer przywitał nas nowy dyrektor sceny. To było całkiem miłe, choć Dulska nie zorientowała się, z kim ma do czynienie, bo uroiła sobie, że włodarz takiego miejsca wygląda nieco inaczej. W jej przekonaniu raczej na głowie powinien mieć bardziej stosowną

fryzurę, a na plecach przyzwoitą marynarkę. Ale kobieta jest wiekowa, więc można jej to wybaczyć. Zresztą większa część widowni wyglądała dość podobnie. - Pewnie mieli przeciek, że dziś nie będzie przedstawienia, tylko film - westchnęła Dulska, sadowiąc się na widowni. Do takiego wniosku skłonił ją zainstalowany na scenie ogromny ekran, na którym przez parę godzin odbywała się projekcja spektaklu "Poczet Królów Polskich". Reżyser Krzysztof Garbaczewski wpadł bowiem napomysł, żeby zamiast staroświeckiego pokazywania żywych aktorów, schować ich za ekranem. Ale nie po to, by odgrywali teatr cieni, tylko by kamera mogła rejestrować, co oni tam robią.

Miało to pewne kinowe uzasadnienie. Bowiem pierwsze sceny przypominały nieco filmy Tarantino. Jak choćby ta, kiedy grupa partyzantów budzi się w podziemiach Wawelu, rządzonego przez Hansa Franka i przybiera pseudonimy, będące imionami polskich królów, by ukraść zagarnięte przez hitlerowca arrasy. Bardziej zdesperowani widzowie w zainscenizowanym w komnatach królewskich balu mogli się dopatrzeć nawet "Zmierzchu bogów" Viscontiego. Ale to by było na tyle.

Dulska zamiast gapić się na serwowany nam właśnie film, cały czas usiłowała zgadnąć, czyje buty widzi pod ekranem. Koniecznie chciała wiedzieć, czy tak wielki numer nosi Krzysztof Zawadzki, a może czarne trzewiki należą do Romana Gancarczyka? Nie mogłem jej uspokoić, więc z ulgą odetchnąłem, kiedy się skończyło. Nie wiem tylko, dlaczego reżyser zapomniał o wyświetleniu napisów końcowych, a zamiast tego kazał aktorom wyjść do oklasków. Może eksperymenty, też mają swoje granice? W każdym razie Dulska w eleganckiej sukience i ja w moim tużurku na pewno byliśmy w teatralnej awangardzie. Tylko że moja małżonka teraz się zastanawia, w co się ubrać do kina.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji