Artykuły

Zamiast liliputów

"Mój niepokój ma przy sobie broń" w reż. Julii Mark w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach. Pisze Jacek Sieradzki w Zwierciadle.

Głównym bohaterem jest tu Guliwer, który zamiast pływać okrętem, skacze z wyspy na wyspę ponoć z pomocą teleportacji, a tak naprawdę - telewizyjnego pilota. To my przecież jesteśmy Guliwerem oglądającym świat na ekranie qusi-telewizora, który scenografka Justyna Elminowska wycięła z dykty. A zamiast liliputów, olbrzymów i mądrych koni od Jonathana Swifta mamy tam dzisiejsze "wyspy osobliwości": wspólnoty wielbiące swoich tyranów, neokanibali, ofiary jądrowych katastrof. A także stwory z reniferowymi rogami, przechowujące w laptopach dorobek ludzkości, targane apokaliptycznymi myślami. Tudzież - dla kontrastu - różowe i "słitaśne" misie przemawiające piosenkami Bryana Adamsa. Stanąć do pojedynku z wyobraźnią autora "Podróży Guliwera" to nie byle co, ale Mateusz Pakuła dotrzymuje Swiftowi pola. Ma wspaniały słuch językowy, brawurowe pomysły, giętkość zmieniania tonu, nastroju, konwencji.

Owa sprawność młodego, choć już wziętego autora (ma parę tomów dramatów na koncie!) bywała dotąd niekiedy nonszalancka; "Mój niepokój" tego grzechu unika. Jest staranny, gdzie trzeba komiczny, a przy tym utrzymuje się na metaforycznych wyżynach. Brawo Kielce: dyrektor Teatru im. Żeromskiego Piotr Szczerski, konsekwentnie zapraszając młodych reżyserów i autorów, dorobił się widowni gotowej na każde sceniczne szaleństwo. Parę większych miast ma czego zazdrościć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji