Artykuły

"Traviata" - spektakl, który dzieli

Mariusz Treliński to reżyser modny, nowoczesny, ale i kontrowersyjny. Niemal każda premiera tego artysty wzbudza diametralnie różne sądy i opinie.Tak też się stało i tym razem.

Trelińskiemu znowu udało się podzielić, a może nawet poróżnić zarówno publiczność jak i krytykę. Są okrzyki zachwytu, brawa i owacja na stojąco. Ale jest też totalna negacja i artystyczny niedosyt. Tak zresztą jak są zwolennicy tradycyjnej inscenizacji pełnej ciężkich aksamitnych kostiumów, złotych ram i operowych div o rubensowskich kształtach. Są jednak tacy miłośnicy operowego rzemiosła, którzy kochają inscenizacyjną nowoczesność, niezwykłą scenografię i młodych uzdolnionych śpiewaków.

"Traviata" Giuseppe Verdiego jest sprawdzonym rarytasem muzycznym. Cenionym, lubianym, popularnym. Można więc to dzieło wystawić tradycyjnie, ale można je odkurzyć i unowocześnić. Mariusz Treliński pokusił się o to drugie rozwiązanie. Jego bohaterka, Violetta, to nie kurtyzana z klasycznej inscenizacji, ale współczesna gwiazda kabaretowa i jednocześnie prostytutka. Jako atrakcyjna kobieta nie musi czekać na miłość. Jest adorowana i hołubiona. Ale prawdziwą miłością obdarowuje ją prowincjonalny wielbiciel Alfredo. Violetta dość szybko to uczucie odwzajemnia. Młodzi zakochani chcą istnieć tylko dla siebie. Uciekają z Paryża, by konsumować miłość w wiejskiej głuszy. Ale zjawia się ojciec Alfreda, który zupełnie nie akceptuje wybranki syna. Sytuacja ociera się niemal o życiowy dramat.

Historia Violetty zawsze wzruszała widzów do łez. Tych wzruszeń pozbawia jednak widza inscenizacja Trelińskiego. Wszystko toczy się szybko. Brakuje czasu na rozsmakowanie się poszczególnymi scenami. Teatralna "obrotówka" umożliwia co prawda przenoszenie się widza w różne miejsca, przestrzenie i sytuacje, ale jednocześnie jakby go wytrąca z nostalgicznego spojrzenia na prezentowaną historię miłosną.

Sprawdzony już znakomity duet Treliński-Kudlicka (scenografia) zaczarowuje widza nowoczesnością i świeżymi pomysłami. Kręci się więc srebrna kula, która rozprasza po widowni bajkowe wprost efekty w postaci śnieżnych płatków. W przysłowiowym mgnieniu oka scena obrotowa przenosi widza w różne inscenizacyjne przestrzenie. Wszystko dzieje się jak w kalejdoskopie. Widz momentami nie nadąża za zmianą miejsc i sytuacji. To szalone tempo, inscenizacyjne fajerwerki nie pozwalają widzowi na refleksję i wzruszenie.

Nie zachwyciła mnie choreografia autorstwa Tomasza Wygody. Taniec nowoczesny trochę rwany i szalony nie ma płynności i baletowej lekkości. Zaproszenie tancerzy z programu "Taniec z gwiazdami" chyba nie jest najlepszym pomysłem. I na dodatek tancerze mają brzydkie kostiumy. Popularna Gosia Baczyńska nie sprawdziła się w operowym przedsięwzięciu. Główna bohaterka w atłasowej sukni wygląda jak w bieliźnie. Panowie zaś mają spodnie jak kalesony. Wąskie, opinające, mało estetyczne.

Za to spod batuty Miguela Gomeza Martineza sączy się ciepło, słodycz, kojąca melodyka. I jak zawsze z niekłamaną atencją odnoszę się do scenografii Borisa Kudlicki (to jego rozwiązania inscenizacyjno-scenograficzne pozwoliły mi pokochać operę).

W obsadzie tak zwanej "drugiej" premiery oglądałam w roli Violetty Joannę Woś. To dużej klasy śpiewaczka operowa, artystka dysponująca dobrymi warunkami wokalnymi i niebanalną urodą. Ale podobno więcej emocji wywołała interpretacja tej roli przez Aleksandrę Kurzak na "pierwszej" premierze.

Rolę Alfreda zaśpiewał zupełnie przyzwoicie Pavlo Tolstoy, rolę ojca Alfreda znakomicie zinterpretował Adam Kruszewski, partię barona Douphola jak zawsze ze znakiem najwyższej jakości wyśpiewał Zbigniew Macias.

Reasumując, należy widza zachęcić do obejrzenia tego spektaklu. To świeże, nowoczesne spojrzenie na starą, trochę zakurzoną klasykę. Reżyser znowu zaszokował. Dzięki tym inscenizacyjnym nowoczesnościom na pewno pozyskuje nowego młodego widza. Poza tym stara opera w nowoczesnych przemyśleniach Trelińskiego po prostu żyje. Łamanie starych konwencji sprzyja przedłużaniu i atrakcyjności tradycyjnego operowego dzieła. Niekonwencjonalność tej inscenizacji świadczy o tym, że filmowy reżyser (4 filmy) stał się ukształtowanym profesjonalnie twórcą operowym (realizacja 20 oper.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji