Artykuły

Młode, dynamiczne i trochę szalone...

Przedstawienie zaczyna się dziwnie. Wraz z podniesieniem się kurtyny na pogrążoną w ciemnościach scenę wpa­da gromadka młodych ludzi na hulajno­gach, wykrzykując romantyczne hasła. I wśród nich jest też rozbawiony Gu­staw. Ale w tym samym też momencie z ciemności wyłania się guślarz z dzieć­mi. I już po chwili zaczynają się obrzę­dy cmentarnego wywoływania duchów a więc owych tytułowych dziadów.

"Dziady" na przygotowanym w 200-lecie teatru w Kaliszu spektaklu pomyśla­ne zostały przez Macieja Sobocińskiego jako historia: mają być bowiem w za­myśle reżysera opowieścią o drodze życiowej i dojrzewaniu Gustawa-Konrada, jego poszukiwaniu doznań metafi­zycznych, jego drogi do Boga. Punktem wyjściowym dla kaliskich "Dziadów" stała się zapewne nigdy nie zrealizowa­na koncepcja Tadeusza Kantora.

Przedstawienie dzieli się wyraźnie na dwie części. Pierwsza urzeka rytmem, dynamiką, bogactwem scen i obrazów. Druga, której osią jest Wielka Improwi­zacja, jest niestety, bez porównania słabsza. Gustaw-Konrad - Karola Kręcia absolutnie nie jest w stanie nas po­rwać. Ciekawszy aktorsko jest Ksiądz Piotr a zarazem Guślarz - Maciej Or­łowski. Interesująca aktorsko jest też Katarzyna Strojna - Dziewica, Panna, Kobieta oraz Piotr Szulc jako Senator, a zarazem Zły Pan. Bo wszystko w tym spektaklu rozpada się na dobro i zło, co pozwala na łączenie roli Senatora ze Złym Panem, Księdza Piotra z Guślarzem, a Pani Rollinson z Kobietą z gu­seł.

Sensy interpretacyjne są więc tu dysku­syjne i kontrowersyjne. To natomiast co jest teatrem jest dobrej próby.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji