Artykuły

Duży ekran i mała historia

"Poczet królów polskich" w reż. Krzysztofa Garbaczewskiego w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Marta Anna Zabłocka w serwisie Teatr dla Was.

Problem z najnowszym spektaklem Krzysztofa Garbaczewskiego polega na tym, że chciałoby się, aby zachwycał, ale nie zachwyca. Widać, że reżyser stara się być oryginalny, ale - niestety - jest tylko poprawny. Sztuka doprasza się o uwagę widza i pretenduje do bycia aktualną (przez temat, formę, intermedialność), ale do kanonu ważnych spektakli ostatnich lat nie wejdzie. Widz ma ciągłe poczucie niedosytu, braku, niedopracowania. Historia pozostaje niewyraźna, nie robi wrażenia, nie zachęca do dyskusji. Widownia pozostaje niezaspokojona. Ekran na środku sceny po "Iwonie, księżniczce Burgunda" nie zaskakuje, irytuje wtórnością, a przede wszystkim - wydaje się być mało funkcjonalny. To właśnie chyba uderza najbardziej - że projekcja na scenie nie jest już niczym innowacyjnym. Można odczuć, że przenośna kamera staje się rekwizytem codziennego, scenicznego użytku, a eksploatowanie tego medium w stopniu, w jakim robi to Garbaczewski, ubliża świadomemu widzowi. No, chyba, że spektakl "Poczet królów polskich" jest spektaklem o końcu polskiego teatru, o kryzysie narodowej sceny krakowskiej i stanowi głos w dyskusji o (jakże modnej!) niewyrażalności doświadczenia scenicznego - doświadczenia tak aktora, jak i widza.

Jeśli za podważaną przeze mnie formą spektaklu kryje się jakiś rodzaj ironii, to jest to ironia, której doszukiwać można się na siłę, próbując bronić pomysłu Garbaczewskiego. Zapośredniczenie przez ekran zawsze jest zabiegiem ironicznym, zwielokratniającym (podwojenie sceny, a nawet jej potrojenie dzięki nałożeniu na siebie obrazów) i mistyfikującym realną grę. W "PKP" zawsze odnosi się wrażenie jakiejś nieprzystawalności medialnych form scenicznego wyrazu do gry aktorów i samego tekstu sztuki. Powraca tu temat niefunkcjonalności ekranu, który sprawdza się o tyle, o ile ukazuje to, co dzieje się pod sceną lub stanowi interesujące tło dla popisu wokalnego Anny Jagiellonki i dialogu z wyświetlonym rozmówcą, który toczy później. Ciekawym, i chyba oczywistym, kontekstem staje się użycie ekranu w "Factory 2" Krystiana Lupy. Tam został on przyswojony scenie i animowany na różne sposoby, a każdy był uzasadniony. Garbaczewskiemu widocznie brakuje pomysłu na ekran. Postanowił zakryć nim scenę i nie postawił sobie zasadniczego pytania - co dalej?

Widz natomiast stawia sobie pytanie, czym właściwie jest ekran w "Poczcie..." i czemu służy. Bo rzeczywiście - może być barierą mocno oddzielającą od historii. Kłóci się z tym jednak rewizjonistyczny charakter "PKP" i czytelne dla każdego nawiązanie do współczesności. Rozważania na temat tożsamości Polaków i weryfikacja historii Polski są jak najbardziej potrzebne i aktualne, sztuka powinna podważać politykę umacniającą dominujący dyskurs i wprowadzać potrzebny ferment intelektualny. Ale ekran Garbaczewskiego, znów - przez niefunkcjonalność, niczego nie podważa. Może więc jednak chodzi tylko o subtelne zdystansowanie do szkolnej interpretacji historii? Jeśli tak, to zamiar nie został zrealizowany, bo ekran przytłacza i dominuje widza zdecydowanie utrudniając samodzielną refleksję. Narzuca sposób myślenia i przez to męczy.

Czynnikami demistyfikującymi mogłyby być karykatura i kicz, żarty i aluzje literacko-polityczno-kulturowe, ale giną one w procesie zapośredniczenia medialnego. Są puste, nie realizują swojej dekonstrukcjonistycznej funkcji. Dekonstrukcja językowa zdekonstruowanej wcześniej przy użyciu ekranu sytuacji scenicznej, prowadzi do wytworzenia efektu wątpliwej jakości. Zwielokrotnienie ironii wcale nie prowadzi do jej wzmocnienia, a do rozmycia. Zdublowana ironia potrafi rozbić scenę do tego stopnia, że przestaje być czytelna. Przez powtarzalność zabiegów sztuka staje się w gruncie rzeczy monotonna i nadzwyczaj przewidywalna.

A szkoda, bo pomysł spektaklu był doskonały. Inspiracje Matejką (poczet królów) i Wyspiańskim (ożywanie zmarłych królów, rola arrasu - dzieła sztuki) oraz pretekst akcji niemalże kryminalnej (kradzież arrasów przez byłych władców Polski z Wawelu, na którym stacjonuje Hans Frank) zapowiada spektakl głęboko osadzony w tradycji ze wspomnianym wcześniej zacięciem rewizjonistycznym (to w końcu część programu re_wizje BIO.S). Jest rewizja, jest tradycja i jest biografia, która ma być nową jakością w Starym Teatrze, ale są one jakby niegotowe do przedstawienia na scenie. Fantasmagorie Hansa Franka, któremu wydaje się, że jest ostatnim królem Polski, są fascynujące. Krzysztof Zarzecki jest w tej roli wyjątkowo przekonujący - i to wszystko.

W wielkim uproszczeniu: spektakl jest workiem, do którego wrzucono wszystko, co może szybko i skutecznie zwrócić uwagę na względność historii: nacjonalistyczne badania szczątków królów metodą Rosenberga i ich biografie pośmiertne, opresyjny chrzest Polski, dwuznaczność unii polsko-litewskiej. Są u Garbaczewskiego historie alternatywne, gry z porządkiem negatywnym (nie-życie i nie-trwanie), Chopinowski fortepian i Brigitte Frank-Matka Boska - z liturgicznymi dzwoneczkami. Wawel (bijące serce Polski) jest świadkiem parady patologicznych indywidualności. Frank natomiast uważa się za obrońcę kultury polskiej przed zmasowanym atakiem egoistycznych królów Polski.

Weryfikacji tożsamości narodowej służy próba ustalenia "ilości polskości w polskości". Naród, zdiagnozowany przez Garbaczewskiego, jest jak Władysław Warneńczyk: zwycięski i przegrany jednocześnie, bez grobu, bez tożsamości. W szaleństwie, manierą konradową wykrzykuje: "Ja osobny i z was, a wy ze mnie. Ja król, nowoczesny patron Polski, przez Hansa Franka rex Poloniae". Konradowy kontekst uzasadnia również data śmierci Warneńczyka: 14-44 rok. Całkiem udana gra, których w sztuce jest więcej.

"PKP" to spektakl - mozaika. Nierówny, z momentami bardzo dobrymi i bardzo słabymi, a przede wszystkim bardzo gęsty. "In plus" można zaliczyć m. in. pomysł grania ról męskich przez kobiety oraz zabawne mieszanie perspektyw historycznych podważających wszystko, co na scenie i w rzeczywistości. Intermedialność niszczy jednak zbyt wiele.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji