Artykuły

Tupet i talent

Grzegorz Jarzyna podniósł rękę na najświętszą świętość polskiej sceny - na styl fredrowski

Utarło się, że komedie hrabiego Fre­dry wystawia się u nas zgodnie z du­chem epoki, ale tamtej. Po tym, jak Ja­rzyna, tym razem pod pseudonimem Sylwia Torsh, włączył w V akcie "Ślu­bów panieńskich" płytę Bee Gees, Fre­dro na scenie już nie będzie taki sam.

Przełom polega nie tylko na puszcze­niu jednego czy drugiego kawałka albo na zmianie tytułu. Zmiana jest zasadni­cza. Styl fredrowski Jarzyna potrakto­wał jak gorset, który trzyma w klesz­czach bohaterów. Ci wszyscy przystoj­ni chłopcy w wysokich kołnierzach i piękne dziewczęta zapięte na ostatni guzik męczą się na nieśmiertelnych ka­napach pod okiem rodziców i opieku­nów. Na wyznanie miłości potrzebują wierszy, piętrowych intryg i podcho­dów.

Jarzyna przedrzeźnia ten styl, każe ak­torom recytować z przesadną staranno­ścią, wymawiać teatralne "ł" i wykony­wać zamaszyste gesty. Fredrowskie go­dy pokazuje w formie baletu: między scenami bohaterowie ścigają się po po­kojach domu pani Dobrójskiej do wtó­ru koncertu fortepianowego, kręcąc mi­łosne figury i powiewając sukniami.

Z każdym aktem gorset jednak roz­luźnia się. Klara (Magdalena Cielecka) pojawia się w wydekoltowanej sukni, z papierosem w lufce, Albin (Cezary Kosiński) przestaje płakać, Aniela (Ma­ja Ostaszewska) wskakuje na Gustawa (Zbigniew Kaleta), który tymczasem zrzucił surdut. Już nikt nie trzyma rąk na podołku ani nie podpiera strapione­go czoła gestem z "Mimiki" Bogusław­skiego. Przybywa kolorowych świateł, okno zmienia się w telewizyjny ekran, na którym kręcą się mgławice, i nagle w V akcie już nie jesteśmy w XIX-wiecznym wiejskim dworku, ale we współczesnym pubie, w którym przy ostrej muzyce szaleją rozerotyzowane pary.

O co chodzi? Jarzyna uwalnia boha­terów z jednego konwenansu, aby na­tychmiast wpakować ich w inny kon­wenans, współczesny, w którym seks jest rodzajem ćwiczenia gimnastyczne­go, wykonywanego do rytmu czadowej muzyki. I okazuje się, że między miesz­czańskim konwenansem z ubiegłego wieku a konwenansem współczesnym nie ma wielkiej różnicy - oba jednako­wo tłumią uczucia.

Ten karkołomny zabieg wymagał kar­kołomnego aktorstwa. Chwilami ma się wrażenie, że w obsadzie jest nie siedmiu, ale co najmniej 14 aktorów, z któ­rych połowa należy do szkoły tradycyj­nej recytacji, połowa do szkoły nowo­czesnego aktorstwa instrumentalnego. A przecież są to ci sami ludzie: Cielec­ka jako Klara zapięta pod szyją i Klara - femme fatale, Ostaszewska - płoch­liwa panna i wyzwolona panienka, Ka­leta i Kosiński jako konwencjonalni amanci i stuprocentowi faceci jak z re­klam płynu po goleniu. A para Dobrójska - Radost (Magdalena Kuta i Janusz Michałowski)? Zaczynają jako przy­kładni swaci, kończą jako nowocześni dorośli, którzy na widok swych kopulujących pociech pokazują kciukiem OK. Nawet służący Jan (Mirosław Zbrojewicz) ma dwa wcielenia: dyskretne­go kamerdynera i niebezpiecznego zbi­ra w baraniej skórze, który podrzyna kurom gardła i rozwala się przy stole. Przewrotny spektakl Jarzyny powinien pogodzić tych, którzy uważali go dotąd za specjalistę od pokazywania gołych tyłków na scenie, z tymi, którzy widzą w nim odkrywcę nowych dróg w tea­trze. Okazuje się, że reżyser, który do­tąd wystawiał XX-wieczną literaturę, ma głęboką świadomość tradycji, ale potrafi bawić się nią i zaprzęgać do własnych celów. Siłą Jarzyny jest to, że nie ma kompleksów wobec wielkich poprzedników, nie jest skrępowany trady­cją, a jednocześnie nie odwraca się do niej plecami. Zaprasza na premierę An­drzeja Łapickiego, czyli fredrowski wzór metra z Sevres, i pokazuje na sce­nie manifest własnego, niezależnego myślenia o klasycznej polskiej kome­dii. Mówi: "Tak, jesteście panowie wiel­cy, ale ja pójdę swoją drogą". Do tego trzeba mieć albo tupet, albo talent. Ja­rzyna ma jedno i drugie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji