Artykuły

Oniegin - to warto zobaczyć

"Eugeniusz Oniegin" w reż. Dmitrija Bartmana w Operze na Zamku w Szczecinie. Pisze Bogdan Twardochleb w Kurierze Szczecińskim.

Można powiedzieć: sensacja w czasie premiery "Eugeniusza Oniegina" Piotra Czajkowskiego w Operze na Zamku! Jeden z dwóch głównych bohaterów, Włodzimierz Leński, który w oryginale ginie w pojedynku z Onieginem, w inscenizacji szczecińskiej popełnia samobójstwo. Tak chciał reżyser, Dmitrij Bertman.

Bertman prowadzi w Moskwie znaną Operę Helikon. "Eugeniusz Oniegin" jest w jej repertuarze bodaj od piętnastu lat. Grany na Arbacie, wciąż budzi emocje.

Bertman zmienił libretto, oparte na arcydziele Puszkina. Otóż Leński, którego partię w premierze szczecińskiej śpiewał Paweł Wolski (tenor), nie ginie od kuli Oniegina, lecz popełnia samobójstwo i umiera na rękach odzyskanego w ten sposób przyjaciela. Opera Czajkowskiego, będąc więc nadal opowieścią o sile miłości, ideale wierności i oddania, staje się nadto opowieścią o sile męskiej przyjaźni. Przy czym Oniegin w inscenizacji Bertmana, grany w Szczecinie przez Rodiona Pogossova (baryton), stale współpracującego m.in. z nowojorską Metropolitan Opera, jest niemal cały czas na scenie. Na nim koncentruje się fabuła i nie jest zadufanym światowcem i cynikiem, lecz kimś, kogo nie chce świat. Jego głównym błędem staje się naruszenie konwenansów.

Pogossov bardzo dobrze zagrał tę nad wyraz w inscenizacji Bertmana skomplikowaną rolę. Popisowe były jego duety z Leńskim i finałowy duet z Tatianą, niemal pojedynek. Grającej Tatianę Joannie Tylkowskiej (sopran) Bertman też dał niełatwe zadanie. Otóż jej dramat toczy się w tle przeżyć Oniegina i dopiero w finale nabiera wyrazistości. Wierność mężowi i odtrącenie faktycznej miłości wyraziście pokazuje, jak skomplikowane są relacje między emocjami, a społeczną normą i tradycją. I Tatiana, i Oniegin ponoszą klęskę. Są postaciami nie z romansu, lecz antycznej tragedii. Podobnie mąż Tatiany, książę Gremin, generał, poruszający się (tak chciał Bertman!) na wózku inwalidzkim. Gra go Janusz Lewandowski (bas), poruszająco śpiewa słynną arię "Liub'wi wsie wozrasty pakorny...". W takim pomyśle inscenizacyjnym trudno przebić się na pierwszy plan Oldze, siostrze Tatiany (Małgorzata Kustosik, alt).

Świetnie zagrały swoje role Maria Gierasimowa (Filipiewna; aktorka Teatru Muzycznego w Kaliningradzie) i Jekatierina Obliezowa (Łarina; solistka Opery Helikon, a w Szczecinie, z Wiesławem Łągiewką, także asystentka reżysera). Dobrze zagrali Piotr Zgorzelski (Triquet) i Mirosław Kosiński (Zariecki).

Ozdobą premiery był też chór (przygotowanie: Małgorzata Bornowska) oraz sceny taneczne (choreografia: Oksana Cholewa). Bardzo trafna jest scenografia, piękne stroje (autorzy: Tatiana Tułubiewa i Igor Nieżnyj z Opery Helikon).

Szczeciński "Oniegin" to inscenizacja udana. Szkopuł w tym, że hala przy ul. Energetyków nie zapewnia stosownych warunków ani artystom, ani publiczności. Wysiłek artystów niszczy szum wentylatorów i ulicy (w piątek Pogossov musiał konkurować z karetką pogotowia). Współczuć należy orkiestrze, którą w czasie premiery prowadził Frank Zacher z Niemiec.

Gdy opera wróci do zamku, pewno zadba o ponowną premierę "Oniegina".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji