Artykuły

Chór czasów kryzysu

"Requiemaszyna" to chór oburzonych z placów Puerta del Sol i Syntagma, którzy protestują przeciw kryzysowi i uprzedmiotowieniu, a jednocześnie kochają, marzą i śnią o lepszym świecie - pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

Kiedy wpisuję do wyszukiwarki słowo "chór", wujek Google usłużnie podpowiada mi Chór Aleksandrowa, czyli objazdowy zespół pieśni i tańca z Rosji, grający na nostalgii za komuną. W drugiej kolejności wyskakują chóry Dana i Chór - grupy przedwojennych rewelersów. Dopiero gdy dopisać do "chóru" słowo "kobiet", pojawiają się informacje na temat zespołu Marty Górnickiej, który od trzech lat pracuje w Instytucie Teatralnym nad nowoczesną formułą chóru tragicznego. Są szanse, że wkrótce ta kolejność się zmieni, albowiem spektakle Górnickiej: "Tu mówi chór" i "Magnificat" podbijają światowe sceny. Reżyserka zbiera nagrody w kraju i za granicą, jej najnowszy spektakl - "Requiemaszyna" - powstał w koprodukcji z teatrami z Francji i Niemiec, w maju rusza w europejskie tournée.

Polska nie ma sukcesów w chóralistyce, naród skrajnych indywidualistów nie może tworzyć dobrych chórów ani dobrych orkiestr. Po komunizmie odziedziczyliśmy w ogóle niechęć do zbiorowej ekspresji, chór kojarzy się jak najgorzej z narzuconym odgórnie głosem. Mówimy o kimś pozytywnie, że "wyłamał się z chóru", czyli miał odwagę myśleć i działać indywidualnie, a negatywnie, że "dołączył do chóru krytyków". Górnicka kwestionuje te skojarzenia: zachowując indywidualność poszczególnych wykonawców, tworzy z nich zbiorowy głos w ważnej sprawie. Tą sprawą w poprzednich przedstawieniach była emancypacja kobiet, kobiecy zespół śpiewał, krzyczał, szeptał, melorecytował Sofoklesa i Simone do Beauvoir, przepisy na ciasto i reklamowe slogany, by wyrazić protest przeciwko zamknięciu kobiet w społecznych rolach i pozbawieniu ich podmiotowości.

W trzeciej części cyklu Górnicka otworzyła formułę na mężczyzn, którzy dołączyli do chórzystek z poprzednich projektów. I tym razem chodzi o głos wykluczonych - współczesny proletariat pracowniczy, zmuszany do coraz wydajniejszej pracy za coraz mniejsze pieniądze. Znakomicie sprawdzają się w roli libretta wiersze Władysława Broniewskiego, pisane od razu z myślą o recytacji. Kontekst dzisiejszego kryzysu nadaje im nowe znaczenia: przedwojenny wiersz "Piosenka Antka" ze słowami "Nie mam za co jeść i pić, trzeba robić, aby żyć", śpiewany w więzieniach w okresie Wielkiego Kryzysu, brzmi dzisiaj jak napis na murze współczesnego europejskiego miasta. Do tego świetna, zmechanizowana choreografia Anny Godowskiej, która zmienia chórzystów w armię robotów, i niezwykłe operowanie głosem: w jednej ze scen chórzyści recytują na wdechu, jakby rozpaczliwie łapali powietrze. To nawiązanie do biografii poety, który umarł na raka krtani, a zarazem metafora świata, w którym coraz trudniej oddychać. "Requiemaszyna" to chór oburzonych z placów Puerta del Sol i Syntagma, którzy protestują przeciw kryzysowi i uprzedmiotowieniu, a jednocześnie kochają, marzą i śnią o lepszym świecie. "Ja nie chcę wiele: / Ciebie i zieleń, / i żeby wiatr kołysał / gałęzie drzew" - mówi chór. Mówi także w moim imieniu.rnickiej: "Tu m

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji