Artykuły

Pomyśleć trochę inaczej

"Kotlina" w reż. Agnieszki Olsten w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu. Pisze Karolina Obszyńska w Teatraliach.

"Przeniesienie powieści Olgi Tokarczuk na scenę Wrocławskiego Teatru Współczesnego było interesującym pomysłem. Powiedziałabym nawet - rewolucyjnym, bo tematyka "Kotliny" jest dla teatru nie tylko trudnym, lecz także niezwykle rzadko podejmowanym wyzwaniem. Agnieszka Olsten wyreżyserowała przedstawienie, którego nietuzinkowość i szczególna atmosfera budowana jest za pomocą świetnej scenografii, reżyserii świateł i muzyki"

Podłoga jest zasypana kośćmi, miejscami widać plamy krwi. Na scenie stoją stare fotele, które bardziej pasują do wystroju chaty pustelnika niż mieszkania starszych państwa. Ściany pokryte są drewnem, z omszałej, zniszczonej podłogi wystają gdzieniegdzie połamane deski. Ta specyficzna scenografia, która kojarzy się ze światem znachorów, szamanów, a może nawet dzikusów, ginie w mroku, z którego wyłaniają się jedynie sylwetki trzech dużych psów.

Pierwsze kilkanaście minut "Kotliny" to mistyczna zagadka, która tworzy niezwykle intrygujący klimat, wzbudzający poczucie niepewności i napięcie. Słychać szepty, pomruki, prymitywne pojękiwania, stukanie psich łap o deski. Docierają do nas głosy ludzi, którzy próbują porozumieć się ze zwierzętami. Kiedy potężne psy podchodzą bliżej krawędzi sceny i wchodzą na widownię, słychać pełne niepokoju westchnienia. W powietrzu czuć strach. Przestrzeń teatru, dotąd zdominowana przez ludzi, jest teraz opanowana przez zwierzęta, co wywołuje u widzów dyskomfort. Światło bardzo powoli rozjaśnia scenę. Na środku leży kobieta, która pozwala psom podejść niebezpiecznie blisko, wabi je do siebie i poskramia nieludzkimi dźwiękami. Symboliczna scena, otwierająca spektakl, determinuje wymowę całości. Uruchamia zmysłowe ożywienie, które trudno powtórzyć. Tak silne emocje powrócą już tylko w zakończeniu.

Fabuła książki Olgi Tokarczuk, "Prowadź swój pług przez kości umarłych", opiera się na rozważaniach o możliwości zgodnego połączenia dwóch światów - ludzkiego i zwierzęcego. Spektakl "Kotlina" jest ponadto apelem o nieprzedmiotowe traktowanie zwierząt. Twórcy wiele mówią o należnym szacunku do zwierząt. W niewielkiej miejscowości położonej w Kotlinie Kłodzkiej zdarzyły się tajemnicze zgony mężczyzn. Główna bohaterka, Janina Duszejko (Renate Jett), sądzi, że to zwierzęta mszczą się na ludziach za złe traktowanie. Dlatego kobieta podejmuje walkę z kłusownikami, ale efekty nie są zadowalające. Niektórzy mieszkańcy próbują przekupić zwierzęta i przeciągnąć je na swoją stronę, inni traktują je wyłącznie jak łatwe łupy. Renatte Jett, która prywatnie jest miłośniczką zwierząt, a hobbystycznie zajmuje się astrologią, została wybrana do roli Janiny długo przed doborem całej obsady, co okazało się słusznym posunięciem. Jej obcy akcent podkreśla inność, odrzucenie postaci przez tamtejszą społeczność. Kiedy mieszkańcy Kotliny dzielą się na dwie grupy - ludzi i zwierząt - Janina staje po stronie tych drugich i mówiąc ich językiem, próbuje porozumieć się z tubylcami. Oprócz zwierząt na scenie pojawiają się także dzicy - ludzie nadzy i nieoswojeni - którzy pokazują, że mamy znacznie więcej wspólnego ze zwierzętami, niż moglibyśmy sądzić. W jednej z pierwszych scen główni bohaterowie - Janina i Matoga (Bogusław Kierc) -.pochylają się nad ciałem zmarłego mężczyzny, aby posłać jego duszę do nieba: wydają z siebie rytualne dźwięki, które przeradzają się w jazzowy koncert. Oboje śmieją się, że "jego dusza przejechała się na ich śpiewaniu". Z podobnych szamańskich i rozrywkowych momentów zbudowana jest "Kotlina". Z jednej strony sceny są pełne powagi i patosu, z drugiej lekkiego żartu i mniej zobowiązującej treści.

Scenariusz zawiera fragmenty prozy Tokarczuk i tekstów aktorów, które podczas prób powstawały jako improwizacje i stworzyły sugestywne, frapujące dialogi. Spektakl zdecydowanie zwycięża formą - wiele w nim nowych, fascynujących pomysłów. Prostych, ale celnie obrazujących konfrontację człowieka i zwierzęcia. W tej przestrzeni odnajdują się pierwiastki dzikie i oswojone. Oba światy łączą się ze sobą i wzajemnie dopełniają.

W drugim akcie pojawiają się tematy ujarzmienia człowieka przez człowieka, wizja ludzi na tle kosmosu. Dodatkowo zarysowane są relacje międzyludzkie, które okazują się dużo trudniejsze niż te ze zwierzętami. Chociaż każda z kolejnych scen jest intrygująca, doskonała w formie i przesłaniu, to w całości tworzą kolaż bardzo niespójny dramaturgicznie. Wątki urywają się, rozmowy nie zostają doprowadzone do końca, a żadna rozpoczęta scena nie ma konkluzji. Niespójność zdarzeń i dialogów wprowadza chaos.

"Kotlina" poddaje pod rozwagę ważną refleksję o miejscu człowieka i zwierzęcia w świecie. To spektakl o pięknym przesłaniu, opowiedziany z czułością i bez przesadnego emocjonalizmu. Nie stawia człowieka na równi ze zwierzęciem, ale czyni go odpowiedzialnym za jego życie. Ludzie w świecie Kotliny dowiadują się, że ich relacja ze zwierzętami jest obustronna, polega na braniu, ale też dawaniu czegoś od siebie. W rękach ludzi spoczywa ogromna odpowiedzialność - zadanie stworzenia zwierzętom godnego życia. Więcej nawet - to koegzystencja, która ma swoje znaczenie wobec całego wszechświata, bo stanowi część jego hierarchicznej konstrukcji. Agnieszka Olsten przedstawia kilka różnych punktów widzenia, z którymi można się utożsamiać lub je odrzucić, a decyzja pozostaje w sumieniu widzów. Reżyserka umiejscawia nad głowami bohaterów przesuwające się obrazy kosmosu, przypominając o tym, że jest ktoś większy od człowieka. Zwierzęta mają się tak do ludzi jak ludzie do gwiazd. Warto wspomnieć o muzyce Kuby Suchara i niemal organicznym, plastycznym świetle wyreżyserowanym przez Bartosza Nalazka. Są to elementy, które budują spektakl. To właśnie dzięki nim on żyje i oddycha.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji