Artykuły

Karuzela na scenie

Ondrej Spišák pomylił antykwaryczny salon z pchlim targiem, a może nawet z targowiskiem próżności.

Zaniedbujący małżonkę hrabia Almaviva zamierza zakosztować - wedle prawa pierwszej nocy - Zuzanny, narzeczonej swojego sługi Figara. "Matrymonialne" plany obu panów zawisają na włosku, gdy z żądaniem ślubu z Figarem (i dowodem jego przyrzeczenia na piśmie) występuje ochmistrzyni Marcelina. Szczęśliwie w ostatniej chwili rozpozna w szantażowanym własnego syna. Tymczasem hrabina Rozyna, idąc w sukurs czci swojej pokojówki Zuzanny, udaje się przebrana w jej suknię na potajemną schadzkę z hrabią. Ukryty w ogrodzie Figaro, który o zamianie niczego nie wie, kamienieje na widok cudzołożącego Almavivy, ale w mig zostaje odczarowany pocałunkiem prawdziwej Zuzanny. Hrabia przeżywa upokorzenie, Figaro - wesele. Radosny finał.

Komedia "Wesele Figara" Pierre'a Augustina Beaumarchais na afiszu Teatru Nowego pojawia się po raz trzeci. Nic dziwnego: język dla intelektu, intryga dla zmysłów, buntownicza tradycja dla pamięci. Oddana giętkim przekładem Bohdana Korzeniewskiego. Opatrzona przez Wolfganga Amadeusza Mozarta dowcipną muzyką, z równym poczuciem humoru rozpisaną na kwintet dęty. Oprawiona w rokokowe stroje i przemyślną scenografię Františka Liptáka. Nadto odsłania ona klasycystyczną konwencję teatralną, traktując ją polemicznie, jak chciał uczynić to Ondrej Spišák.

Niestety, reżyser pomylił antykwaryczny salon z pchlim targiem, a może nawet z targowiskiem próżności. Zamiast miłosnej przygody albo jakiejkolwiek innej interpretacji sztuki - obserwujemy inscenizacyjny cyrk.

Reżyserowi nie wystarczył tekst Beaumarchais. Wiele kwestii trzeba było dopisać, a na okrasę sięgnąć po arie operowego libretta Lorenza da Ponte. Dzięki temu na rozwiązanie błyskotliwej intrygi czekamy nieco ponad trzy godziny. Nie dość bogactwa i barwnego przepychu stylowych kostiumów: należy go zdublować rewią kolorowych reflektorów.

Apetytu nie zaspokoi już nobliwa maszyneria teatralna, dająca efekty wiatru i burzy - wywleczono dmuchawę i rażono widownię piorunami z głośników. Mało wznieść parodię barokowej sceny, której ruchome kasetonowe ściany pozwalają na zmianę miejsca akcji w mgnieniu oka. Trzeba dodatkowo nią kręcić i wachlować iluzjonistycznymi prospektami. Relatywizacja świata przedstawionego nie zakryje jednego: blagi.

Mam wrażenie, że rozkosz kręcenia obrotówką jest jedynym powodem, dla którego wystawiono sztukę Beaumarchais. O ile o sztuce Beaumarchais można jeszcze w ogóle mówić, bo inscenizacyjna karuzela (dosłownie) wymiata ze sceny cały sens, o dowcipnych bon motach nie wspominając. Aktorzy rzekomo zaskoczeni ujawnieniem kulis jedzą jabłka, całują się, mażą kredą po ścianach, boją się prędkości: tylko nie wiedzą, co grać.

W tej sytuacji wybory Andrzeja Wichrowskiego (ogrodnik Antonio), by pozostać Tewje Mleczarzem, oraz Mariusza Sanitemika (lekarz Bartolo) - Prisypkinem, postaciami z poprzednich premier, nie są takie złe. Tym bardziej, że spektakl stoi pod znakiem zapytania z powodu nieobecności tytułowego bohatera. Podobnież "Figaro" zburzył Bastylię; odtwarzający go Wojciech Blach nie potrafi nawet zaburzyć snu widowni. Panie rysują swoje bohaterki tak grabą krechą, że skutkuje to wątpliwościami, czy np. Cherubin (Anita Sokołowska) nie pochodzi z Czerniakowa. Jeden Juliusz Chrząstowski jako hrabia Almaviva wyczuwa spiętrzone ironiczne nawiasy, czemu daje wyraz w fantastycznych bohaterskich recytatywach. Kiedy kwintet akompaniuje innym, należy skorzystać z sympatycznego zwyczaju Teatru Nowego, który zamieszcza pełen tekst sztuki w programie. Można sprawdzić, co właściwie mówią aktorzy. Na "Wesele Figara" proponuję wybrać się właśnie po program. Rzetelnie wydany, cena niewygórowana, a tłumaczenie Korzeniewskiego - znakomite.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji