Artykuły

Oskar i pan Schmitt

Eric-Emmanuel Schmitt jest żywym dowodem na to, że pierwsze wrażenie może mylić: zbudowany jak zapaśnik, z nosem, na którym widać ślady po bokserskich ciosach, z ciemnymi oczami i wysokim czołem. Czy tak wygląda filozof? Pisarz, który z subtelnością mówi o tematach tabu? - pisze Magda Piekarska w dzienniku Słowo Polskie Gazeta Wrocławska.

"Po przeczytaniu jego książek można stać się innym człowiekiem" - piszą internauci o twórcy bestsellerów.

Jego każda, nawet najmniejsza, książeczka jest skazana na sukces jeszcze zanim ukaże się na półkach księgarń. Pod wpływem jego "Oskara i pani Róży" Otylia Jędrzejczak postanowiła zlicytować swój olimpijski medal, żeby pomóc dzieciom chorującym na raka.

Eric-Emmanuel Schmitt [na zdjęciu] jest żywym dowodem na to, że pierwsze wrażenie może mylić: zbudowany jak zapaśnik, z nosem, na którym widać ślady po bokserskich ciosach, z ciemnymi oczami i wysokim czołem. Czy tak wygląda filozof? Pisarz, który z subtelnością mówi o tematach tabu? Takich jak śmierć dziecka, z którą próbuje oswoić czytelników w "Oskarze i pani Róży", dialog między religiami w "Panu Ibrahimie i kwiatach Koranu" czy wreszcie - trudna miłość w "Małych zbrodniach małżeńskich". Większość jego książek to współczesne powiastki filozoficzne - dojrzały mentor objaśnia w nich swiat dziecięcemu bohaterowi. Spełnia tę rolę szpitalna wolontariuszka ("Oskar..."), muzułmanin prowadzący sklepik w żydowskiej dzielnicy Paryża ("Pan Ibrahim...") czy katolicki ksiądz ukrywający podczas okupacji żydowskiego chłopca ("Dziecko Noego"). Siła tych książek polega jednak nie na obecności mistrza, ale na postawie dziecka - niepokornego, stawiającego uparcie trudne, często politycznie niepoprawne pytania.

Jak przebić Szekspira

Urodził się w 1960 r. pod francuskim Lyonem. Magię sztuki poznał jako ośmiolatek, kiedy matka zabrała go do teatru na "Cyrano de Bergeraca". "Mali chłopcy to egoiści. Jeśli płaczą, to z własnego powodu. Tego wieczora po raz pierwszy płakałem za kimś innym". Dojrzewanie zapamiętał jako ciągły bunt - skoro rodzice byli konserwatywni, sam zapisał się do lewicowej partii. Nie mógł usiedzieć na miejscu, uspokoiła go dopiero filozofia. Zrobił doktorat z Diderota, ale to był wstęp do literackiego debiutu. "Podczas studiów wszyscy chcieliśmy zostać wielkimi pisarzami" - wspomina. - "Problem w tym, że szukaliśmy odpowiedzi na źle postawione pytania: jak ktokolwiek śmiałby napisać powieść po Robbe-Grillecie albo sztukę po Becketcie? Sam czytałem Szekspira i Eurypidesa. Rano uczyłem filozofii, żeby uciec przed ogólnymi pytaniami. A wieczorami miałem czas tylko na pisanie".

Do dziś twierdzi jednak, że nie zostałby pisarzem, gdyby nie pewne doświadczenie. "Pojechałem na pustynię z przyjaciółmi" - opowiada. - "Wspinaliśmy się na najwyższe wzniesienia i chciałem koniecznie jako pierwszy znaleźć się na szczycie. Szybko zorientowałem się, że wybrałem złą ścieżkę, ale wciąż nią szedłem. Kiedy zapadła noc, zrobiło się zimno, więc zakopałem się w piasku - nie miałem nic, czym mógłbym się przykryć. Powinienem być przerażony, ale było wręcz odwrotnie - ta samotna noc pod rozgwieżdżonym niebem była cudownym doświadczeniem. Tak, jakbym dotknął absolutu, wieczności. Wciąż przychodziło mi do głowy jedno zdanie: "wszystko jest przesądzone". To była odpowiedź na moje pytania o przyczynę zła na świecie. Potem już nie przerażało mnie nic, czego nie mogłem zrozumieć. Od tego momentu zyskałem zdolność pisania. Pojąłem, co jest moim przeznaczeniem: mam zostać skrybą".

Na początku był don Juan

Pierwsza sztuka, "Proces don Juana", powstała w kilka miesięcy później. Posłał ją Edwige Feuilleure, aktorce, którą zachwycił się w kinie. Ona stała się matką jego sukcesu - dostrzegła talent młodego pisarza i przekonała odpowiednich ludzi, żeby tekst trafił na scenę. Okazał się sukcesem, po którym przyszły następne.

Wciąż uważa, że pisanie dramatów jest dużo ciekawszym zajęciem, niż praca nad powieścią czy opowiadaniem. Uwielbia zaglądać do aktorskich garderób, przesiadywać na próbach, a na premierze podglądać reakcje publiczności. "Zdaję sobie sprawę, że tekst to tylko dwadzieścia procent sztuki" - mówi skromnie.

Jednak światową karierę dały mu powieści i opowiadania, z "Oskarem i panią Różą" na czele. I mimo że część krytyków literackich oceniła tę książeczkę jako "wyrób literaturopodobny", czytelnicy byli zgodni: historia umierającego chłopca, który ma 12 dni, żeby pogodzić się ze swoją śmiercią i - jednocześnie - przeżyć całe życie, podbiła ich serca. "Jestem gotów, aby stanąć przed Stwórcą"

- napisał po tej lekturze w internetowym blogu umierający na raka czterdziestoletni Andrzej.

I zdaje się właśnie, że o taki emocjonalny odbiór Schmittowi chodzi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji