Artykuły

Najgorszy spektakl z możliwych. "Courtney Love" Strzępki i Demirskiego

"Courtney Love" w reż. Moniki Strzępki z Teatru Polskiego we Wrocławiu na XIX Międzynarodowym Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych w Łodzi. Pisze Dominika Kawczyńska w Gazecie Wyborczej - Łódź.

- Jesteśmy co roku na Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych i za każdym razem obiecujemy sobie, że do Łodzi nie wrócimy - mówi Monika Strzępka, reżyserka, której spektakl "Courtney Love" zaprezentowano w poniedziałek w Wytwórni

Nie dotrzymała danej sobie obietnicy i wraz z Pawłem Demirskim, autorem tekstu, przyjechali do Łodzi z widowiskiem, w którym kariera zespołu Nirvana rymuje się z realiami polskiego show biznesu lat 90. Strzępka zapytana po spektaklu, czy publiczności zdarzało się nie reagować na graną na żywo muzykę, odpowiada: - Nie, do dzisiaj! We Wrocławiu reakcje są strasznie gorące. W Łodzi zderzamy się ze ścianą. Aktorzy zapominają moje reżyserskie wskazówki, panikują. Ale w końcu dochodzą do siebie, bo czują, że postawa łódzkiej publiczności nie sprowadza się do zdania "pocałujcie nas w dupę".

Duet Strzępka-Demirski zastanawiał się, czy nie odwołać łódzkiego spektaklu. Powód? Dwa dni przed spektaklem dwóch aktorów Teatru Polskiego pobito przed wrocławskim klubem. W efekcie grający Kurta Cobaina Marcin Pempuś wszedł na scenę z nogą w gipsie i o kulach (sceny z jego udziałem zostały uproszczone), a kreujący Krista Novoselica Andrzej Kłak wystąpił z poobijaną twarzą.

Docenić należy również muzyczną część spektaklu. Aktorzy grali na gitarach, basach, perkusji i śpiewali. - Sala VIP w Teatrze Polskim była przerobiona na studio, w którym umawialiśmy się na próby muzyczne - opowiada Katarzyna Strączek, która wcieliła się w Courtney Love.

To tam nauczyli się m.in. utworów "Don't Cry" Guns N' Roses, "Olympia" Hole, "Love Buzz" i "Come as you are" Nirvany. Strączek: - Było trudno, bo muzycznie jesteśmy amatorami.

Na scenografię oprócz instrumentów złożyły się szkielet parasola ogrodowego, stary tapczan, trampolina i niepowleczone kołdry i poduszki rozrzucone na podłodze. Aktorzy pojawili się w oparach dymu. Courtney w tiulowej spódniczce i skórzanej ramonesce. Pod kilku godzinach stanęła na deskach Wytwórni w ołówkowej spódnicy i białej bluzce. Zmienił się tylko strój. Bohaterka - wcale.

W trakcie spektaklu miałam wrażenie, że twórcy chcąc dotknąć każdego aspektu życia muzyków, prześlizgują się po powierzchni, nie potrafią zagłębić się w żaden z podejmowanych tematów. Trochę opowiedzieli o tym, jak gwiazdy próbują się wymykać schematom, uciekają od przeciętności i ludzi, których boją się tak samo jak przyszłości i przeszłości. Trochę o panicznym dążeniu do wyróżnienia się i znajdującym się na drugim biegunie szukaniu schronienia w mimikrze. Trochę o dzieciach, skrzywdzonych przez artystyczne życie rodziców, trochę o narkotykach, trochę o branży muzycznej, marzeniach o byciu pierwszym. Trochę o Jarocinie, trochę o straconym pokoleniu. Chcieli dostarczyć argumentów słowom, które padły na początku spektaklu. "Marzenie spełniło się w sposób najgorszy z możliwych. Całkowicie". Niestety, marzenie Strzępki i Demirskiego o czterogodzinnym spektaklu również.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji