Artykuły

O tych, którzy przeżyli i żyją, bo żyć trzeba

"Czarnobylska modlitwa" w reż. Joanny Szczepkowskiej w Teatrze Studio w Warszawie. Pisze Kama Pawlicka w serwisie Teatr dla Was.

To nie jest spektakl dla widza, który szuka rozrywki i wytchnienia w teatrze. "Czarnobylska modlitwa" działa na widza jak bat, smaga po duszy i nie daje zapomnieć, zapada głęboko, ukrywa się gdzieś w zakamarkach pamięci, by po chwili jeszcze raz przywołać historie ludzi, którzy przeżyli jedną z najpotężniejszych i najgroźniejszych katastrof technologicznych XX wieku.

Książka Swietłany Aleksijewicz jest prośbą o pamięć, o zapisanie w historii świata opowieści ludzi, o których zapomniano, których skazano na powolną śmierć. Ale oni wciąż żyją, choć nie powinno ich już tu być i wciąż dają świadectwo prawdy o zbrodni zaniechania, która została popełniona na niewinnych, nieświadomych ludziach, mieszkańcach okolic Czarnobyla.

Joanna Szczepkowska adaptując tekst Aleksijewicz na potrzeby teatru nie siliła się na upiększanie przedstawienia niepotrzebną w tym wypadku ornamentyką inscenizacyjną. Powstał więc rzetelny, piękny w swojej prostocie spektakl, w którym najważniejsze są słowa, opowieści, modlitwy tych, o których po dwudziestu siedmiu latach od katastrofy świat prawie zapomniał. A oni jakoś wiążą koniec z końcem, próbują nie oszaleć, szukają sensu w tym całym bezsensie, nasłuchują śpiewu ptaków, rodzą zdeformowane dzieci. Wrócili na swoje, do swoich domów, pustych zagród, do swojej ziemi, jedzą zatrute jagody i grzyby, wdychają skażone powietrze. Są znowu u siebie, wśród swoich, a to najważniejsze.

"Czarnobylska modlitwa" w Teatrze Studio rozgrywa się na kilku planach. Jednak w każdym z nich jest jakiś element związany z katastrof ą: powybijane szyby w oknach, drzwi wyjęte z futryny, zepsuta stara, porzucona pralka. Krajobraz po bitwie, w której nie ma zwycięzców, są tylko zwyciężeni. Wszechogarniający smutek podkreślają jeszcze piosenki, śpiewane ku pokrzepieniu i zabiciu choć na chwilę nostalgii za czasami, kiedy światem rządził porządek i ład, kiedy obok żył ukochany człowiek.

Półtoragodzinny spektakl chwyta za gardło i serce nie tylko dzięki tekstowi, ale także, a może przede wszystkim, dzięki aktorom, którzy znakomicie bez wyjątku wpisali się w konwencję teatru, w którym najważniejsze jest słowo. Każda z postaci przeżywa swoją własną tragedię związaną z Czarnobylem, wszyscy próbują żyć dalej nie zapominając. Historiom zapomnianych mieszkańców skażonej strefy grozy dodają zdjęcia, wyświetlane podczas przedstawienia. Widać na nich roześmiane twarze pozujące na tle reaktora po awarii, zakryte tylko maseczkami, nieświadome zagrożenia.

Intencją twórców przedstawienia w Studio było pokazanie, że wszystko ma moc odradzania. Także ludzie, którzy żyć nie powinni, ale przeżyli i żyją, bo żyć trzeba.

Scena z próby.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji