Artykuły

Bo do tanga trzeba dwojga

"Duety Nieistniejące" w reż. Leszka Bzdyla, Katarzyny Chmielewskiej, Mikołaja Trzaski z Teatru Dada von Bzdülöw na XXI Alternatywnych Spotkaniach Teatralnych Klamra w Toruniu. Pisze Karina Bonowicz w serwisie Teatr dla Was.

Czym najlepiej opisać brak porozumienia? Ciszą. I tak zrobił Teatr Dada von Bzdülöw. Nie powiedzieli ani słowa. Zatańczyli. I tak powstała zatańczona powolnie i leniwie historia o ogromnych emocjach.

W tym spektaklu z ust aktorów nie pada ani jedno słowo. Słowa płyną z głośników, pokazują się na telebimie, ale nie zostają wypowiedziane. Z urwanych wypowiedzi domyślamy się, że w związku naszych bohaterów nie dzieje się najlepiej. "Duety nieistniejące" to historia pary, która nie umie już ze sobą rozmawiać. To, czego nie umieją powiedzieć, próbują wytańczyć. Tytułowe "duety nieistniejące" to rozmowy albo relacje, które mogły mieć miejsce, gdyby partnerzy znaleźli nić porozumienia.

Aktorzy powtarzają wielokrotnie sekwencję tych samych monotonnych ruchów, symbolizujących rutynę w ich związku. Może to ona zabiła ich uczucie, a może była tylko kroplą, która przepełniła czarę goryczy. Ale opowieść Bzdyla i Chmielewskiej to też historia ludzi, którzy nie mogą ze sobą żyć, a bez siebie nie umieją. Szarpią się i męczą, kiedy tańczą razem, więc kiedy wreszcie zaczynają tańczyć solo, czekamy, aż ich uwolnione ciało wreszcie pokaże nam taniec wolności. Nic z tych rzeczy. Tańczący samotnie powielają ruchy, które wykonywali wspólnie. Ich ciało zdaje się mówić: nie ma ciebie, ale wciąż czuję twoją obecność. Niby razem, ale jednak osobno. Niby osobno, ale wciąż razem. Jeszcze duet czy już nie? Paradoksalnie zaczyna on istnieć dopiero wtedy, kiedy aktorzy występują solo. Jakby bliskość mogli pokazać jedynie jej brakiem.

"Duety nieistniejące" to intymny zapis historii pewnego związki i niełatwej pracy nad nim, zwłaszcza wtedy, kiedy nasze wyobrażenia rozbijają się o codzienne drobiazgi. Złe wybory, egoistyczne pragnienia, poczucie niespełnienia a wreszcie proza życia niszczą związek naszych bohaterów. Aktorzy pokazując wewnętrzną szarpaninę naszej pary, sięgają po cały wachlarz emocji: od zgubnej namiętności przez narastającą wrogość aż po obojętność. Ich ciała też się szarpią, walczą ze sobą nawzajem, dręczą siebie i partnera. Największą płynność i harmonijność ruchów osiągają dopiero solo. Pragnienie bliskości i tęsknota za ciałem partnera najpełniej dochodzi do głosu, kiedy aktorzy tańczą osobno. Ich solówki aż kipią od emocji i pełne są (także erotycznego) napięcia, choć aktorzy zdają się poruszać sennie i leniwie. Pod koniec spektaklu bohaterowie zamieniają się rolami: mężczyzna wkłada sukienkę, kobieta - spodnie. Zamienili się rolami w związku czy to tylko próba wejścia w skórę partnera, żeby go lepiej zrozumieć? Nieważne, co to było, pomogło, bo soliści na powrót stają się duetem. I choć na koniec tańczą w zgranej parze, to do końca nie wiemy, czy możemy im ufać. Historia o parze, która zatraciła zdolność komunikacji, doskonale nadaje się do tej formy przekazu teatralnego, jaką uprawia Teatr Dada von Bzdülöw. Leszkowi Bzdylowi i Katarzynie Chmielewskiej nie trzeba było słów, by pokazać, że do budowania związku, jak do tanga, potrzeba dwojga. I że tak jak "najplastyczniejszym opisem chleba jest opis głodu", tak najplastyczniejszym opisem pełni jest brak.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji