Artykuły

Przewietrzenie teatru?

"Artyści prowincjonalni" w reż. Weroniki Szczawińskiej Teatru Powszechnego w Łodzi na XIX Międzynarodowym Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych. Pisze Łukasz Kaczyński w Polsce Dzienniku Łódzkim.

Zmienić dzisiejszy teatr, jego widza i... świat? Wysoko mierzy Weronika Szczawińska, reżyserka "Artystów prowincjonalnych". Premiera tego bardzo nierównego spektaklu odbyła się w sobotę, podczas XIX. Międzynarodowego Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych.

Puntem wyjścia jest przekonanie o skostnieniu struktur teatru jako instytucji, relacji między widzem a twórcą. Stąd odwołanie się do filmu Agnieszki Holland "Aktorzy prowincjonalni" i diagnozowanej tam degrengolady. Nie bez wpływu były też protesty środowiska wskazujące, że kultura to margines zainteresowania decydentów.

Na scenie "Powszechnego" pięć postaci prowokuje widza do zainteresowania się kondycją teatru.

Teatr jako świat i pewną strukturę oddaje scenografia Izabeli Wądłowskiej: metalowa rama rozbitego niby-statku (z niedostępnej planety teatru) kryje w sobie teatr rozbity na cząstki.

Kształt tego "ufo" jest celowo naiwny, tak jak jednym z "grzechów" wobec żywego teatru wydaje się naiwność: w sądach widza, w wyobrażeniach o swej pracy aktora, w ideach bliskich reżyserowi, w pojmowaniu istoty sprawy przez krytyka. Każda z postaci doprowadzona zostaje do karykatury, która śmieszy, skłania do myślenia, zawstydza, może i oburza.

Biczem na krytyków jest bodaj najciekawsza w spektaklu rola Arkadiusza Wójcika, parodiującego ich ostentacyjne niezadowolenie, ich "natchnione" przeintelektulizowanie, koteryjność. Krytyk próbuje poszufladkować aktorów, wypracować idealne kryteria oceny. To postać wyraźnie obca w teatrze, miotająca się w poszukiwaniu miejsca.

W wielkich gestach uwięziony jest Reżyser (Piotr Wawer jr.), śniący nie o "teatrze wielkim", ale otwartym dla ludzi. Zniewolona jest Aktorka (Aleksandra Listwan), żyjąca pod presją spojrzenia i oceny, wiedząc że musi się podobać. Na artystyczną "niepodległość" próbuje wybić się Aktor (Jakub Kotyński), ale nawet jeśli ma do tego prawo, to czy jest do tego zdolny?

W prowokacji, jaką są "Artyści...", jest i wielkie marzenie: zasypanie szańców między uczestnikami teatralnego uniwersum. Wszyscy oni są ludźmi teatru i winni działać razem, ku wspólnemu dobru.

Na ciekawej zasadzie dochodzi do głosu widz. Pod wodzą Maestro (autor muzyki Krzysztof Kaliski) wykonany zostaje utwór Johna Cage'a "4.33". W nim wybrzmiewają brawa, komentarze etc. To nawet dość przewrotne, ale już nie dla widza, który wie kim był Cage. Ten widz będzie milczał.

Szczawińska okazuje się reżyserką sprawną, czułą na teatralną partyturę. Tekst, aktor, ruch, muzyka uzupełniają się i tworzą punkty odniesienia. Bardzo eksponowana jest fizyczność aktorów i nadekspresyjność gry. Sprawdza się to w połowie. Bieganina, fikanie koziołków, wykrzywianie twarzy i inne środki celowo "ubogie", oscylują wokół aktorskich wprawek, co nie jest bez wpływu na odbiór spektaklu. Dlaczego mówiąc o rzeczach ważnych sięga się po błazenadę i przaśność? Ciekawsze jednak niż pięć "benefisów", aktorskich etiud, byłoby kontynuowanie obecnego w prologu zespolenia postaci. Może chodziło o uczynienie spektaklu czytelnym, a może tak po prostu było łatwiej?

Postaci sceniczne są nosicielami pytań i wątpliwości, stereotypowych wyobrażeń, wobec których musi zabrać stanowisko widz. Niestety, często wkrada się do nich myślowy banał w czym pomagają pełne tautologii, scenariusz i dialogi autorstwa Agnieszki Jakimiak. Walcząc ze stereotypami i kliszami np. teatru hierarchicznego, twórcy spektaklu popadają w inny stereotyp - teatru egalitarnego, demokratycznego. Czy pokazują jak uciec z tej pułapki? Nie. Rozwiązaniem nie jest tworzenie utopii.

Szczególny to jednak egalitaryzm, jak okazało się podczas spotkania po spektaklu. Prowokacyjne pytanie jednego z widzów o klakierów, którzy podczas spektaklu ostentacyjnie reagowali, wywołało najeżenie się części zespołu. A przecież prawo do prowokacji przysługuje tak aktorom na scenie, jak i widzom. Zamiast podjąć wyzwanie, uznano, że nie ma tematu do podjęcia. A więc egalitaryzm i chęć do dialogu, ale tylko na naszych zasadach? Teatr swoje, życie swoje?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji