Wzorzec Bradeckiego
Z wielka przyjemnością i prawdziwą życzliwością dla nagrodzonego odebrałam komunikat informujący o przyznaniu przez miesięcznik "Teatr" dorocznej Nagrody im. K. Swinarskiego dla reżysera, Tadeusza Brodeckiego, za najbardziej twórcze przedstawienia sezonu.
Oto, po długiej nieobecności, gościliśmy w Warszawie Stary Teatr z Krakowa z dwoma przedstawieniami: "Wzorcem dowodów metafizycznych" i "Woyzeckiem". Obydwa w reżyserii Tadeusza Bradeckiego. To ten sam Bradecki, który przed kilku laty zadebiutował jako reżyser niezapomnianym, uroczym przedstawieniem "Biednych ludzi" wg Dostojewskiego. Dziś zbiera nagrody nie tylko jako reżyser, ale i jako dramaturg. "Wzorzec" jest bowiem jego autorskim debiutem.
Rzecz stanowi coś w rodzaju filozoficznej przypowieści ujętej w formę teatralną. Autor i reżyser zarazem, wykorzystując konwencję "teatru w teatrze" przedstawia spektakl, w którym filozof Leibniz, za pomocą angielskich aktorów pod wodzą Schillinga, prezentuje napisaną przez siebie sztukę, będącą nową wersją dziejów Fausta. Widowisko to przedstawia Leibniz carowi Piotrowi I, który właśnie kuruje się "u wód" w Bad Pyrmont w roku 1716. A wszystko po to, by Tadeusz Bradecki przez postaci swoich bohaterów mógł postawić ważne pytanie: czy można zrozumieć i naprawić świat?
W sporze z Mefistem o duszę Fausta, Leibniz (racjonalista ślepo ufający rozumowi) przegrywa. A więc - zdaje się mówić autor - całkowita naprawialność świata jest niemożliwa. Świat zawsze będzie "spartaczony". Mimo to jednak lepiej zaufać rozumowi, niż całkowicie zeń zrezygnować - powiada autor w tej intensywnie, barwnie i sugestywnie zagranej przypowieści o dobru i złu.
Poruszające, mądre, znakomite reżysersko (choć w kilku miejscach przydałyby się skróty) i doskonałe wykonawczo jest to przedstawienie. Że wymienię tylko Krzysztofa Globisza w roli Mefista prezentującego swoje racje (jego aktorska interpretacja postaci ma w sobie coś "szatańsko" sugestywnego) oraz Andrzeja Kozaka dającego niezwykle przekonywający wizerunek postaci Leibniza - człowieka, wraz z jego wielkościami i małościami, śmiesznostkami i dramatyzmem.
Także następnemu przedstawieniu należą się wyłącznie komplementy. I choć "Woyzeck" Buechnera przenosi nas w inny czas i temat, to przecież i tutaj klarownie jawi nam się przyjęta przez reżysera postawa moralisty. I tu pojawiają się wartości najpierwsze, podstawowe, wartości moralne. Słowem - teatr Bradeckiego.
W tytułowej roli Woyzecka - człowieka zaszczutego, bezbronnego, zagubionego w otaczającym go okrutnym świecie - wystąpił Edward Żentara dając przejmujący, pełen psychologicznej prawdy wizerunek swego bohatera. Wybitną kreację postaci Doktora stworzył Jerzy Radziwiłowicz.
I oto, dzięki wizycie Starego Teatru, znowu nabieramy wiary w teatr, w jego moc oddziaływania, posłannictwo i moralne przesłanie, w jego prawdziwie twórczy charakter.