Artykuły

Jak wino - im starszy, tym lepszy

- Do Teatru Wybrzeże przyjęli mnie pod przymusem na trzy lata, a zostałem pięćdziesiąt - mówi STANISŁAW MICHALSKI, gdański aktor.

Mija pięćdziesiąt lat, odkąd jeden z najwybitniejszych gdańskich aktorów Stanisław Michalski [na zdjęciu] zadebiutował w teatrze. Zapewnia, że jubileusz to kosmiczna pomyłka - ma bowiem dopiero 35 lat, a może o rok mniej.

Lewa metryka

- Za rewolucji był bałagan sfałszowali mi metrykę - żartuje wiecznie młody aktor. W 1955 roku po skończeniu Krakowskiej Szkoły Teatralnej trafił do Gdańska z nakazem pracy. Umowę podpisałem pierwszego sierpnia - wspomina. - Przyjęli mnie pod przymusem na trzy lata, a zostałem pięćdziesiąt.

Zadebiutował w "Maturzystach" Skowrońskiego w Teatrze Kameralnym w Sopocie.... - Kiedy przyjechałem z Krakowa, balowaliśmy z kolegami całą noc w Spatifie - opowiada. - Tymczasem rano reżyser Stanisław Milski zażądał, abym zrobił nagłe zastępstwo za kolegę.

Następną poważną rolę zagrał w "Huzarach" Piotra Brela w Gdyni, gdzie - jak pisali krytycy - pokazał lwi pazur. Potem były kreacje w "Ostatnich dniach Csaka", "Hamlecie we wsi Głucha Dolna" Ivo Breśana i wiele, wiele innych.

- W sztuce "Wywiad w Buenos Aires" reżyser nauczył mnie tak płakać, że łkałem na zawołanie - żartuje.

Od czasu, gdy zagrał w sztuce "Psie czasy sierżancie", ma słabość do ról wojskowych. Ostatnio w filmie Sylwestra Chęcińskiego "Przybyli ułani" znów zobaczymy go jako pułkownika.

Wszyscy pamiętają jego wielką rolę w "Dantonie" wyreżyserowanym przez Wajdę w sierpniu 1980 roku. Michalski grał na gdańskiej scenie w wielu komediach i dramatach. Były też znakomite role filmowe i udany 13-letni epizod dyrektorowania Teatrowi Wybrzeże.

Całując deski

Za najsmutniejszy moment uważa chwilę, gdy dowiedział się, że musi opuścić teatr, czego się nie spodziewał. - Zwłaszcza, że dyrektor zapewniał mnie, że będę rezydentem, jak w Comedie-Francaise - mówi. - Tymczasem zostałem relegowany. Piękna była jednak chwila, gdy po ostatnim przedstawieniu "Mewy" publiczność wstała i zgotowała mi owację. A ja, jak to się mówi "całując deski", udałem się do garderoby. I tam uroniłem łezkę.

Odtąd częściej widujemy go w telewizji. W serialu Polsatu "Rodzina zastępcza" wcielił się w postać lekarza wojskowego, który z upodobaniem bada wszystkie panie. To nie jest jednak debiut, namiętnie leczył już zarówno na scenie, jak i na ekranie. W filmie "Zaraza" grał lekarza wojewódzkiego.

Stanisław Michalski nigdy nie ukrywał, że kocha kobiety wino i śpiew. - Jak pan sądzi, czy z taką reputacją trafi pan do nieba? - Oczywiście, że tak. Mam tam propozycję angażu. Rola anioła stróża do spraw pardon - tajemnica resortowa.

Zastanawiam się tylko, czy przyjmują tam młodych emerytów. - Chyba że podpiszę umowę o dzieło - znajduje sposób.

Jego zdaniem sekret wiecznej młodości to wiara w siebie: Poza tym nie pieścić się. Trzeba - jak mawiał Edek w "Tangu" - iść do przodu, a tyłem też do przodu. Wtedy tył będzie z przodu.

Na koniec za świętym Augustynem radzi: Ludzie, nauczcie się śpiewać i tańczyć, bo aniołowie w niebie nie będą wiedzieli, co z wami zrobić.

Barbara Kanold napisała książkę o tym znakomitym aktorze, ulubieńcu publiczności. Zapewne ukaże się ona jesienią. - Staszek jest jak wino, im starszy, tym lepszy aktorsko - mówi autorka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji