Artykuły

Świetni "prowincjonalni"

"Artyści prowincjonalni" w reż. Weroniki Szczawińskiej w Teatrze Powszechnym w Łodzi, w ramach XIX Międzynarodowego Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych. Przed premierą oglądała Natalia Kowalska z portalu halolodz.pl

Przedstawienie "Artyści prowincjonalni" w reżyserii Weroniki Szczawińskiej miał wczoraj swój pierwszy, przedpremierowy pokaz. Tłumnie przybyli widzowie zapełnili całą Małą Scenę Teatru powszechnego.

To, co ciekawiło jeszcze przed trzecim dzwonkiem, to scenografia. Kostiumami i aranżacją sceny zajmowała się Izabela Wądołowska. Mała Scena podczas "Artystów prowincjonalnych" prezentuje się niezwykle metaforycznie i plastycznie: pod wielkim abażurem aktorzy krążą wśród biurek i schodów zbudowanych z książek. Grają też na podwieszonych instrumentach i chowają się za audytoryjnymi fotelami. W trakcie podziwiania scenografii nie do końca wiedziałam, czego się spodziewać w ciągu najbliższych dziewięćdziesięciu minut, jednak okazało się, że dekoracje były idealnym dopełnieniem przedstawienia.

Sztuka napisana przez Agnieszkę Jakimiak inspirowana jest filmem Agnieszki Holland "Aktorzy prowincjonalni". Inspiracja w tym wypadku okazała się luźną wariacją na temat kwestii, o których film nie opowiada wprost. Fragmentaryczną fabułę sztuki tuż po jej zakończeniu świetnie określił jeden z widzów: to jest przedstawienie o byciu w teatrze. Fabułę fragmentaryczną dlatego, że całość to kompilacja pragnień, obietnic i obaw, które płyną z każdej strony, od wszystkich uczestników każdego spotkania w teatrze: krytyków, aktorów, reżysera, widzów: Czy widzowie wyjdą oszołomieni? Czy krytyk wszystko zapamięta? Czy aktor zostanie doceniony? Czy reżyser odniesie sukces? Jaka w tym rola muzyka? To jedne z wielu pytanie, które sztuka stawia i na które najprostsze odpowiedzi podważa. Warto zwrócić uwagę na język, jakim została napisana. Gry słowne, których pojawia się wiele, są świeże, żarty słowne i aliteracje niewtórne. Przedstawienie bawi się językiem w sposób innowacyjny, ale przejrzysty.

"Artyści prowincjonalni" drażnią się z widzem i prowokują. Dzieje się to między innymi za sprawą odegrania popularnego motywu muzycznego Johna Cage'a "4 minuty i 33 sekundy", który jest zapisem szeregu pauz. W trakcie jego trwania zostaje zapalone światło nad publicznością, a całe pomieszczenie tonie w ciszy i konfuzji: skoro nikt nic nie mówi i wszyscy wszystkich widzą, kto zatem teraz gra? A może to już koniec przedstawienia?

Najnowsza propozycja Teatru Powszechnego obroniła się po mistrzowsku. Przyczynili się do tego również aktorzy. Ekspresyjni i świadomi tego, co robią. Przykuwali uwagę od początku do końca, co nie jest proste w przypadku sztuki bez ciągłości fabularnej. Aleksandra Listwan, odtwórczyni jedynej roli kobiecej, to najjaśniejszy punkt kreacji aktorskich. W spektaklu skacze, pełza, tańczy i śpiewa - a wszystko to na najwyższym poziomie.

Spektakl na pewno przypadnie do gustu miłośnikom sztuk niekonwencjonalnych i tym, którzy chcieliby przyjrzeć się niekonwencjonalnej refleksji na temat sztuki. "Artyści prowincjonalni" gościć będą na Małej Scenie do 12 maja.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji