Artykuły

Amerykański irys dla polskiej artystki

Ewa Podleś zaprasza w piątek na urodzinowy koncert. Ukazało się też polskie tłumaczenie jej pasjonującej biografii. Książka ma wartką narrację, Brigitte Cormier namówiła na zwierzenia nie tylko bohaterkę książki, również jej matkę i męża Jerzego Marchwińskiego. W ten sposób wniknęła w jej prywatność znacznie głębiej, niż zwykli to czynić polscy autorzy biografii żyjących artystów - pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.

O pozycji Ewy Podleś świadczy choćby fakt, że autorką biografii jest Francuzka Brigitte Cormier. Iloma polskimi artystami ostatniego ćwierćwiecza zainteresowali się zagraniczni autorzy i postanowili napisać o nich książki? Nie tylko więc z racji swego wyjątkowego kontraltu Ewa Podleś jest wyjątkiem.

Brigitte Cormier usłyszała ją w "Juliuszu Cezarze" w Barcelonie. Była tak urzeczona, że czekała kilka godzin po przedstawieniu przed teatrem, by poprosić o pozwolenie na pracę nad biografią. Teraz jej polskie wydanie zdobi portret Ewy Podleś w scenicznym kostiumie. Śpiewaczka odkryła go w jednym ze szwajcarskich muzeów, o jego powstaniu nie miała pojęcia.

Fanów Ewa Podleś ma w wielu krajach. Amerykański hodowca kwiatów nazwał jej imieniem i nazwiskiem nową odmianę irysa. Inni podróżują za Polką do miejsc jej występów. Na piątkowy koncert do Opery Narodowej też przyjadą z Francji, Portugalii, Niemiec, nawet z USA.

Jej śpiew rozpala namiętności, ale nie wszyscy ulegają urokowi kontraltu Polki. Brigitte Cormier nie ukrywa zachwytu, ale przypomina, że Podleś nieraz musiała się zmagać z niechęcią, wręcz arogancją dyrektorów czy dyrygentów. Potrafiła walczyć o swoje, wykłócać się, a nawet zdarzało się jej trzasnąć drzwiami.

Czy osiągnęłaby więcej, gdyby miała łatwiejszy charakter? To pytanie pojawia się w książce między wierszami. Być może tak, ale zapewne kosztem rezygnacji z artystycznych pryncypiów, które dla Ewy Podleś są najważniejsze.

Książka ma wartką narrację, Brigitte Cormier namówiła na zwierzenia nie tylko bohaterkę książki, również jej matkę i męża Jerzego Marchwińskiego. W ten sposób wniknęła w jej prywatność znacznie głębiej, niż zwykli to czynić polscy autorzy biografii żyjących artystów.

Francuskiemu czytelnikowi stara się nakreślić historyczne tło, sięga wręcz do odzyskania przez Polskę niepodległości w 1918 r. (dziadek śpiewaczki podziwiał Piłsudskiego). Jest w tych fragmentach zadziwienie autorki faktami dla nas oczywistymi. Choćby tym, że po sukcesie w Konkursie im. Czajkowskiego w Moskwie władze PRL przyznały Podleś talon na fiata 126p i podłączyły linię telefoniczną. Być może młodsi czytelnicy w Polsce też nie pamiętają, że 35 lat temu telefon był dobrem deficytowym.

Książka dokumentuje dokonania artystki do ostatniego sukcesu, jakim była rola Madame de la Haltiére, czyli Macochy, w "Kopciuszku" Masseneta na scenach francuskich i brytyjskich. Ewa Podleś skończyła 60 lat i jest w znakomitej formie. Na koncercie w Operze Narodowej przedstawi się we fragmentach nowych ról, jak choćby tytułowy bohater opery "Ciro in Babilonia" wystawionej dla niej w ubiegłym roku na Festiwalu Rossiniego w Pesaro.

A potem znów pojedzie w świat, czeka już na nią rola Erdy w "Złocie Renu" Wagnera w Barcelonie. Do końca sierpnia ma jednak w kalendarzu cztery występy w Polsce: w Bydgoszczy i Warszawie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji