Artykuły

Z Miłobędzką do najnaja?

To przykład teatru, który nie funkcjonuje w próżni historycznej, czerpie ze sprawdzonych wzorców i przypomina o tradycji, dostosowując ją do potrzeb współczesnych dzieci - o spektaklu "Gra" w reż. Lucyny Winkel i Katarzyny Pawłowskiej ze Studia Teatralnego BLUM z Poznania pisze Justyna Czarnota z Nowej Siły Krytycznej.

Moda na teatr najnajowy w Polsce trwa w najlepsze. Spektakle dla tej grupy wiekowej ma w swoim repertuarze coraz więcej teatrów - kolejni dyrektorzy orientują się, że poszerzanie widowni o najmłodszych nie jest wyłącznie działaniem PR-owym, ale stanowi źródło realnych wpływów do kasy. W zalewie infantylnych przedstawień coraz trudniej znaleźć naprawdę wartościową, a przede wszystkim oryginalną propozycję. Z tym większą przyjemnością obejrzałam "Grę" Studia Teatralnego BLUM - jednej z najstarszych, ale od jakiegoś czasu niezbyt aktywnie działającej, grupy teatralnej specjalizującej się w repertuarze najnajowym. Lucyna Winkel i Katarzyna Pawłowska tym razem wystąpiły w roli reżyserek. Zaprosiły do współpracy Zofię Michalik, Huberta Kożuchowskiego i Jakuba Kocińskiego. Wspólnie przygotowali spektakl odpowiedni dla naprawdę małych dzieci - nawet roczniaki będą się czuły dobrze w takim teatrze. Z jednej strony kierowali się znajomością psychologii rozwojowej. Z drugiej: odwoływali się do najlepszych tradycji polskiego teatru dziecięcego - w "Grze" widać inspirację twórczością dramaturgiczną Krystyny Miłobędzkiej. Efekt bajeczny: żadnych historii, bohaterów, gwiazdorzenia, moralizowania. Nareszcie!

***

Przed wejściem na widownię dzieciaki dostają kolorowe listki, na których rodzice zapisują ich imiona. Po chwili do przestrzeni, w której czekamy, wbiegają trzy postaci: dziewczyna i dwóch chłopców, w obcisłych kolorowych strojach. Każdemu przypisany jest inny kolor: niebieski, zielony i czerwony. W dłoniach trzymają drewniane płaskie obiekty, kształtem przypominające człowieka z opuszczonymi rękoma lub samolot. Wystukując prostą melodię, zapraszają widzów do sali.

Scena ma kolisty kształt: wokół niej ułożono małe poduszeczki dla dzieci i ustawiono krzesła dla dorosłych. W środku znajdują się trzy okręgi z kolorowych puzzli. Aktorzy zajmują miejsca w przestrzeni gry, przemieszczają się, wypowiadają proste, dźwiękonaśladowcze słowa, z brzmień tworzy się rytm, rodzi się melodia (w tym przedstawieniu nie wykorzystano żadnych instrumentów, a sprawia wrażenie bardzo muzycznego). Działania sceniczne skupione są na odkrywaniu siebie, rozpoznawaniu swojego miejsca w trzyosobowej grupie. Przez dłuższą chwilę miałam skojarzenie z jedną z wcześniejszych realizacji BLUM-ów "Ty i ja", gdzie postrzeganie własnego ja było tematem. "Gra" idzie jednak w zupełnie innym kierunku.

Podniesione z podłogi puzzle kojarzą się z ludzką sylwetką - to odkrycie staje się powodem do zabawy. Wystarczy jednak ludzika ułożyć na podłodze, by zobaczyć w nim znów element układanki i wspólnie zbudować wielkie torowisko. Od tej chwili akcja nabiera tempa - pociąg dowozi nas do łąki, a przed oczami widzów niespodziewanie wyrasta całkiem potężne drzewo. Dzieciaki wychodzą wreszcie w roli obserwatorów - nie ma przecież drzewa bez liści. Wiszące na szyjach maluchów kolorowe kartki szybko lądują na gałązkach.

Widzowie mogą zostać na scenie, bo Zofia Michalik, Hubert Kożuchowski i Jakub Kociński zapraszają dzieci do wspólnej zabawy. Widać, że robią to w sposób niewymuszony, przebywanie z maluchami sprawia im przyjemność. W końcu nie są zawodowymi aktorami, ale właśnie animatorami. Ich sceniczna obecność jest niezwykle naturalna są "odindywidualizowanymi graczami", podobnie zresztą jak w teatrze Miłobędzkiej. Ważnym punktem styku z twórczością tej artystki jest również sposób wykorzystania języka w spektaklu. Od prostych wyrazów dźwiękonaśladowczych przechodzimy do konkretnych słów - określeń służących nazywaniu obiektów budowanych ciągle na nowo w dynamicznie zmieniającej się przestrzeni scenicznej. Winkel i Pawłowska bawią się językiem, zaskakują przy tym pomysłowością i wyczuciem dziecięcej wrażliwości - "łąka", "złączać", "rozłąka" na ich semantycznej taśmie leżą tuż obok siebie!

"Gra" to przykład teatru, który nie funkcjonuje w próżni historycznej, czerpie ze sprawdzonych wzorców i przypomina o tradycji, dostosowując ją do potrzeb współczesnych dzieci. Kolorowa, estetyczna, abstrakcyjna, funkcjonalna scenografia, proste działania ruchowe, rytm - oto recepta na sukces.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji