Artykuły

Spotkałem jednego Makbeta

Zdarzyło mi się odkryć jedną scenę... na scenie, którą ze względu na moje świadomie przyswojone zdziecinnienie często wcześniej odwiedzałem. Myślę o Państwowym Teatrze Lalka w Warszawie. Tym razem była to niedawno otworzona Scena dla Dorosłych. W ogóle teatr to smakowity, gdyż posługujący się nie tylko, jak w większości naszych nieświeżych teatrów, sztuką gadaną, ale i sztuką wizualną. Można tu nie tylko słuchać, ale i oglądać, a co ważniejsze wynikają z tego nie pozbawione sensu pożywki dla wyobraźni. Teatry, w których mi aktorzy czytają, tj. mówią na pamięć naczytany tekst bez zjeżenia mi włosów, wzbudzenia mi gęsiej skórki, uznaję za martwe. Tych jest, niestety, większość. Telewizja oduczyła mnie czytania, filmy - myślenia, więc idę sobie do lalkowego teatru i patrzę, jak się rusza.

Ostatnio zobaczyłem w tym teatrze "Makbeta". To, co zobaczyłem, spodobało mi się bardziej niż to, co usłyszałem. Może dlatego, że "Makbeta" słyszałem już wiele razy, i pewnie bym się szybko znudził, gdybym nie zobaczył, jak się przesuwają po scenie słynne megalityczne głazy ze Stonehenge, których wprawdzie Szekspir wcale w swej "szkockiej tragedii" nie osadził, ale, choć angielskie, pięknie w niej pasują. Są one aluzją do celtyckich wierzeń, są miejscem i przedmiotem kultowym, a w takim miejscu Trzy Wiedźmy Szekspirowskie mogły się umówić na spotkanie z żądnym władzy kandydatem na króla, żeby go krwią pomazać w przyszłości przelaną. Miał on jeszcze gorszą od siebie żonę, ale młody reżyser za bardzo się Lady Makbet nie przejął, gdyż zrzucać winę na kobietę, choćby najwredniejszą, pewnie uznał za małostkowość. W konwencji baśniowej, trochę jakby ze snu, puścił dużo pary, to znaczy mgły szkockiej (ja wolę scotch whisky), z której i z bardzo szarej materii wyłuskiwały się coraz te szatańskie siostrzyczki. I w powietrzu szły miecze, które się wcale nie okładały, tylko metaforycznie znaczyły. Dość już mam mieczy i innych uzbrojeń na amerykańskich i japońskich filmach. Wielkie głazopodobne słupy zagrały też pięknie birnamski las, który poszedł na nikczemnego Makbeta. I to wszystko pasowało i znaczyło, i było chyba, świeże. Przeszkadzał mi tylko dialog, bo już był dla mnie mniej świeży, mimo że go odświeżył sam Stanisław Barańczak. Nawet przez chwilę sobie pomyślałem, że mógłby Tyszkiewicz - reżyser tego przedstawienia - jeszcze bardziej tekst skrócić i jeszcze bardziej pokazać tak, jak to w Teatrze Lalka. Ale dokoła mnie siedziała sama młodzież, która nie po to przyszła do teatru, żeby czytać książkę Szekspira, więc trzeba było jej zostawić to, co się w Makbecie dzieje i gada. To się dziś nazywa funkcja edukacyjna teatru. Dlatego reżyser nie może być tylko nowatorski i superoryginalny, chyba że się nazywa Adam Hanuszkiewicz. Jemu już wolno. Wierność pierwowzorowi literackiemu to jest wielki dla reżyserów dylemat. Niektórzy ź nich nie chcą być wierni autorom, bo muszą być sobie. A jak są już aktorami, reżyserami, scenografami, choreografami, inscenizatorami w jednej osobie - to i muszą być autorami, choćby mieli napisać "Lalkę" Prusa albo i "Dziady" Mickiewicza.

Ale Tyszkiewicz nie był do końca autorem "Makbeta", może się przestraszył, bo coś Szekspirowi zostawił. A może sobie wcześniej postawił pytanie - czy jest i gdzie jest owa nieprzekraczalna granica? Takie pytania stawiają nawet generałowie. Lalka zresztą nie musi konkurować z żadnym teatrem dramatycznym, więc mogłaby sobie przy pomocy zarchetypizowanych i zmitologizowanych znaków inscenizacyjno-plastycznych postawić pytanie -jak wyjść z owej mgły, czyli błędnego koła niemożności, które zakreślają ludzkie żądze, a może nie one same, lecz i owo Fatum, czyli starogreckie Ananke w postaci Wiedźm czy innych szatanów... - i sobie postawiła. I mnie się wydawało, kiedy tak patrzyłem na to przedstawienie, że nieodwołalny jest, z góry dany, plan istnienia wraz ze zbrodnią, wojną i wszelkim złem, wobec czego egzystencjalny wybór bohaterów jest tylko złudzeniem. Przypomniało mi to chrześcijański paradoks wolnej woli człowieka wobec a priori określonego planu Boga, bez którego zgody i wiedzy nic się nie dzieje. I zasmuciło mnie to. Ale sztuka mi się podobała.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji