Artykuły

Chcę przenieść widzów do Moskwy z lat dwudziestych

- Przede wszystkim nie uwspółcześniamy utworu, ale staramy się pokazać czasy, o których pisze Bułhakow. Staramy się również, by nasz przekaz był bardzo wyrazisty w swojej formie - mówi GRIGORIJ LIFANOV z Moskwy, który w Teatrze im. Aleksandra Sewruka w Elblągu reżyseruje "Mistrza i Małgorzatę" Michaiła Bułhakowa.

To może być świetne przedstawienie. Prawdę mówiąc, już nie mogę się doczekać, a premiera dopiero 24 marca na scenie Teatru im. Aleksandra Sewruka w Elblągu z okazji Międzynarodowego Dnia Teatru. Mam tu oczywiście na myśli spektakl "Mistrz i Małgorzata", jaki na podstawie powieści Michaiła Bułhakowa, według własnej adaptacji, reżyseruje w elbląskim teatrze Grigorij Lifanov [na zdjęciu] z Moskwy.

"Mistrz i Małgorzata" to prawdziwe pisarskie arcydzieło. Przypomnę tylko, iż w jednym z plebiscytów, jaki ogłoszony został w naszym kraju na zakończenie XX wieku, książka ta uznana została za najlepszą powieść minionego stulecia. Teraz zaś będziemy mieli okazję obejrzeć inscenizację tej magicznej opowieści. Reżyser, z którym miałem okazję rozmawiać w ubiegłym tygodniu, zapowiada, że chce przenieść widzów do Moskwy z lat dwudziestych i trzydziestych XX wieku.

***

Z reżyserem rozmawia Jarosław Grabarczyk:

Powieść Michaiła Bułhakowa "Mistrz i Małgorzata" to prawdziwe pisarskie arcydzieło. W jednym z plebiscytów książka ta uznana została przez polskich czytelników za najlepszą powieść XX wieku. Nie bał się Pan zmierzyć z tak wybitnym dziełem? Tym bardziej, że przeniesienie "Mistrza i Małgorzaty" na scenę nie jest chyba takie proste...

- "Mistrza i Małgorzatę" dotychczas reżyserowałem w Jekaterynburgu i w Teatrze Polskim w Poznaniu. Elbląska inscenizacja jest więc już moją trzecią realizacją tego utworu, ale będzie zupełnie inna niż dwie poprzednie. Trudność w przeniesieniu tej powieści na scenę przede wszystkim polega na tym, że prawie wszyscy ją czytali i każdy wie, jakimi powinni być Małgorzata, Mistrz, Jeszua. A reżyser musi teraz przekonać widzów, że bohaterowie są właśnie tacy, jakimi oglądają ich na scenie. Historię, którą wszyscy znają od początku do końca, musimy pokazać w interesujący sposób, dbając jednocześnie o to, żeby intryga trwała przez cały spektakl. To też nie jest łatwe. Po trzecie trudność inscenizacji polega także na tym, by przekazać filozofię Bułhakowa, czyli wszystkie te warstwy, jakie są w powieści, a jest ich bardzo dużo.

Jaki więc będzie ten realizowany przez Pana spektakl? Czym zaskoczy Pan tych, którzy doskonale znają powieść Bułhakowa?

- Książka to wspaniała powieść, jest w niej dużo warstw filozoficznych, ale widz przychodzi do teatru i chce to wszystko zobaczyć. Dlatego tak ważny jest obraz. Oczywiście jednocześnie dbamy też o to, by po drodze nie zgubić filozofii tej powieści. Główny temat, jaki chcemy tu pokazać, to temat wolności, przede wszystkim wolności ludzi twórczych, artystów. Moskwa lat 20. i 30. minionego wieku różni się oczywiście od dzisiejszej Warszawy czy innych miast, tak jak i dzisiejsza Moskwa różni się od Nowego Jorku z lat dwudziestych ubiegłego stulecia. Jednak problemy i stosunki międzyludzkie, jak również różnego rodzaju problemy w tych relacjach, wciąż pozostają takie same. Kiedy Bułhakow wprowadza do Moskwy świtę Wolanda, robi to w najtrudniejszym czasie, kiedy ateizm osiąga już szczyt, wkraczając niejako na ścieżkę wojenną. Teraz czasy też są takie, iż wydawałoby się, że do nas także może ktoś przyjść. Tak jak w Polsce katolicyzm, tak w Rosji prawosławie również zajmuje bardzo ważne miejsce w życiu człowieka. Ale zawsze są ludzie, którzy próbują tę wiarę zniszczyć i wprowadzić ateizm. Z pokolenia na pokolenia duchowość i kultura rosyjska są powiązane z prawosławiem. Kiedy jednak pojawia się problem braku wiary, nasuwa się także myśl, że coś powinno się wydarzyć.

Wiadomo, że lata 20. i 30. minionego stulecia w Rosji, to czasy totalitaryzmu. Wtedy bardzo trudno było coś tworzyć, ale to właśnie wtedy powstała m.in. powieść Bułhakowa. W takich ciężkich czasach, kiedy brakuje wolności, powstają często utwory bardzo głębokie, niezrozumiałe dla cenzury. Pojawiają się w nich mistyczne postacie i sytuacje. Niby teraz są takie czasy, że nikt nie dyktuje nikomu, co ma robić, o czym może pisać, a o czym nie, ale mimo wszystko twórcy nie są do końca wolni. Dzisiaj ludzie skupiają się bardziej na stronie materialnej. Dawniej chodzili do galerii sztuki, do muzeów, teraz wolą chodzić do galerii handlowych i tam szukają rozrywki. I to jest przerażające, bo pisarz może napisać powieść, ale nikt jej nie będzie czytał. Aktorzy mogą grać, ale nikt nie przyjdzie do teatru, by obejrzeć spektakl. To jest swoisty brak swobody twórczej dla artystów.

A proszę powiedzieć coś o kostiumach, scenografii, muzyce, o stosowanych przez Pana zabiegach teatralnych.

- Mamy bardzo dużo pracy. W spektaklu występuje ok. 20 głównych bohaterów i niemal tyleż samo postaci drugoplanowych. Jest też kilka miejsc akcji, więc musimy przygotować bardzo dużo elementów scenografii i kostiumów. Zmiany dekoracji będą się odbywały na scenie dość szybko. Poza tym powieść jest mistyczna, więc występuje w niej dużo trików i magicznych sztuczek. Jest też przeniesienie do czasów historycznych, o których napisał Mistrz.

"Mistrz i Małgorzata" to literacka mozaika różnych technik narracyjnych, rozmaitych form, trzech głównych, przeplatających się wątków, która oczarowuje i zachwyca kolejne już pokolenia czytelników. Czy spektakl, którego premiera odbędzie się 24 marca, zachwyci także elbląską publiczność?

- Nie znam jeszcze wymagań elbląskiej publiczności, ale moim zadaniem przy realizacji tego przedstawienia, moim dążeniem i marzeniem jest oczywiście to, by tym spektaklem właśnie zachwycić widzów.

Czy fakt, iż podobnie jak Bułhakow jest Pan Rosjaninem, pomaga w realizacji spektaklu opartego na arcydziele rosyjskiej i europejskiej literatury?

- Oczywiście, że tak. Znam czasy i miejsca, w których dzieje się akcja, więc o wiele łatwiej jest mi zrozumieć, dlaczego bohaterowie postępują tak, a nie inaczej, z czego się to bierze. Z wykształcenia jestem też historykiem, dlatego chciałbym stworzyć atmosferę minionego wieku i przenieść elbląską publiczność w przeszłość, do Moskwy lat 20. i 30. minionego stulecia.

W elbląskim teatrze reżyseruje Pan spektakl po raz pierwszy. Jak się Panu tutaj pracuje?

- Bardzo fajnie. Ten teatr pracuje jak taka mała fabryka. Wszystko jest rozplanowane i dobrze zorganizowane, nie ma więc niepotrzebnych stresów. Jeśli chodzi o plan aktorski, to jedyny problem w tym, że jak na inscenizację takiej powieści jak "Mistrz i Małgorzata", mamy zbyt mały zespół aktorski, dlatego też aktorzy grają po trzy, cztery role. Ale z przyjemnością obserwuję, jak szybko chwytają to, o czym mówimy, co mają do wykonania. Szanujemy swój czas, nie ma długich, niepotrzebnych dyskusji. W efekcie dość szybko idziemy do przodu, a ja jestem z aktorów zadowolony.

Proszę powiedzieć coś o sobie. Czym interesuje się Pan poza teatrem?

- Najważniejsze są dla mnie rodzina i teatr. Przez pewien czas pracowałem w szkole jako nauczyciel historii. Tam poznałem też swoją żonę. Później kończyłem kolejne uczelnie i fakultety - aktorstwo, reżyserię, jestem też menadżerem teatru. Dużo reżyseruję, wykładam również w szkole filmowej, dlatego też na inne pasje brakuje mi już czasu.

***

Grigorij Lifanov - aktor, reżyser i wykładowca sztuki aktorskiej Rosyjskiego Państwowego Uniwersytetu Kinematografii im. S.A. Cerasimowa - VCIK. Jest absolwentem Rosyjskiej Akademii Sztuki Teatralnej w Moskwie i Teatralnej Wyższej Szkoły im. Szczukina. W latach 90. pełnił funkcję dyrektora artystycznego i głównego reżysera w teatrze w Jekaterynburgu. Reżyserował m.in. sztuki Moliera, Gorkiego, Andrejewa, Dostojewskiego, Gogola i Mrożka. W Polsce reżyserował w Radomiu, Poznaniu, Łodzi, a obecnie w Elblągu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji