Artykuły

Drugi po Chopinie

Sztandarowa polska opera zeszła z afisza stołecznej sceny trzy lata temu w atmosfe­rze skandalu. Inscenizacja Andrzeja Żuław­skiego wzburzyła muzykologów, krytyków, publiczność, a nawet spadkobierców kompo­zytora, którzy wystosowali list otwarty, aby za­protestować przeciwko skrótom w partyturze (prawie 40 procent!) i surrealistycznym pomy­słom reżysera. Żuławski potraktował "Straszny dwór" jako wdzięczny materiał do wyszydze­nia staropolszczyzny i "narodowej Cepelii", ale zabrakło mu intelektualnej dyscypliny, a trochę i umiejętności, by te ambitne zamiary zrealizować. Spektakl wycofano po zaledwie piętnastu przedstawieniach.

Nową inscenizację przygotował Mikołaj Grabowski, który wystawiał już sztuki inspiro­wane literaturą z czasów "złotej wolności" ("Opis obyczajów", "Pamiątki Soplicy"). Z góry jednak dał do zrozumienia, że tym razem roz­prawy z sarmatyzmem nie będzie. - Myślę, że nie ma sensu uciekać od współczesnych treści tej opery, ale też nie ma sensu uwspółcześniać jej na siłę. Inscenizacja jest więc tradycyjna; mamy dworek szlachecki i kontusze. I rzeczy­wiście: żywe reakcje publiczności podczas premiery zdają się potwierdzać, że takiej wła­śnie, klasycznej inscenizacji a la "Pan Tadeusz" Wajdy oczekuje nasza publiczność. Recenzen­ci, co prawda, tradycyjnie narzekają ("przed­stawienie jak cukierek", "całość przypomina program sylwestrowy z polskiej telewizji lat 70.", "sceneria rodem z Disneya"), ale można być pewnym, że spektakl Grabowskiego nie podzieli losu poprzednika.

Co na to wszystko powiedziałby Moniusz­ko, który skomponował muzykę do "Straszne­go dworu", będąc u szczytu artystycznej formy, można się tylko domyślać. Okoliczności, w ja­kich powstała sztandarowa polska opera, nie są do końca jasne.

Mieszkańcy Kalinowej koło Sieradza, gdzie kompozytor często wypoczywał w latach 60. XIX wieku, są przekonani, że napisał ją wła­śnie tutaj, pod wrażeniem legend związanych z miejscowym dworem. Specjaliści słaniają się jednak do opinii, że pierwowzorem opero­wego Kalinowa są Śmiłowicze - majątek poło­żony niedaleko Ubiela, rodzinnej wsi Mo­niuszki (obecnie Białoruś). Znajdował się tam zrujnowany pałac Ogińskich, w którym stra­szyło, a stary zegar wygrywał kuranty. Literaturoznawcy wskazują z kolei, że fabuła "Strasznego dworu" wiele zawdzięcza "Ślubom panieńskim" Fredry.

Premiera opery w warszawskim Teatrze Wielkim 28 września 1865 roku wywołała entuzjazm, który rychło przerodził się w mani­festację uczuć patriotycznych. Nie pomogły interwencje cenzury, która bezlitośnie cięła tekst libretta (usuwano nawet tak niewinnie brzmiące frazy, jak "wśród lepszych dni ujrzemy się" czy "karabelą popędzę cię w grób"). Po trzech spektaklach operę zawie­szono i za życia kompozytora już jej nie wznowiono. Aby obejrzeć słynne przedsta­wienie, trzeba było wybrać się do Lwowa w zaborze austriackim. Moniuszko, którego wszystkie encyklopedie nazywają najwybit­niejszym po Chopinie przedstawicielem stylu narodowego w polskiej muzyce, umarł w 1872 roku. Jest pochowany na warszawskich Powązkach. Przez większość życia nękały go problemy finansowe. Znana jest anegdota, jak to, jako już znany muzyk, chcąc wyjechać do Petersburga, pożyczył pieniądze pod za­staw fortepianu, a później nie mógł go wyku­pić. Uratowali go studenci, którzy zrobili składkę.

Pod koniec kwietnia w Warszawie już po raz czwarty odbędzie się Międzynarodowy Konkurs Wokalny imienia Stanisława Mo­niuszki. Jego uczestnicy oprócz pieśni i arii "ojca narodowej opery" wykonywać będą utwory z repertuaru światowego XVIII, XIX i XX wieku. Laureat pierwszej nagrody z 1998 roku w obecnym przedstawieniu "Strasznego dworu" występuje w roli Zbigniewa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji