Artykuły

Ślub, głupcze...

W półmroku, przy dźwiękach drażniących umysl, ubogiej scenografii i w kłębach białego dymu Bałtycki Teatr Dramatyczny w Koszalinie odważył się na wystawienie "Ślubu" Witolda Gombrowicza. Na scenie królowało słowo. Szeptane, pompatyczne, krzyczane... Czy teatr to tylko słowa?

- Nie da się zaplanować swojego losu - zinterpretował przesłanie dramatu reżyser Waldemar Śmigasiewicz. Teatr pokusił się o wy­stawienie sztuki trudnej, wielo­znacznej, być może za trudnej, jak na przeciętnego widza BTD. Każ­dy, kto zapoznał się z twórczością Gombrowicza wie, że autor potrafi nie tylko manipulować widzem, ale wręcz drwić z niego. Prawdopodob­nie "Ślub" jest najtrudniejszym utworem w dorobku Gombrowicza. Łatwiej bowiem poznać przesłanie "Ferdydurke", "Trans - Atlanty­ku", czy "Iwony - księżniczki Bur­gunda". Chwała teatrowi i reżyse­rowi, że odważyli się na próbę tej interpretacji, ale... Spektakl dłużył się. Ponad dwie godziny monolo­gów i dialogów dla dzieła tak "no­woczesnego" dramaturga? Najwy­raźniej Gombrowicz dzisiaj wiel­kim klasykiem jest!

Tak naprawdę każdy widz wyra­biał sobie własną interpretację tego co widział. Jest to sztuka o ludzkich namiętnościach, żądzy władzy, konwenansach, minach, "dulszczyźnie", hipokryzji i głupo­cie. Problem w tym, że każdy widz może znaleźć tu coś dla siebie...

- Ludzie, dotknijcie mnie - po­wiedział Henryk, bohater i narra­tor dramatu. No właśnie, kiedy za­gubimy się w życiu, potrzebujemy kontaktu z ludźmi lub z transcen­dencją. Charakterystyczny "palec dotykający", którym straszyli wi­dzów aktorzy, zdaje się, że dotknął również samych aktorów i pomy­słodawców przedstawienia. Sam Gombrowicz by nie wymyślił, że owacja końcowa będzie odzwiercie­dleniem tego, co rzeczywiście na scenie zaprezentowali artyści. Naj­pierw klaskano spokojnie, oddając hołd świetnemu rzemiosłu, potem brawa wzmagały się, gdy kłaniały się gwiazdy spektaklu. Na koniec - przez wiele minut publiczność na stojąco dziękowała aktorom.

Ireneusz Kaskiewicz genialnie zagrał Ojca i Króla, Bogusław Semotiuk - świetny w roli Pijaka. Marcel Wiercichowski, bez­barwny w pierwszej części "Ślubu", w drugiej - znakomity, prawdziwy, pełen ekspresji. Szkoda tylko, że dobra kreacja Wiercichowskiego została stłumiona niewyraźnym zakończeniem. Może powinien krzyknąć, zanim opadnie kurty­na!?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji