Artykuły

Action zapping

"Mój niepokój ma przy sobie broń" Mateusza Pakuły w reż. Julii Mark w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach. Pisze Bartłomiej Miernik, juror 19. Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.

Sklejką przysłonięto piękne zdobienia głównej sceny Teatru im. Żeromskiego w Kielcach. Sklejką obramowano prostokąt, wycinając na horyzoncie kolejny - miejsce dla dwóch muzyków. W tę przestrzeń realizatorzy przedstawienia "Mój niepokój ma przy sobie broń" wpisali szóstkę postaci.

Ale po kolei. W podróż przez krainy zabiera widzów Guliwer. Najpierw przybywa na wyspę Liliputów, której mieszkańcy opłakują władcę. Umarł despota. Opuszczeni poddani wspominają jego głupawe nakazy. Płaczą niejako na pokaz, tworząc taki typowy obrazek z państw autokratycznych. Kraina Liliputów przypomina bowiem współczesne Chiny, może trochę północnokoreańską dyktaturę. Panuje tu źle rozumiane prawo, zasada pięści, ludzi hartuje się zadając im ból.

Bo "Mój niepokój ma przy sobie broń" z Teatru im. Żeromskiego w Kielcach to taka podróż po krainach z pilotem do telewizora w ręku. Przewodnikiem jest Mateusz Pakuła, tłumaczem Julia Mark. Guliwer do poruszania się używa teleportacji. Odwiedziny kolejnych krain oglądamy jakbyśmy skakali po kanałach telewizyjnych. Taka zabawa ma nawet swoją nazwę, to zapping. Guliwer zwiedza krainy w charakterystycznym białym hełmie. Zresztą, Guliwerów jest kilku, a posiadanie hełmu świadczy akurat o tym, kto jest w danym momencie głównym bohaterem. Jak w niepoważnej dziecięcej zabawie. Zabawy w tekście Pakuły jest zresztą znacznie więcej. Bohater z wyspy Liliputów przybywa na Wyspę Arvo, gdzie spotyka dwa renifery. Stamtąd trafia na Wyspę Hibakusza - krainę spustoszoną atakiem jądrowym. Na ekstremalną wycieczkę dla znudzonych lemingów, skierowało go biuro podróży. Śmieje się Pakuła ze znudzonych lemingów, że ogólnodostępne Tajlandia i Egipt już klasie średniej nie wystarczają. Szukają wyzwań, przygód.

Wyspa Troskliwych Misiów to bodaj najzabawniejsza z odwiedzonych przez Guliwera. I najstraszniejsza zarazem. Misie porozumiewają się głównie tekstami piosenek Bryana Adamsa. Let's do something amazing - proponuje Miś Zbok. "Bardzo tu wesoło. Testują na was jakieś leki?" dopytuje zdziwiony Guliwer. W tej krainie jest pozornie "słitaśnie", misie nie opowiadają sobie ani przybyszom złych historii, to taki "pokoik różowej małolaty". Do piosenki śpiewanej przez jednego z ubranych w różowe stroje misiów, reszta tworzy układ taneczny z piłkami, nieco w stylistyce lat dziewięćdziesiątych. Misie lubią "fik fik", jak nazywają szybki seks. Miś Zbok w niewybredny sposób zachęca zagubionego Guliwerowi do "fik fik": "Chcesz od tylca? Włóż mi palca. Tak. Tak. Yhm. Yhm. Lubisz takie gierki bejbe? Czujesz to? Czujesz to? Ja to czuje. Yeah. Yeah. Fuck me bejbe. Your dick is so big. Drill my asshole bejbe. Drill my asshole." By za chwilę, za dosłownie dwie sekundy zreflektować się i z uśmiechem skomplementować Guliwera: "Mówił ci ktoś już dzisiaj że pięknie dziś wyglądasz?" Uczestniczymy w szaleńczym zappingu, skakaniu z kanału MiniMini+ na Hustler TV. Komplementy nic dziś nie znaczą, możemy traktować je zamiennie z wulgarnymi odzywkami. Pomieszanie, miszmasz. Do tego dochodzi mylne rozumienie pojęć. Według misiów "pedał" to osoba, która nie lubi "fik fik". Pakuła opisuje charakterystyczne pomieszanie pojęć: pedałów nie lubi się w społecznościach umajonych brokatem dziewcząt i ich ortalionowych chłopców z małych miast. A skoro Guliwer nie lubi "fik fik", to jak zauważa Miś Zbok "należy mu zajebać". Farsowo ustawiła Julia Mark tę scenę: im milej uśmiechają się misie, tym groźniej brzmią ich ostrzeżenia. Tym straszniej.

Mateusz Pakuła w programie do przedstawienia wypisał teksty, piosenki, powieści, rozprawy z których czerpał w pisaniu dramatu. Nie ukrywał składników koktajlu skojarzeń, swoistego action writing. Jak kolory u Pollocka, tak tu wątki i skojarzenia nachodzą na siebie wzajemnie. Powstała zachwycająca struktura, żonglerka tematami. Wariackie tempo przedstawienia opisuje zwariowany świat, w którym uczestniczymy, szambo świadomości, rynsztok którym płyną zarówno ważne komunikaty, fragmenty teledysków, strzępki przeczytanych lektur, jakieś słowa z piosenki, ulotki, powieści, wiersze.

Przedstawienie zamyka Lana Del Ray (Joanna Kasperek), śpiewająca piosenkę "Video games". Przyszłym kuratorom festiwali, na których powinien znaleźć się ten spektakl, sugeruję by tuż po nim zacząć "O dobru" Pawła Demirskiego i Moniki Strzępki, przedstawienie rozpoczynające się monologiem i występem Amy Winehouse. Mateusz Pakuła z Julią Mark kończą zapping na kanale MTV. Światło gaśnie, gasimy telewizor, wracamy do rzeczywistości. Do rzeczywistości?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji