Artykuły

Giganci z gór

Istnieją dzieła autotematyczne: utrwalające swoje własne powstanie. Powieści, na przykład, opisujące proces pisania powieści. Owa samowiedza konieczna jest twórcom. Może też interesować jeszcze uczonych, określonych dziedzin i polityków, traktujących słusznie artystów jak najczulszy instrument, rejestrujący społeczne nastroje, odczucia. Z tych właśnie powodów przedstawienie teatralne "Giganci z gór" o sztuce i zadaniach teatru może budzić zaciekawienie. Oczywiście, w wąskim dosyć kręgu ludzi...

Dla kogo tworzyć? W czym tkwi tajemnica piękna? Czy można obyć się bez wyobraźni? Albo bez odbiorców - żyć w odosobnieniu, grać po prostu dla siebie? Czy też dla budzących lęk gigantów, potężnych i zarazem obojętnych wobec subtelnych wizji, zawiłości psychiki? Miażdżących piękno niby potężny walec kwiaty. Które zachwycają, a o których trudno powiedzieć, że się je rozumie. I nie ma potrzeby dociekać, skąd nasz zachwyt się bierze: analiza uśmierci piękno!

Dzieło włoskiego dramaturga, laureata nagrody Nobla, Luigiego Pirandella "Giganci z gór" pełne jest aluzji, symbolicznych sytuacji, które każdy różnie może sobie tłumaczyć. W zależności od własnej wrażliwości i doświadczeń. Mglistość tę potęguje fakt, ze pisarz przetwarzał owo niedoszłe libretto operowej baśni na dramat - tuż przed swoją śmiercią w roku 1936, nie dokończył pracy nad tekstem, jak informuje w programie spektaklu tłumacz "Gigantów" Jerzy Adamski. Taką też, pełną niedomówień i baśniowej ulotności jest gra aktorów, prowadzonych reżysersko przez Izabellę Cywińską.

Nie należy omawiać oddzielnie dokonań scenicznych żadnego z nich - wyjmować niejako z zespołu, gdyż byłoby to kaleczeniem obrazu, jaki powstaje przed oczami publiczności. A współtworzy go przede wszystkim wyrafinowana scenografia Kazimierza Wiśniaka i rytm układów ruchowych, przegrupowań, nad czym czuwał Conrad Drzewiecki, korzystając z pomocy muzyki Piotra Kałużego.

Dzisiaj obejrzymy w Teatrze Nowym "Śmierć Tarełkina" Suchowo - Kobylina, przedstawienie omawiane już szczegółowo. Jest to bowiem po Kaliszu i telewizyjnej realizacji spektakl po raz trzeci inscenizowany przez Izabellę Cywińską. A dla odtwórcy roli tytułowej, Janusza Michałowskiego, czwarte już nawet wcielenie: za tę rolę otrzymał po raz pierwszy nagrodę w roku 1966 na Festiwalu w Toruniu!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji