Artykuły

Horror szoł

"Nakręcana pomarańcza" w reż. Jana Klaty w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu. Ocenia Ilona Niebał-Buba w Teatrze.

Jan Klata, reżyser spektaklu "Nakręcana pomarańcza" odwołał się do serii efektownych obrazków - perfekcyjnie skonstruowanych, ale prostych w warstwie przekazu. Alex (Eryk Lubos) i jego chłopcy, ubrani w obcisłe spodnie, noszący ochraniacze na łokciach i kolanach, prężący muskularne klaty, co wieczór wychodzą "do pracy". Gdy rodzice pytają swego piętnastolatka: "Skąd masz pieniądze, Alex?", słyszą, że zarabia je "to tu, to tam". Wierzą? Dla równowagi i spokoju wolą patrzeć w telewizor niż kontynuować rozmowę z potomkiem. Staruszki siedzące w barze, odwiedzanym przez chłopców, też cenią spokój. Za chipsy i trunki zakupione przez bandę Alexa ciągle powtarzają: ,Wy jesteście najlepsi chłopcy na świecie".

Brajdaszkowie, jak się do siebie wzajemnie zwracają, bezkarnie rozprawiają się z mieszkańcami miasta, rabując i gwałcąc. Wizyta w domu starszej pani kończy się inaczej - Alex trafia do aresztu. "Jesteśmy jeszcze słabą herbatką, ale jak zamieszać, to mocy przybywa" -powtarzają więźniowie. Potwierdza to kapelan więzienny (Zdzisław Kuźniar), mówiąc: "Teraz już będziecie wlaz i wyłaz, wlaz i wylaz po takich zakładach, jak ten, ale dla większości z was to dłużej właz niż wylaz".

Alex woli poddać się nowatorskiej terapii, która zmieni go w dobrego chłopca. "Och, jakie to będzie fajne, proszę księdza, być dobrym!" - mówi Alex. "Być dobrym to wcale nie musi być fajne. Może to być okropne. Mówię ci to z pełną świadomością" - odpowiada ksiądz Alexowi zmienionemu w więzienny numer. Okazuje się, że, paradoksalnie, machina naprawy działa podobnie jak machina gwałtu. Po przeprowadzeniu eksperymentu Alex staje się niezdolny do przemocy, ale nie z powodu niechęci psychicznej, lecz fizycznej. Po wyjściu z więzienia jest zagubiony. Spotyka dawnego kolegę z żoną i dzieckiem, który nie mówi już ich dawnym językiem, ma inne życie. "No i co teraz, e?" chciałoby się zapytać, jak zwykli pytać brajdaszkowie, tworząc codzienny horror szoł.

Spektakl Klaty, niemal bez zarzutu pod względem warsztatowym, nie daje inspiracji do głębszych refleksji. Dlaczego? Jan Klata dał się zwieść językowi i obrazowości powieści Burgessa, a w konsekwencji z łatwością pominął to, że Alex jednak czasem myśli i czuje. Książkowy "horror szoł" Burgessa dał niezłe sceniczne obrazy i kilka dobrze zagranych ról, ale nic więcej poza rozrywką.

Dobra jest rola Alexa w wykonaniu Eryka Lubosa. Świetne są błogosławiące starowinki z baru za szybą (Łucja Burzyńska i Irena Dudzińska), których ciągle powtarzane słowa zapadają w pamięć. Interesujący efekt dało zaangażowanie mimów z Wrocławskiego Teatru Pantomimy. Opracowany przez Maćka Prusaka ruch sceniczny nadal plastyczność licznym scenom przemocy. Przekonująca jest także rola księdza, w której obsadzono Zdzisława Kuźniara.

W spektaklu doskonale widać, jak sztuczna jest przemiana Alexa: mechanizm działał, mechanizm został zatrzymany. Po obejrzeniu spektaklu Klaty: trochę się pośmiejemy, trochę zlękniemy, wyjdziemy i zapomnimy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji