Artykuły

Bilard z Dostojewskim

Ostatnia premiera Teatru Studio (27 sierpnia 1997) nie jest arcydziełem, gwoździem sezonu czy nawet repertuaru tej jednej sceny. "Bilard petersbur­ski" to kameralne przedstawienie wymagające kon­centracji, a więc dobrej woli widza. Niemniej, warto o nim pamiętać z kilku co najmniej powodów.

Agnieszka Lipiec-Wróblewska - młoda reżyserka, kojarzona dotychczas z Teatrem Telewizji, gdzie zre­alizowała m. in. prapremierę ,,Mistrza" Krzysztofa Rutkowskiego, zainteresowała się dwoma opowiada­niami Fiodora Dostojewskiego: "Sen śmiesznego człowieka" i "Notatki z podziemia". Adaptację zaty­tułowała "Bilard petersburski".Tak podobno nazywa się odmiana gry w bile, w której używa się wyłącznie białych kul (tego rodzaju rozgrywka jest stałym, choć drugoplanowym motywem spektaklu). Jeśli głębiej zastanowić się nad znaczeniem tytułu, skojarzenia mogą nas naprowadzić na trop rzeczywisto-nierzeczywistej atmosfery petersburskich białych nocy, a przede wszystkim do stałego u Dostojewskiego ty­pu bohatera, który w swym umyśle prowadzi nie­ustającą rozgrywkę racji o sens życia i śmierci. Upor­czywość stawianych sobie pytań powoduje alienację bohatera i przenosi go w nierzeczywistą sferę men­talnego snu-więzienia.

Ten typ bohatera to rdzeń zarówno "Notatek z podziemia" (1860),jak i późniejszego o siedemna­ście lat "Snu śmiesznego człowieka". W utworach tych autor zminiaturyzował tematy roztrząsane w wielkich powieściach: granice wolności człowieka, granice poznania, niemożność uwolnienia od mor­derczej autoanalizy, poddawanie się impulsom pod­świadomości, a nie racjom rozumu. Nie tylko te kwe­stie i typ bohatera uzasadniają połączenie opowia­dań. Postaci z "Notatek" (Liza, Goście, Gospodyni) udramatyzowały, uteatralniły monolog głównego bohatera "Snu", choć wypowiedź Onego w pierwszej osobie pozostała. Mocniej zaznaczony został wątek dziewczynki i wątek kobiety, a więc nadziei, odkupienia. Główną rolę gra Krzysztof Majchrzak (współtwórca adaptacji) i dla jego kreacji warto odwiedzić Scenę "Malarnia". Mrok i brzemię istnienia, które ciążą na tej postaci, czytelne są już w fizys aktora. Bieg myśli One­go miesza się z realnymi wydarzeniami, nie można rozsądzić, gdzie kończy się sen, a zaczyna jawa, sen jest od­biciem życia, a nie wyzwoleniem. Ciemność życia od­bija się w jeszcze głębszym mroku transcendencji, to doświadczenie pozwala jaśniejszym wzrokiem popa­trzeć na siebie, ludzi, na świat. Ale czy nie jest za póź­no? Czy dla rozedrganej duszy i głowy bohatera uko­jenie będzie możliwe? Czy nie lepszym rozwiązaniem będzie samobójstwo? Czy śmierć może przynieść spo­kój? Ten ciąg pytań i przypuszczeń oddaje atmosferę spektaklu.

Dialektykę rzeczywistości i nierzeczywistości reży­serka obrazuje krótkimi scenami przerywanymi wyciemnieniami. To technika sprawdzona w filmie czy telewizji, w teatrze nuży mechanicznością rytmu. Na szczęście patrzymy na znakomitą scenografię Barbary Hanickiej, wspaniale oświetlaną przez Tomasza Werta. Scenografia nie tylko dźwiga problematykę spekta­klu, ale ją rozwija. Jest zarazem klaustrofobiczna i... prze­strzenna, realistyczna i fantasmagoryczna. To powrót do najlepszej formy tej scenografki. Nie można też nie wspomnieć o muzyce Pawła Mykietina, do którego z pewnością należał ostatni sezon teatralny w Polsce.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji