Artykuły

Umiejętność zadawania pytań

"Część pierwsza: Bóg" w reż. Radka Rychcika w Teatrze Nowym w Krakowie. Pisze Marcelina Nowakowska w Teatraliach.

Dawno nie byłam na takim spektaklu. W zasadzie możliwe jest, że nie byłam na takim spektaklu nigdy. Tak, jest to prawdopodobne, nie przypominam sobie żadnego innego przedstawienia, które w taki sposób zapadłoby mi w pamięć tak, jak "Część pierwsza: Bóg".

Ściana sceny krakowskiego Teatru Nowego obklejona jest od podłogi aż po sufit wycinkami z gazet oraz fotografiami, pod którymi znajdują się włączone wiatraki, powodując falowanie kawałków papieru. Kojarzy się to trochę z wycinankami robionymi w dzieciństwie albo kolażami ze zdjęciami ulubionych aktorów czy muzyków, wyklejanymi w okresie dojrzewania. Na ścianie stosunkowo łatwo zaobserwować zmieniający się gust właściciela oraz upływ czasu, gdy wycinków przybywa, aż w końcu brakuje na nie miejsca. Światło zmienia się w zależności od nastroju bohatera od ciemnego, przytłumionego, migającego, po jasne i wyraźne. Sam bohater pojawia się na podłodze, pomiędzy wycinkami, jakby zlewał się z tłem, albo stanowił jeden z elementów kolażu. Spektakl jest monodramem, zatem na scenie nie pojawia się już nikt więcej, co zdaje się jednak nie przeszkadzać aktorowi. Umiejętnie przechodzi z jednego stanu emocjonalnego w drugi, fenomenalnie operuje mimiką twarzy, a także głosem oraz wyjątkowo ekspresyjnie się porusza. Dostosowuje się do niezwykle głośnej muzyki, aby za chwilę samemu krzyknąć, a następnie operować teatralnym szeptem lub niezrozumiałym bełkotem.

Do tej pory udało mi się w sposób - trafny bądź też nie - nazwać zaobserwowane elementy. Pozostała część spektaklu, czyli od momentu wygłoszenia pierwszej kwestii aktora do zgaszenia świateł na scenie, jest dla mnie absolutną zagadką. Mimo że widzę, co robi bohater, zupełnie nie wiem dlaczego. Dostrzegam kolejne środki, ale nie rozumiem celowości ich zastosowania. Z minuty na minutę mam coraz więcej wątpliwości odnośnie tego, co oglądam, zatem w ciągu niespełna godziny trwania przedstawienia nazbierało się bardzo dużo pytań. Ponieważ na żadne z nich nie znalazłam jednoznacznej odpowiedzi, pozostaje mi jedynie podzielić się choć częścią z nich, licząc, że kiedyś owe odpowiedzi się znajdą, oraz pogratulować twórcom spektaklu tak niespotykanie rozwiniętej umiejętności zadawania pytań.

Kim jest bohater? Alter ego Radosława Rychcika? Czy raczej, tak jak się przedstawia widowni, po prostu Tomaszem? Jaki ma związek z upośledzeniem u dzieci? Czy jest martwy czy żywy? Jeśli żywy, to czy został poważnie zraniony i w wyniku jakiej sytuacji? Dlaczego jest tak bardzo przywiązany do swojej kolekcji płyt? Czy przez cały czas zdaje sobie sprawę z obecności widzów? Jeśli tak, to jaki ma do nich stosunek? Znajduje się w miejscu realnym czy metafizycznym? Czy trafił tam z własnej woli, a jeśli tak,to czy może opuścić to miejsce? Rozmawia z Bogiem, czy może jest Bogiem? Ma problemy z nerkami? Czuje się samotny? Co czuje w ogóle? Dlaczego nie może zaśpiewać naprawdę? Jakie wspomnienia wywołują puszczane piosenki? Czy jego zmęczenie jest prawdziwe? Czy może sam o sobie decydować? Jaki ma wpływ na rzeczywistość? Czy potrafi sam określić swoją tożsamość? Czego lub kogo usilnie poszukuje? I najważniejsze - czy pojawia się również w części drugiej?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji